•
- Już tylko jedna taka straszna noc - powiedział sam do siebie Donghyuck. Jego loczki już powoli zakrywały mu oczy, lecz nie przeszkadzało mu to. Lubił je w takim stanie i ustalił, że poczeka jeszcze trochę, zanim zdecyduje się je ściąć. Gdy odsunął się od swojego małego naściennego notatnika, gdzie skreślam dni, które już minęły, odszedł w kierunku drzwi balkonowych. Tam otworzywszy je, w swym raczej nie książęcym swetrze wyszedł na zewnątrz. Gdy zbliżył się do barierki i ujrzał Marka, pomachał do niego. Ten widząc go, również uczynił to samo, uśmiechając się szczerze, a następnie wrócił do pracy. Myśli Donghyucka za to z jakiegoś powodu powędrowały do opisu pocałunku. Książę zarumienił się wtedy i wrócił do pokoju. Nie wiedział, czemu akurat patrząc na Marka, pomyślał o tak pięknej czynności. Czuł, że odpowiedzi na swoje pytanie, nie znajdzie sam. Stąd, gdy tylko znalazł się przy biurku, sięgnął po romans i zanurzył się w nim ponownie. Książka powoli zbliżała się do końca, lecz para książęca dalej nie wyjaśniła, czym było uczucie, jakie występowało pomiędzy nimi. Donghyuck pragnął się tego dowiedzieć za wszelką cenę. Czuł, że jest to coś magicznego i niesłychanie przyjemnego.
Gdy więc nadszedł już wieczór, a on sam nie znalazł dalej rozwiązania, czuł się sfrustrowany. Książka skończyła się, lecz on sam dalej nie dowiedział się o tej pięknej prawdzie świata. Stąd, gdy tylko spuścił długi materiał do ogrodu, oczekiwał z jeszcze większą niecierpliwością nadejścia chłopaka. Gdy ten wszedł i rozgościł się, Donghyuck spytał nieśmiało.
- Odpowiedziałbyś mi trochę dzisiaj o swoich rodzicach?
- Znowu? - spytał zdziwiony Mark.
- Tak, chciałbym wiedzieć, jak najwięcej o rodzicach mojego przyjaciela - powiedział ze szczerością książę. Czarnowłosy zareagował na tę odpowiedź śmiechem.
- Mamo opowiesz mi coś? - spytał drobnej postury chłopczyk.
- Dziecko drogie co tym razem? - odpowiedziała rozbawiona kobieta.
- Bo w sumie to ostatnio oglądałem, jak ptaszki mają małe ptaszki i tak pomyślałem. Jak to się stało, że się poznaliście? W sensie ty i tata - rozwinął swoją myśl synek. Kobieta o długich, kruczoczarnych włosach uśmiechnęła się rozmarzona.
- Ja i tata? Hmm... Już ci opowiem, tylko pomóż mi zasadzić te kwiatuszki, dobrze? - poprosiła mama chłopca. Po chwili synek już szedł do niej ze swoją niezawodną łopatką.
- Zatem gdy byłam trochę większa od ciebie, zostałam oddelegowana do królestwa zachodu.
- Zachodu? Ale przecież ty jesteś... - przerwał jej synek.
- Tak. Z północy. Markie, ale nie przerywaj mi, dobrze? - poprosiła. Chłopiec skinął głową, a ogrodniczka kontynuowała.
- Zatem znalazłam się w królestwie zachodu. Zostałam poinformowana, że potrzebowali kogoś do ogrodu jednego z hrabiów. Oczywiście nie miałam za bardzo nic do gadania, bo wiesz synku, świat jest okrutny i niestety niektórzy ludzie nie lubią innych. Ale ty taki nie bądź dobrze? - chłopiec zaczął energicznie kiwać głową.
CZYTASZ
cursed one among flowers • markhyuck
FanficGdzie na świecie nie grasują smoki, lecz prawo nakazujące zakaz zbliżania się dwóch klas społecznych - uszlachetnionej i tej gorszej. Czyli o tym jak czarnowłosy Mark był ogrodnikiem złotowłosego Donghyucka. • • • • • • • • • • angst • • • • • • • •...