-Podobał Ci się film? - spytał chłopak.
-Tak, tylko…
-Co się stało?
-Miałam dziwne przeczucie, że ktoś nas obserwuje.
-Wydaje ci się. - szepnął kruczowłosy i uśmiechnął się lekko. - Dawno z nikim nie spędziłem takiego miłego wieczoru.
Kobieta tylko uśmiechnęła się lekko i narzuciła na siebie kurtkę. Wyszli z kina.
Na dworze było już ciemno. Powoli zbliżali się do samochodu. Gdy Cora podeszła do drzwi zauważyła coś na podwoziu, przyjrzała się i krzyknęła:
-Nie, nie otwieraj drzwi.
Liam stanął w bezruchu i spytał:
-Co się stało?
-Szybko odsuń się od samochodu.-powiedziała
-Co…?
-Zrób to.
Oboje szybko odskoczyli od mercedesa.
-Co ci się…-chłopak nie skończył, ponieważ rozległ się potężny huk, a samochód, a raczej to, co z niego zostało, stanęło w płomieniach.
Jack szybko podbiegł do pary i spytał
-Nic wam nie jest?
-Nie. - Odpowiedzieli zgodnie.
-Kiedy oni to zrobili, staliśmy tutaj cały czas. - powiedział inny ochroniarz.
-Szefie weź Jacka i Hyta i jedźcie do domu, a my tu zostaniemy i wyjaśnimy wszystko policji.
-Ok, dzięki.
Liam i Cora usiedli z tyłu, a Jack i Hyte z przodu. Gdy ruszali, rozległy się strzały. Liam objął dziewczynę i schylił się. W lusterku było widać tylko dwóch leżących na ziemi ochroniarzy kruczowłosego.
-Ruszaj!-krzyknął Jack do Hyta.
Ten nacisnął pedał gazu. Samochód ruszył z piskiem opon. Wjechał do centrum miasta i z nadmierną prędkością mijał wszystkie samochody.
-Śledzi nas czarne BMW, ale mam pomysł, skręć w prawo.
Hyte skręcił w prawo, a potem zjechał na pobocze. Jack pogasił wszystkie światła i pokazałby wszyscy byli cicho.
Czarne BMW przejechało kilka metrów od nich.
-Szefie, może lepiej, żebyś jednak przez jakiś czas nie ruszał się z domu. - powiedział Hyte.
-Chyba masz rację. - szepnął. - Nic wam nie jest? - spytał.
-Ja jestem cały. - powiedział Hyte.
-Mi też nic nie jest. - powiedział blondyn.
-Coro, a ty…?
-Wszystko w porządku. - odpowiedziała.
- Dobrze jedźmy już do domu. - powiedział nagle chłopak.
-Się robi Szefie. - szepnął Hyte i powoli zapalił silnik, zostawiając zgaszone światła.
-Zastanawiam się, skąd oni wiedzieli, że będziemy w kinie. - szepnął kruczowłosy.
-Muszą mieć jakiegoś szpiega. - powiedział Jack.
-O tym wyjeździe wiedziało tylko ośmiu ludzi.
Ja, wy, dwóch, których zginęło, mój brat i ten niebiesko włosy szczur…
Ja, mój brat i tych dwóch, którzy zginęli są poza wszelkimi podejrzeniami. Jack i Hyte pracują dla mnie od wielu lat. Pozostaje ten niebiesko włosy i Cora. - pomyślał Zielonooki.
Nagle jego dobry humor wyparował. Czuł wściekłość i żal zmieszany z goryczą. Palące uczucie przepełniało go i wyłączało racjonalne myślenie. Jak mogłem jej zaufać.... Czuł jak jego zaczynające się goić serce, znowu się rozpada.
-Szefie, jesteśmy. - powiedział nagle Hyte.
-Ok, Coro idź do pokoju. - Warknął. - Ty Jack proszę, zostań na chwilę.
Kobieta niepewnie weszła do domu i skierowała się do swojego pokoju. Usiadła na krawędzi łóżka i zaczęła głaskać leżącego na łóżku kota.
-Wiesz, Brutusie, chyba źle oceniłam Liama, zyskuje przy bliższym poznaniu.
Tylko mam złe przeczucia...
Zajrzę do Felixa, zostań tutaj. Gdy kobieta chciała wyjść, kruczowłosy zagrodził jej drogę i zamknął za sobą drzwi. Cora cofnęła się pod jego naporem.
-Co ty robisz? - spytała.
-Musimy szczerze porozmawiać. Usiądź. - warknął. W jego oczach można było dostrzec wściekłość, jednak w środku czuł ból i smutek.
Kobieta usiadła w wyznaczonym miejscu.
Czuła strach, nie widziała jeszcze bruneta w takim stanie.
-O tym wyjeździe wiedziało tylko osiem osób. Ty, ja, trzech ochroniarzy, Jack, mój brat i twój niebiesko włosy koleżka. Ja, mój brat i ochroniarze odpadają. Zostajesz ty i twój kolega. - Przerwał na chwilę i wziął głęboki wdech. - Ułatwię ci robotę. - wyjął broń i rzucił ją dziewczynie. - Weź i strzelaj, nie mam zamiaru znowu przechodzić przez to samo. - Po tych słowach usiadł naprzeciwko Cory z wyraźnym smutkiem wymalowanym na twarzy.
-Jeśli strzeli, to znaczy, że to ona- pomyślał. Chyba już nikomu nie zaufam.
Dziewczyna wzięła pistolet do ręki i wstała z miejsca. Liam obserwował każdy jej ruch. Zbliżyła się do niego i wyciągnęła rękę. Kruczowłosy tylko spuścił wzrok.
-Szkoda...
Dziewczyna położyła mu broń na kolanach i nachyliła się nad nim. Zdziwiony podniósł na nią wzrok. Spojrzeli sobie w oczy.
-Powiedz, po co miałabym cię ratować, a potem próbować zabić? Nie zrobiłabym tego, zrozum, nie jestem taka. - mówiąc to podniosła się i próbowała odejść. Jednak poczuła na nadgarstku uścisk. Liam wstał i przyciągnął ją do siebie. Znów spojrzał jej głęboko w oczy.
- Skoro to nie ty chcesz mnie zabić, to kto? Mam Ci ufać?
-Nie wiem, ale ja taka nie jestem, nie potrafiłabym cię skrzywdzić. Polubiłam cię.
Kruczowłosy stanął jak słup. Potem puścił rękę dziewczyny i podszedł do okna, zaczął nad czymś ciężko myśleć.
-Chciałem cię skrzywdzić i na początku traktowałem cię jak przedmiot…
-Nie szkodzi, posłuchaj wiem, że boisz się po raz kolejny oddać komuś serce. Nie jesteś taki... Jesteś trochę aspołeczny i popadasz w paranoję. Nie każdy ma zamiar wyrwać Ci serce i je podeptać. Otaczają cię ludzie, którzy najchętniej zabraliby to co cię trapi na swoje barki.
-Wcale się nie boję… - warknął i przycisnął kobietę do ściany. - Nie potrzebuję litości ani następnych problemów na głowie. - uspokoił się, odsunął się od niej i podszedł do drzwi. - I mylisz się, ktoś, kto tutaj jest z chęcią poderżnąłby mi gardło. - wyszedł i zatrzasnął drzwi.
Dziewczyna usiadła na łóżku i zaczęła głaskać kota.
-Dlaczego on podejrzewał mnie? Jak mógł i jeszcze nazwał mnie problemem... Nie wiedziała, kiedy zasnęła.B) Liam szedł korytarzem. Wszedł do swojego biura i usiadł przy biurku.
-Obiecałem sobie, że drugi raz się w to kurwa nie wmieszam. Jakim cudem ta dziewczyna tak mnie zmanipulowała.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-Wejść!-warknął
Do pomieszczenia wszedł Jack, zamknął za sobą drzwi i podszedł do biurka.
-Rozmawiałem z Felixem, tak jak kazałeś Szefie…
-Daj spokój Jack, wiesz jak mam na imię… - przerwał. - I czego się dowiedziałeś?
-To nie on. Po pierwsze nie miał możliwości, po drugie zbyt martwiłby się o Corę, już wypytywał, czy nic jej nie jest. Nie narażałby jej...
-Ufasz im? - spytał Zielonooki.
-Wybacz Liam, ale popadasz w paranoję, jak ona mogłaby cię szpiegować? Prawie zginęła ratując ci życie, a Felixa nie znała wcześniej, więc to nie ma sensu.
Kruczowłosy podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Chwilę się nad czymś zastanawiał, a potem szepnął:
-Masz rację, popadam w paranoję, dodatkowo dałem jej nienaładowany pistolet. Chciałem sprawdzić, czy będzie próbowała mnie zabić…
-I co? - spytał blondyn.
-Nie próbowała. Oddała mi broń i stwierdziła, że nie byłaby w stanie mnie skrzywdzić.
-Sam widzisz, ja jej ufam. - powiedział Jack. - zawierzyłbym jej własne życie, choć znam ją krótko.
- Chciałbym, żeby to było takie proste. - szepnął kruczowłosy.- Powiedz, jeśli nie oni to kto?
Nastała niezręczna cisza.
-Ja... , możesz kazać mnie za to zabić, ale wydaje mi się, że to może być twój brat…
-Powaliło cię?! Po co miałby to robić? Ma swoją mafię w sąsiednim mieście i jest moim starszym bratem. Rodziną... On jest poza wszelkim podejrzeniem. - powiedział stanowczo.
-Nie mówiłem Ci wcześniej, ale wydawało mi się, że słyszałem jak mówi, że nie zostało ci wiele czasu i, że odpłaci ci za coś z nawiązką. Zmawiał się z kimś.
-Chyba Żartujesz!? Zejdź mi z oczu, bo naprawdę każę cię postawić pod ścianą.
Blondyn powoli podszedł do drzwi i szepnął:
-Zastanów się… - wyszedł.
Kruczowłosy zwalił z biurka lampkę, stojącą na jego krawędzi i szepnął do siebie:
-Muszę od tego wszystkiego odpocząć…

CZYTASZ
Mój bandyta
Mystery / ThrillerCora jest zwykłą młodą szatynką o oliwkowych oczach. Mieszka sama w małym mieszkaniu, a jej jedynym towarzyszem jest należący do niej kot Brutus. Pewnego wieczoru, gdy kobieta wraca z pracy, napotyka na swojej drodze rannego mężczyznę. Co się stanie...