Dziękuję diiaphxnousy_ za CUDNE kolaże ❤️❤️Jak zrobicie w tym rozdziale spam komentarzami, piętnasty (jeden z moich ulubionych) wpadnie jeszcze na początku tygodnia. Chciałabym was jakoś zmotywować do większej aktywności, bo widzę, że czytacie, ale nie mam od was żadnego odzewu...
Siedzieliśmy we troje w moim pokoju. Zjedliśmy jedzenie, które przywiozła szatynka, i rozmawialiśmy. Przypominało mi to chwilę, jak rok temu Amy musiała podzielić się ze mną tym, co działo się w jej domu lub tę, która miała miejsce dwa lata temu, gdy Dylan przeżywał, że Camilla Firestone dała mu kosza. Ona kończyła szkołę, on zaczynał i choć nawet sam blondyn wiedział, że to się nie uda, czuł rozczarowanie tamtą sytuacją. Jayden mimo wszystko miał klasę, więc nie obnosił się ze swoimi uczuciami przed innymi, podobnie jak niewielką fortuną jego rodziny. Wiedział, że to niestosowne. Pasował na jakiegoś modela albo sprawiedliwego polityka. Co do Connor... och, mimo jej młodego wieku, widziałam ją w porządnej korporacji. Zawsze chciała mieć własną firmę i, jak słowo dać mogłam, właśnie tam ją widziałam. Rozszerzała angielski, hiszpański i geografię, bo chciała, by jej firma współpracowała z Hiszpanami. Miałą jedynie siedemnaście lat i dokładny plan na całe życie, choć nie powinno mnie to dziwić. Nigdzie nie ruszała się bez swojego notatnika, w którym wszystko rozplanowywała. Kiedyś mnie to irytowało, ale potem stało się dla mnie charakterystycznym znakiem niczym ex libris w książce.
– Więc... Tony podpisał cyrograf – podsumowała grobowym tonem Amy, gdy wszystko jej opowiedziałam. Grzmot rozniósł się po całej okolicy, dodając powagi tej sytuacji.
– Tak, dlatego nie mogę się z nim przyjaźnić – pociągnęłam dalej. Zabrzmiało to tak egoistycznie, bo przecież szatynka się nim zauroczyła, a ja wciąż mówiłam o sobie. – Ale wy wciąż możecie się spotykać. – Uśmiechnęłam się krótko.
– Wszystko się ułoży, słońce. – Jak zwykle troszczyła się o mnie bardziej niż o samą siebie. Kochałam ją, nasze małe i prywatne słońce, które nigdy nie gasło i swoją osobą każdemu poprawiało humor.
– To wszystko jest chore – wyrzucił z siebie blondyn, trzymając w dłoni szklankę z wodą. Wpatrywał się w nią w taki sposób, jak gdyby szukał w niej ratunku.
– Wciąż denerwuje mnie zachowanie Frightona – burknęła nagle Amy, stawiając szklankę z sokiem pomarańczowym na drewnianej podłodze, na której siedzieliśmy. – Jak mógł to powiedzieć? Ugh, mogłam wejść do środka i coś zrobić.
– Mała, dobrze, że ty niczego nie zrobiłaś. Dylana powalił na łopatki – wyznałam, pociągając łyk swojego napoju ze szklanki.
– Chwila, chwila! – Dylan odstawił naczynie obok siebie i uniósł obie dłonie w górę. – Ja go pierwszy powaliłem, dobra? A potem mnie wziął z zaskoczenia.
CZYTASZ
We are drowning in the dark
RomanceThe first part of the ''Darkness'' trilogy ~ Tonęliśmy, dławiąc się mrokiem. Byliśmy jeszcze niżej niż piekło czy dno. Tkwiliśmy tam, gdzie nie dociera dźwięk i jasność świata. W ciemności. A tam wiara umierała wraz z nami. Bo kim my byliśmy? Zw...