Gdzie na świecie nie grasują smoki, lecz prawo nakazujące zakaz zbliżania się dwóch klas społecznych - uszlachetnionej i tej gorszej.
Czyli o tym jak czarnowłosy Mark był ogrodnikiem złotowłosego Donghyucka.
• • • • • • • • • •
angst
• • • • • • • •...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
•
Książę czekał na ten dzień bardzo długo. Był osobą zamkniętą w sobie, ale tylko na ludzi, nie na przyrodę. Motywy roślinne na tkaninach mąciły często w jego głowie, a świeże powietrze napawało szczęściem.
Kiedy więc wstał tego dnia o świcie i zauważył jaki piękny dzień się zapowiada, nie omieszkał się otworzyć drzwi balkonowych. Nie za mocno, ale też nie za lekko. Wręcz idealnie. Po tym zgodnie z codzienną rutyną do jego drzwi zapukał ktoś trzykrotnie.
Puk, puk, puk
Wtedy też Donghyuck otworzył je. Stała tam kobieta o pięknych złotych lokach, która ukłoniła się i podała mu tacę ze śniadaniem. Książę podziękował, a następnie już tylko w obecności własnych myśli - zjadł je. Po tym jedyne co mu zostało to zasiąść do maszyny i szyć nowe kreacje.
Czas mijał, a zapał Hyucka nie ustawał. Chłopak nie czuł głodu, będąc przyzwyczajonym już do takich sytuacji. Jedyne co sygnalizowało go o porach posiłku, były typowe trzykrotne puknięcia w drewno, a następnie widok kobiety. Po kolejnym posiłku chłopak wstał z chęcią skierowania się ku biblioteczce. Wtedy jednak nagle skrył się za kotarą, gdyż gdy jego wzrok uciekł ku ogrodowi, zauważył kogoś. Zaintrygowany powoli wychylił głowę i swoim bystrym wzrokiem zaczął podążać za chłopakiem. Jak zdążył się domyślić - zajmował się on kwiatami. Chodził od jednej roślinki do drugiej, podlewając je.
Książę wzdrygnął się jednak i z wrażenia przewrócił, gdy ów osobnik ściągnął swój słomiany kapelusz, a spod niego wyskoczyły czarne jak kruk kosmyki włosów. Donghyuck pierwszy raz w swoim życiu widział człowieka z kolorem innym niż złoty. Wszyscy wokół niego zawsze mieli taki odcień i chłopak był przekonany, że jest to po prostu normą. Po chwili Hyuck wstał, otrzepał swe skrojone czarne spodnie zrobione ze specjalnie sprowadzanego materiału z królestwa wschodu i z wielką ostrożnością ponownie się wychylił.
Na jego szczęście ogrodnik dalej miał ściągnięty kapelusz oraz zajęte myśli, przez co nie zauważył go jak na razie. Dał w ten sposób księciowi możliwość dalszej obserwacji jego włosów. W pewnym momencie Donghyuck mógł nawet zobaczyć jak młodzieniec, przeczesuje swe pukle swoją dłonią. Wtedy też Hyuck zmarszczył brwi, gdyż nie rozumiał, dlaczego jako ogrodnik nie nosił on rękawiczek. Po tym udało mu się zarejestrować poruszające się wargi chłopaka skierowane ku kwiatom.
Sekundy jednak dalej czarnowłosy wyczuł czyjąś obecność, a książę zauważając to w ostatniej chwili, skrył się. Czuł, że nieznajomy patrzy w stronę balkonu, dlatego modlił się w duchu, aby ten go nie zauważył. Nagły przepływ ciekawości przeszedł przez jego ciało aby znowu wyjrzeć za bordową kotarę, lecz odpuścił nie chcąc ryzykować ujawnieniem swej persony. Poza tym naraziłby się w ten sposób na wymianę słów, a tego akurat,
bał się najbardziej.
• • • • • • • • • •
Ahh, witajcie moi mili z przyszłości. Bardzo krótki rozdział prawda? Gdy teraz myślę o podziałach na szkicach to boje się, że takie sytuacje mogą się powtarzać. Następny rozdział na pewno będzie dłuższy niż ten, ale nie mam pojęcia o ile, bo fabularnie jest on podobnie ułożony co ten. Mam nadzieję, że mimo wszystko przyjemnie się go czytało.
19-03-2020 wasza autorka
Więc hejka? Chciałam krótko powiedzieć, że aby fabuła miała trochę kopa Hyuckie może szyć ubrania na maszynie, która jest jakby wynalazkiem swoich czasów, wiecie tylko szlachta może sobie na nią pozwolić. Poza tym - kurde. Aż mi głupio, że wrzucam tak krótki rozdział, ale z drugiej strony taka fabuła. Mam nadzieję jednak, że nie zrazicie się i będziecie czekać kolejny tydzień, na kolejny rozdział, love you.