27. Nie wierzę, że to robię.

4K 229 1K
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Dni mijały i w końcu nadszedł przeddzień spektakularnego balu w Jersey City, na którym to miał się wydarzyć przekręt godny samego filmu Focus, który obejrzałam w końcu z Dylanem i Amy, gdy w poniedziałek wieczorem się u mnie zjawili. Miałam nadzieję, że nam uda się przeprowadzić tę akcję tak samo, jak to było w filmie, chociaż i tak nie myślałam zbyt optymistycznie w tej kwestii. Lepiej się pozytywnie zaskoczyć na swoich przekonaniach niż brutalnie rozczarować. Poza tym, i tak od dłuższego czasu moje życie nie było tak sielankowe, jak przed poznaniem pewnego bruneta, który stanął na mojej drodze.

– Tato, przyjedzie do mnie Rosaline Trainor. Mam nadzieję, że to nie będzie problem – powiedziałam cicho, gdy jedliśmy obiadokolację w salonie. Pieczony kurczak nie chciał przejść przez moje gardło, gdy tak w ciszy próbowaliśmy skonsumować przyrządzone przeze mnie danie. Zbyt drętwa atmosfera wcale nie sprzyjała jedzeniu. 

– Oczywiście, że nie – odpowiedział, próbując okazać jak najwięcej entuzjazmu. – Ross jest naprawdę wspaniałą osobą.

– Wiem o tym. – Wzruszyłam ramionami i wzięłam kęs kurczaka, by niczego już nie mówić. Resztę posiłku zjedliśmy w absolutnej ciszy i żadne z nas nie umiało jej przełamać. Żadne z nas nie próbowało nawet jej przełamać. Powody przecież były oczywiste.

On mi nie ufał, a ja czułam się niezrozumiana.

Po posiłku zaszył się w swoim pokoju i prowadził rozmowę z Caroline. Ich relacja musiała być już naprawdę poważna, skoro mój ojciec często do niej jeździł albo rozmawiali codziennie wieczorami czy to przez Skype, czy przez telefon. Nie miałam jednak mu tego za złe. Zasłużył na szczęście, nie zamierzałam mu go odbierać, chociaż czułam się chwilami tak bardzo zagubiona i samotna w tym wszystkim. Też powinnam sobie znaleźć kogoś, kto by nie miał problemów i zatargów z grupami przestępczymi, ale życie to suka, bywało różnie.

Usłyszałam dzwonek do drzwi i zeszłam (tym razem powoli) na dół. Wciąż wspominałam jak wpadłam na ścianę w poniedziałek. Cud, że nie miałam żadnego siniaka. Na szczęście, bo kolejnych problemów bym nie zniosła. I kiedy na progu drzwi zobaczyłam uśmiechniętą dzwudziestojednolatkę, wiedziałam, że nie mogło być tak źle. Jej szczery wyraz twarzy raził blaskiem. Przy niej nie dało się smucić. I bardzo cieszyłam się, że ją poznałam.

– Hej, słońce – rzuciła na powitanie Rosaline, tuląc mnie jedną ręką. W drugiej trzymała pokrowiec z, jak mi się zdawało, sukienką dla mnie.

– Hej, Ross. – Uśmiechnęłam się szerzej, gdy się od siebie odsunęłyśmy i zamknęłam drzwi na klucz. – Cieszę się, że przyjechałaś.

– Ja też – odparła, ale nie mogłam w tamtej chwili rozpoznać jej emocji. Mieszały się w nich smutek, roztargnienie, ale też chęć zakrycia ich radością i pozytywnym nastawieniem. – Witam, panie Gryffin – dodała, spoglądając za moje plecy.

We are drowning in the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz