10: plan

170 25 28
                                    

•

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czas zaczął tykać nieubłaganie. Po rozmowie z dnia poprzedniego Donghyuck wracał często do chwil spędzonych z czarnowłosym. Przez całą noc nie mogąc zmrużyć oka, wspominał wymiany zdań, jakie miał z nim okazję przeprowadzić. Gdy rozmyślał tak, w pewnym momencie jego okno otworzyło się. Zimny wiatr zawiał mocno przez otwartą przestrzeń. Książę wstał szybko i zamknął je. Czując przechodzące przez niego dreszcze, zdał sobie sprawę, jaki los czeka Marka za kilkanaście dni. Wtedy też dobiła go dodatkowa informacja. Ścięte spodnie chłopaka. Pamiętał, że ogrodnik nigdy nie miał ściętych spodni, co teraz mogło okazać się przekleństwem zimnych nocy. Z przejęcia aż zakrył swą dłonią usta.

- Ach czemu to akurat jego? - spytał sam siebie. Powoli dochodziła do niego świadomość, jak mocno polubił swojego przyjaciela w zaledwie jedną strefę księcia południa. Ich rozmowy często ograniczały się do zwykłych przywitań, lecz mimo wszystko czuł on pewnego rodzaju więź z mężczyzną. Stąd, gdy jego wzrok po wielu godzinach przemyśleń, tuż nad ranem padł na szafy z materiałami, a kogut głośno zapiał, zapowiadając rozpoczęcie drugiego dnia okresu pięknego, książę bez kolejnej chwili zastanowienia wstał z łóżka i siadł do pracy. Jego plan zrodził się nagle, jednak przez brak czasu nie miał on chwili do stracenia. Sen mógł poczekać, a póki czuł się na siłach, zdecydował się do wzięcia sprawy w swoje ręce. Jego cała uwaga skupiona była na szyciu. Nawet codzienne pukanie nie potrafiło wyrwać go z transu. W ten sposób minęły pierwsze dwa dni i dwie nocy, podczas których Donghyuck nie odchodził od biurka. Jedynie na noc na kilka zaledwie godzin kierował się do łóżka, aby zregenerować siły tylko po to, aby jego wzrok pozwolił mu na wykonanie precyzyjnej pracy. Dnia trzeciego o poranku w progu jego pokoju jak zawsze pojawił się pan Doyoung - tym razem jednak z zatroskaną twarzą. Słyszał bowiem o niechęci do jedzenia, jak i sam zauważył dziwne zachowanie księcia. Gdy więc po raz kolejny zobaczył go przy pracy, podszedł delikatnie i spytał.

- Czy potrzebujesz czegoś książę? Od niespełna trzech dni siedzisz tylko przy biurku i tak jak rozumiem, że jest to twoje zainteresowanie, tak nigdy nie widziałem, abyś pracował tak sumiennie i bez wytchnienia.

Na te słowa Donghyuck westchnął ciężko. Nie zamierzał się tłumaczyć ze swoich planów, lecz jednocześnie doceniał starania pana domu. Nie chcąc jednak zbędnie zajmować swej uwagi, machnął delikatnie na mężczyznę, aby odszedł. Wtedy też pan Kim otworzył szerzej oczy, będąc oburzonym. Zdawał sobie sprawę z kaprysów księcia, lecz nigdy nie doświadczył ich tak dokładnie. Zmarszczył więc brwi, a następnie już bez krzty troski wyszedł z pokoju. 

Ta jednak nie opuściła zaniepokojonego ogrodnika, pracującego w ogrodzie. Nie widział Donghyucka od zaledwie dwóch dni, a mimo to zdawał się to dla niego ogrom czasu. Często między sadzeniem nowych roślin a podlewaniem innych, wyglądał czy przypadkiem nikt go nie woła, bądź czy jakaś postać nie pojawiła się na balkonie. Jak na razie jednak nic takiego się nie stało, co lekko zasmuciło Marka. Gdy jednak jego humor gasł, przypominał sobie o zamiłowaniu księcia do książek. Na jego twarz wpływał uśmiech na wspomnienie zapału, z jakim Donghyuck opowiadał o fabule jednej z nich. Po którymś razie zdał sobie sprawę, iż takie zainteresowanie potrafi pochłonąć wszelką uwagę człowieka, stąd od tamtego czasu nie narzekał już więcej. W jakim jednak błędzie był, skoro to książę już ósmy dzień rozpoczął od szycia. Jego siły każdego poranka opadały, lecz gdy tylko chciał zaprzestać, spoglądał w odbijający się w lustrze balkon i nagle jego ciało z powrotem przepełniała jakaś nieznana energia. 

- Igły, nici. Nici, igły - powtarzał jak mantrę panicz. Poprawił swoje okulary, przeczesał dłonią niemyte od dawna włosy, a następnie wstał od biurka. Po raz kolejny już w przeciągu tych kilku dni udał się w kierunku szaf z materiałami. Tym razem jednak gdy otworzył jedną z nich, zamarł. 

- Jak to się skończyły?! - spytał sam siebie przerażony. Pod wpływem emocji zaczął otwierać coraz to kolejne szafy, aby ujrzeć podobny widok.

- Jak mogłem to przeoczyć?! - Donghyuck padł na kolana i pociągnął mocno za swoje złote kosmyki. Pod wpływem złości stuknął kilkukrotnie o podłogę głową, a następnie wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Siedział tak przepełniony bezsilnością przez dobre kilka minut, kiedy to nadeszła pora ostatniego posiłku tego dnia. Gdy usłyszał owe puknięcia w drewno, zerwał się z podłogi. Kiedy złotowłosa kobieta ujrzała chłopca, z wrażenia aż zaniemówiła. 

- Przyprowadź tu pana Doyounga, proszę - powiedział na jednym wdechu Donghyuck, a widząc spojrzenie kobiety, poprawił swoje włosy i przybrał już nieco spokojniejszą mimikę. Gdy pani odeszła, Hyuck czekając, starał się dojść do jakiegoś porządku. 

- Widzę, że drogi książę, jednak zmienił zdanie - powiedział Doyoung, nadal mając urazę do chłopaka za poranne zignorowanie jego pytania.

- Tak. Przepraszam cię panie Kim. Czy mógłbym prosić o zamówienie jak najszybciej tkaniny z królestwa północy? - spytał Donghyuck.

- Oczywiście, tkaninę będziesz mógł ujrzeć w takich razie najpewniej za cztery dn...

- Jak to?! - spytał z kolejną falą przerażenia. Doyoung omijając niekulturalne przerwanie wypowiedzi, zmarszczył brwi na reakcję, jaką otrzymał od Hyucka.

- A-a z królestwa zachodu? - spytał.

- Drogi książę, z królestwa zachodu transport byłby za pięć dni - odpowiedział pan domu. Widząc jednak odpływające życie z twarzy chłopaka, dodał. - Niestety z królestwa wschodu także zajmie to pięć dni, a z naszego królestwa aktualnie materiałów nie ma. Czy wszystko w porządku?

- Tak, tak... W takim razie poproś o dostawę materiału i z północnego, i wschodniego...i zachodniego - powiedział nieobecnym lekko głosem Donghyuck. - Dziękuję, to wszystko, co potrzebowałem.

Doyoung jakby niepewny sytuacji odczekał kilka sekund na kolejną ewentualną reakcję księcia, lecz po braku jej, wyszedł z pokoju. Książę za to zdając sobie sprawę, jak niemożliwe jest dokończenie jego planu, coraz bardziej się łamał. Po raz pierwszy w życiu zależało mu na czymś tak bardzo. Czemu więc musiał być tak daleko, a tak blisko od zakończenia. Czując, że słońce zachodzi już tego dnia, udał się do łazienki. Tam spędził o wiele więcej czasu niż zazwyczaj, rozmyślając nad rozwiązaniem. Wszystkie jego prace były wysłane na wystawy. Nie miał jak z nich skorzystać. Czy zdoła mu się w takim razie znaleźć jakiekolwiek wyjście? Kiedy ubrał się do snu, spojrzał ostatni raz w kierunku balkonu. Uśmiechnął się smutno, a gdy położył się do łóżka, powiedział tylko delikatnie do jakiejś wyimaginowanej postaci.

- Wymyślę coś. Obiecuję.

• • • • • • • • • •

Jak myślicie, co wymyślił Donghyuck? 

17-06-2020
wasza autorka

Jak coś jestem w Koreii i jest już 26

26-10-2020
wasza autorka

cursed one among flowers • markhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz