27: książę

163 31 35
                                    

•

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Każdy zabiegany. Pogoda, zwierzęta, ludzie. Dzisiejszy dzień był ostatnim w okresie brzydkim i każdy przygotowywał się do rozpoczęcia okresu księcia południa. Wiatr wiał. Ptaszki czyściły gniazdka. Zimowe rośliny więdły, a inne przygotowywały się do zakwitnięcia. Mark w ogrodzie hasał od kwiatka do kwiatka. Donghyuck szył, cerował, nawlekał nić, ucinał ją. Pan Doyoung zarządzał domem, porządkami w kuchni, aby wielkie przywitanie strefy księcia południa było dopięte na ostatni guzik. Wszyscy z utęsknieniem czekali na ocieplenie otoczenia i możliwość zaczerpnięcia przyjemnego powietrza. Każdy zdawał się żyć w swoim świecie, ale jednocześnie podążać w tym samym kierunku.

Kiedy nadszedł czas wieczornego spotkania, dwójka przyjaciół czuła się jak w innym wymiarze. Gdy spotkali się jak zawsze, nie rozmawiali jak zwykle na byle jaki temat. Nie poruszali kwestii niewygodnych. Jedynie patrzyli na siebie w ciszy, nie chcąc burzyć owej atmosfery. Donghyuck wstał po pewnym czasie i podchodząc uprzednio do szafy, wyciągnął z niej zapakowany strój.

- Weź to i ubierz, proszę - powiedział, podając go Markowi. 

Ten bez zająknięcia udał się do łazienki, chcąc spędzić ten wieczór, najpiękniej jak się dało. Gdy rozpoznał, co kryje się pod pokrywą, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Chcąc jednak ograniczyć każdą możliwą sprzeczkę tego dnia, posłusznie założył odzienie na swe ciało. Gdy wyszedł już z pomieszczenia, a wzrok Donghyucka ujrzał ogrodnika, sam nie wierzył w to, co widzi. Mark wyglądał jak wyciągnięty z bajki książę. Włosy jego czarne współgrały wręcz idealnie z białą jak chmurka koszulą, która ze swoimi bufkami, kryła się pod złotą kamizelką, przeciągniętą gorsetem. Na to wszystko Mark założoną miał marynarkę z elementami charakterystycznymi dla królestwa południa, a spodnie jego, mimo że obcisłe, idealnie uwydatniały szczupłe nogi chłopaka. Na jego stopach zaś, mimo że Donghyuck nie był szewcem, leżały czarne buty, z białymi jak i złotymi wstawkami. W ręku zaś trzymał swe magiczne rękawiczki. Gdy podszedł powoli do Hyucka, położył je na stoliku.

- Weź je dzisiaj wieczorem - odpowiedział, a gdy Donghyuck założył je, poprosił.

- Zatańcz ze mną tej nocy Mark - a ogrodnik nie odrywając swych oczu od tych Hyucka, odpowiedział.

- Ależ ja mam dwie lewe nogi.

- Zaufaj mi - i tak też się stało. 

Donghyuck łapiąc delikatnie dłonie przyjaciela, przyciągnął lekko do siebie. Nie tracił jednak nabytej odpowiedzialności, więc nadal uważając na dystans, ruszał swym ciałem najmniej gwałtownie jak umiał. Walc przygrywał im niestety jedynie w ich własnych głowach. Patrzyli na siebie z lekką dozą nieśmiałości, nie próbując jednak od siebie uciec. Żaden z nich nie chciał stracić nawet najmniejszego szczegółu z tego wieczoru. W pewnym momencie jednak Hyuck nie wytrzymał i spojrzawszy ostatni raz na Marka, zgasił świecę. Wtedy też Mark jakby czując się pewniej, przyciągnął złotowłosego bliżej niż przedtem, chcąc poczuć jego obecność jeszcze mocniej. Sunęli powoli po podłodze sypialni, wczuwając się w ich własny świat, gdzie liczyli się tylko oni. Ich nogi, mimo że nie zgrane, tworzyły parę idealną. Ich dłonie, mimo że różne, pasowały do siebie jak ulał. Ich oczy, mimo że pokryte ciemnością, odnalazły się mimo wszystko. 

Donghyuck płynąc w tańcu, czuł się jak na balu. Pięknym, wystawnym, takim na jakim przebywał nie raz jako dziecko. Często przypatrywał się gościom, pochłaniając ich wdzięk i chcąc prezentować się tak w przyszłości. Lecz tym razem nie pragnął tego. Będąc teraz na takim wydarzeniu to nie on świecił. To jego książę Mark promieniał jak jedyna gwiazda na niebie. Każdy patrzył, podziwiał, lecz tylko on Donghyuck miał prawo robić to na wyłączność. Miał wrażenie, że to co się właśnie dzieje, jest przepełnione jakąś magią, jednak nie chciał, aby ten wieczór się kończył. Jutro mogło nie nadejść, jeśli miałby się tak czuć do końca swych wspomnień. 

Mark za to patrząc w oczy przyjaciela, czuł się, jakby tańczył wśród kwiatów na polanie. Strumyk gdzieś w oddali płynął, ptaszki ćwierkały, a on i złotowłosy niczym leśne istoty, przemieszczały się wśród roślin. Ich stopy dotykały trawy, która łaskotała ich skórę, lecz zauważali tylko siebie. Pełne wdzięku hasały po łące, wolne, szczęśliwe po wsze czasy. Były same, lecz nie odczuwały samotności, bo miały siebie. Posiadali kogoś dla kogo byli stworzeni, dla kogo się narodzili.

Lecz w pewnym momencie muzyka przestała grać w ich głowach, a oboje stanęli w miejscu, dalej trzymając się za dłonie i oddychając szybko. Mark przyciągnął wtedy Donghyucka do siebie tak blisko, że nie dzieliło ich nic. Książę mógł usłyszeć nawet dudniące serce chłopaka. Stali tak w miejscu przez kilka chwil, łaknąc tej atmosfery, jaka panowała. Gdy odsunęli się od siebie, wpatrywali się jeszcze przez kilka minut w ciemność, widząc jednak swymi oczami wyobraźni drugą osobę. Po pewnym czasie jednak Mark wyszedł do łazienki, zapalając uprzednio świecę, dając w ten sposób ostatnią szansę Donghyuckowi do zobaczenia jego jakże wyjątkowego wyglądu. Książę widząc, jak ten kieruje swe kroki do łazienki, widział jak powoli jego aura magicznego królewicza znika, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Dla niego jednak nie miało to znaczenia, bo wiedział, że już nigdy nie spojrzy na niego tak samo. Przepełniony emocjami, skierował swe nogi do łóżka, gdzie miał zamiar oczekiwać na Marka. Nie czekał jednak długo. Ten pojawiając się w pokoju, od razu skierował swe kroki do posłania, a gdy już ciemność nawiedziła ich ponownie, przysunął się do przyjaciela i poprosił go cicho.

- Zamknij oczy Hyuckie.

I tak też zrobił. A wtedy, Mark wypełnił złożoną na początku ich znajomości przysięgę i zaczął śpiewać cichutko tylko dla Donghyucka piosenkę na dobranoc. Głaskając chłopaka po głowie, muskał jego ucho wargami, wprawiając je w ruch.

He looks like a blue parrot
Would you come fly to me?
I want some good day, good day, good day
Good day, good day
Looks like a winter bear
You sleep so happily
I wish you good night, good night, good night
Good night, good night

Imagine your face
Say hello to me
Then all the bad days
They're nothing to me
With you

Winter bear
Ooh, ooh, ooh
Sleep like a winter bear
Ooh, ooh, ooh
Sleep like a winter bear*


Złotowłosy pod wpływem tego wszystkiego, czuł się jeszcze lepiej niż poprzednio. Skupiał całą swoją uwagę na melodyjnym głosie czarnowłosego, a gdy słowa ustały, czuł się na tyle senny, iż tylko kilka słów udało mu się powiedzieć.

- Dziękuję i dobranoc mój książę - i zapadł w sen. Mark słysząc to, odpowiedział równie cicho i sennie.

- Dobranoc mój Donghyuckie - także odpływając do krainy marzeń. Jedyne co przepłynęło przez ich myśli tuż przed straceniem świadomości to wieść, iż są już pewni, czym jest ta miłość, o której tak czytali i słyszeli.

• • • • • • • • • •

*Winter Bear by V from BTS

• • • • • • • • • •

i jak? nie schrzaniłam? XD

24-06-2020
wasza autorka

oceńcie plis, pierwszy raz takie coś robie

01-02-2021
wasza autorka

cursed one among flowers • markhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz