13: przyjaciel

174 27 34
                                    

•

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nagle Donghyuck otworzył swe oczy. Przez swoje problemy z uśnięciem czuł się teraz zmęczony, lecz z jakiegoś powodu sam się obudził. Rozglądnął się po pokoju, jakby nie pamiętając, co wydarzyło się poprzedniego dnia, dopóki nie spoglądnął w prawą stronę, gdzie ujrzał swojego przyjaciela siedzącego przy szafie i czytającego swój notatnik. Mark czując na sobie wzrok, spojrzał do góry i uśmiechnął się.

- Dzień dobry - przywitał się. - Naprawdę jeszcze raz dziękuję ci, że mogłem tu przyjść. Jak spałeś, to pozwoliłem sobie zajrzeć na balkon i będę miał dzisiaj dużo pracy, bo wiele mroźnych kwiatów wyrosło, a część zwiędła od siły wiatru - odpowiedział zgodnie z prawdą. Książę również się uśmiechnął, ale słysząc o pracy chłopaka, zrobiło mu się dziwnie w środku smutno. Czy czarnowłosy już musiał go opuszczać? Tak przyjemnie mu się z nim przebywało w jednym pomieszczeniu, mimo że nic praktycznie nie robili.

- A-a to już idziesz? - spytał.

- Tak. Niestety jeśli pan Doyoung zauważy mój brak, to chyba mnie wychłosta, więc wolałbym tego uniknąć - powiedział półżartem, półserio ogrodnik. Na te słowa książę kiwnął głową zrozumiale.

- Ale podobało ci się? - spytał.

- Tak, tak! Jakby, umm... Prawie nic nie robiliśmy, ale miło tak porozmawiać z jakąś duszą, szczególnie z przyjacielem - odpowiedział Mark. - Mam nadzieję, że ty też nie żałujesz, że mnie wpuściłeś do siebie.

- Skądże! Jestem stokrotnie wdzięczny, że zgodziłeś się wejść. Wiem, że to było dla ciebie trudne, bo nie jako jestem księciem i takie tam brednie. Naprawdę nie rozumiem tego całego kodeksu - powiedział Donghyuck. Mark wzruszył ramionami.

- Tak po prostu jest i musimy to zaakceptować. Nic nie poradzimy na to Hyuckie - głos ogrodnika wskazywał mocno na akceptację realiów życia z jego strony. Panicz za to najwyraźniej dopiero poznawał smak gorzkiego dekretu i uczył się z nim żyć.

- Dobra! To skoro mamy już widno to pozwól, że cię zmierzę! - powiedział Hyuck, a Mark zaśmiał się.

- Jesteś pewien? - spytał roześmiany.

- Jak się boisz, to mogę ci dać miarkę i sam się zmierzysz - zaproponował. Ogrodnik przystał na tę umowę i już po chwili Donghyuck był bogatszy o wymiary chłopaka, które w najbliższym czasie miały mu się przydać. Wtem jednak panicz przypomniał sobie o jednym aspekcie.

- Wiem, wiem... Ach Mark, właśnie! Czy możemy zawrzeć pewnego rodzaju umowę? - zapytał.

- Nie ma problemu mój książę - odpowiedział ogrodnik z uśmiechem, a Donghyuck odwzajemnił go.

- Czy mógłbyś odwiedzać mnie tak codziennie?

- Ależ Hyuckie, przecież... Jeśli ktoś się dowie, będziesz miał kłopoty. Poza tym, co jeśli przez przypadek cię dotknę? - powiedział pełen obaw Mark.

- Obiecuję, że nikt się nie dowie. Będziesz schodził o świcie na dół, a wchodził o zachodzie słońca. Wiesz, lubię cię i chciałbym cię poznać lepiej. W końcu jesteś moim przyjacielem, a dodatkowo teraz panuje okres wysoki, więc będzie najgorzej, a nie chcę, żebyś zmarzł - troska wypełniła głos Donghyucka. Starał się on przekonać ogrodnika do swojej racji. Ten jednak był nieugięty.

- Donghyuck, ale zna...

- Mark błagam cię, zgódź się! Obiecuję, że będę uważał. Ty też z resztą będziesz - poprosił raz jeszcze złotowłosy, przybierając swoją typową mimikę, której używał za dziecka, kiedy babcia kazała mu kłaść się do łóżka, gdy ten chciał jeszcze poszyć ubrania. W ten sposób nieugiętość ogrodnika zaczęła się topić. Chłopak przełknął ciężko ślinę, nie będąc pewnym co zrobić.

- Ale jak ktoś na...

- Nikt nie złapie! Proszę - wydęta dolna warga Donghyucka sprawiła, że czarnowłosy coraz bardziej się uginał.

- Dongh...

- Ale Mark pro...

- Oh, dobrze! Zgadzam się - powiedział w końcu. Na ten głos Donghyuck aż z wrażenia chciał się rzucić na przyjaciela, ale przypominając sobie swoje słowa, zastygł w miejscu i szczerzył się jak pies.

- Będę tego żałował, ale umm... Niech będzie. Tylko jedno ci powiem. Przyjdę tutaj następnym razem dopiero, gdy odprujesz ten sweter, bo jest przeuroczy i zastąpisz go czymś innym, dobrze? - powiedział Mark, a Donghyuck niczym nadworny psiak, kiwnął głową. Ogrodnik widząc to, uśmiechnął się szczerze, a po tym wstał, przebrał buty i z zamiarem zejścia na dół otworzył drzwi balkonowe. Uderzyło w niego zimno jakie panowało na zewnątrz, a Hyuck aż ze wszystkiego zaczął klekotać zębami. Czarnowłosy jednak wiedząc, że może tu wrócić, czuł się pewniej. Uśmiechnął się ostatni raz, a następnie spuściwszy uprzednio stos materiałów, już miał zejść na dół, kiedy Donghyuck przerwał mu jeszcze na chwilę.

- Przyjmij to - powiedział.

- Ale...

- Chociaż na te kilka dni - i położył przed sobą koc i poduszkę, na której chłopak spał. Ten nie mogąc dłużej się sprzeczać, wziął rzeczy, a następnie zszedł do ogrodu. Tam pobiegł prędko do kantorka, aby sprawdzić, czy podczas nocy, nie stały się żadne szkody i odłożyć prezenty. Gdy owych problemów nie zauważył, udał się do pracy. Donghyuck za to oglądając to wszystko, uśmiechał się szczerze, a gdy zobaczył, że ten już pochłonięty jest pracą, wrócił do pokoju. Rzucił wcześniej zebrany stos do kąta, a gdy już miał położyć się do łóżka aby zdrzemnąć się jeszcze chwilę, do jego drzwi zapukał ktoś trzykrotnie. Wtedy też Hyuck zdając sobie sprawę jak blisko byli przyłapaniu, pomyślał tylko krótko.

- Następnym razem do tego nie dopuszczę, obiecuję - a następnie otworzył drzwi i życie tego dnia toczyło się już dalej.

• • • • • • • • • •

18-06-2020
wasza autorka

60 zadań z majzy to nie przelewki

16-11-2020
wasza autorka

cursed one among flowers • markhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz