Epilog

6K 236 1.7K
                                    

Ten rozdział ma ponad 16 000 słów i kończy się moją pogrubioną notką. Koniecznie ją przeczytajcie! x

Czeka was pewne... zaskoczenie.

NIECH ROZPĘTA SIĘ CHAOS

Jakim cudem wakacje tak szybko zleciały?

Właśnie to pytanie zaprzątało mój umysł od samego rana, gdy to o piątej się przebudziłam i wpatrywałam w okno z myślą, że tylko dwa dni dzieliły mnie od powrotu do szkoły. Od zawsze ten czas mnie przytłaczał. Moja barwna wyobraźnia kreowała sobie różne wizje nowego roku. Ten jednak miał różnić się od tych wszystkich, ponieważ ostatni, a zarazem najcięższy rok edukacji, kończyłam egzaminami, które miały potem dać mi jasność co do mojej przyszłości. Ponadto zbliżały się moje siedemnaste urodziny, a ja tak bardzo nienawidziłam ich obchodzić i się starzeć. To nie było nic osobistego, po prostu nie przepadałam za zbyt wielką uwagą odnośnie mojej osoby. Ten dzień, a zarazem trzydziesty sierpnia był dniem urodzin Regana Westa. Kogoś, kogo nawet nie śniłam poznawać, a do dopiero obchodzić urodziny. Mimo wszystko bardzo się cieszyłam, że mogłam choć na moment wczuć się w sytuację inną niż tą, którą przeżywałam na co dzień. Bo widziałam, że świat prezentował się jeszcze inaczej, niż myślałam.

W nawyku miałam, że liczyłam gwiazdy. Z tego też powodu, gdy byłam naprawdę mała, tata zamontował mi świecące się w ciemności małe punkty na suficie. W dzień, gdy niebo było pochmurne, także mieniły się zielonym światłem. Mój nawyk pozostał i choć znałam dokładną ilość tych małych punkcików, wciąż z równie głębokim zainteresowaniem wpatrywałam się w nie, licząc w skupieniu. Bo to odciągało mnie od myśli. Od rozterek, od problemów, od wspominania ludzi i ich słów, które wciąż uderzały na nowo, ilekroć choćby na moment przeleciały przez mój umysł. Być może właśnie te myśli, które odganiałam od siebie, przygwoździły mnie tamtego dnia do łóżka powodując, że wstałam z niego dopiero o jakiejś ósmej.

– Dzień dobry – powiedziałam, wchodząc do kuchni w swojej piżamie w odcieniu szarego. W pomieszczeniu siedziała Caroline, ale także mój tata. Rudowłosa kobieta często przebywała w naszym domu, a nawet zdarzało się, że w nim nocowała. Pogodziłam się z jej obecnością i szczerze, nie przeszkadzała mi.

– Dzień dobry i miłego dnia – odpowiedziała, siedząc ze szklanką soku przy stole i obserwując mnie znad ekranu swojego smartfona. – Jakie masz plany na dzisiaj? – zagaiła, gdy bezceremonialnie klapnęłam na jednym z krzeseł. Tata skupiony był na jakimś ważnym artykule w gazecie i nawet nie zaobserwował mojej obecności.

– Wybieram się na urodziny mojego kolegi, wspominałam o tym tacie. – Spojrzałam na mężczyznę, który niby siedział z nami przy stole, ale chyba jedynie ciałem, nie duchem. – Tato?

– Hm? A, tak, Ronnie wybiera się na urodziny, wszystko wiem i się zgodziłem – potwierdził jakby z automatu. Nie mogłam jednak pozbyć się wrażenia, że był mocno czymś przybity. Właściwie od paru dni taki się wydawał i myślałam, że to przez naszą cichą wojnę, jednakże od jakiegoś czasu było między nami lepiej. Więc co mogło być na rzeczy?

– Tato, wszystko w porządku? – zapytałam, asekuracyjnie spoglądając na kobietę naprzeciw mnie. Liczyłam, że może ona coś wiedziała.

– Tak, jest dobrze – odpowiedział, składając gazetę. – Jadę dzisiaj na ryby z sąsiadem, więc uważaj, bo mogę być w pobliżu – dodał, przelotnie zerkając na mnie z bladym uśmiechem. Po chwili wstał i dopił zapewne już zimną kawę. – Wołajcie, jeśli będzie potrzeba.

Po tych słowach czterdziestoczterolatek wyszedł z kuchni tak szybko, że nie zdążyłam nawet otworzyć ust, a co dopiero pomyśleć, żeby cokolwiek odpowiedzieć. Naprawdę mocno się stresowałam stanem taty. Coś złego musiało się stać, a ja zastanawiałam się, czy zamierzał mi powiedzieć, co. Zawsze byliśmy dla siebie bliscy i otwarci, choć wiele razy relacja ta się łamała czy po prostu chwilowo kruszyła, nie zamierzałam nigdy tracić z nim tego, co przez ten długi czas udało nam się zbudować. Kochałam go i pragnęłam dla niego szczęścia, a w tym samym czasie wyszedł z pokoju, nie rozmawiając ze mną o tym, co go gryzło. A gryzło na pewno, przecież unikał mojego wzroku. Miałam jednak nadzieję, że kobiecie obok mnie uda się rozwiązać zagadkę jego stanu i powiadomi mnie o wszystkim, bo dobro mojego taty liczyło się dla mnie najbardziej.

We are drowning in the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz