17. Wróć do mnie.

4.8K 255 1K
                                    

Następny za dwa tygodnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Następny za dwa tygodnie. W przyszłą niedzielę widzimy się w L'odio :)

Miłego czytania <3


Prawie całą niedzielę spędziliśmy poza domem rodzinnym. Ubiegłej nocy padłam na materac i leżałam jak długa, zbyt zmęczona na narzekanie na kurz w pokoju. Pływanie całkowicie wyssało ze mnie energię, tak samo jak z Frightona, bo nie mówił za dużo i nie poczęstował mnie ani jednym typowym dla siebie tekstem.

Dzisiaj też ogarnialiśmy dom, choć tak naprawdę ta kwestia zeszła całkiem na drugi plan, bo za każdym razem, kiedy robiliśmy coś w tym kierunku, on to po prostu przerywał i odwalał coś głupiego, co kończyło się tym, że odciągał od roboty również mnie.

Mimo pokomplikowanych spraw w moim życiu czułam się dobrze. Lepiej niż w ostatnim czasie. Thomas był miły, co mnie dziwiło, ale nie komentowałam tej zmiany. Chociaż sprzątaliśmy, co mogło wydawać się nudne, było wręcz przeciwnie. Zjechaliśmy po schodach ze starych sanek, które znaleźliśmy w piwnicy. Ta scena przypominać miała Kevina samego w domu, ale zasadniczo od niej odbiegała. Efekt okazał się zupełnie inny, a przypominał mi o tym siniak na kolanie.

– Dark, mogłabyś ruszyć swoje cztery litery? – Usłyszałam głos Feara gdzieś przed sobą. Szliśmy spory kawał w las, żeby zrobić ognisko na polanie.

Dlaczego nie na plaży?

Bo Thomas Wariat Frighton wolał zrobić je na polanie w lesie.

– Ty mnie w to wrobiłeś – wypomniałam mu, straszliwie się męcząc. Szliśmy bardzo długo, a polany dalej nie widziałam. Patrzyłam w ziemię, bo samo unoszenie głowy wysysało ze mnie trochę energii. Wtedy też weszłam w Feara. – Czemu się zatrzymałeś?

– Jak bardzo byłabyś zła, gdybym powiedział, że się zgubiliśmy? – spytał nagle i spokojnie odwrócił się w moją stronę.  

– Co?!

– Zgubiliśmy się – sapnął i usiadł na pieńku.

– To nas odgub – wymamrotałam, rozglądając się po lesie. Nigdy nie zdarzyło mi się zgubić w lesie, bo rzadko w nim przebywałam. W Atlantic City takie skupisko drzew to rzadkość, a akurat musieliśmy się tu zgubić.

– Bo to takie proste – prychnął, wyciągając rothmansa. Włożył go sobie między wargi. Czarną zapalniczką go odpalił i swoje przybory pod nazwą ,,bad boy starter pack'' umieścił ponownie w kieszeni bluzy.

– Mogę ci zadać pytanie?

– Nie dałem ci, bo mam mało – rzucił szybko, a ja przewróciłam oczami. Nie byłam uzależniona od papierosów! Cóż, nie jak on.

– Nie to, inne – wyjaśniłam i ostrożnie usiadłam na wpół złamanym drzewie.

– Strzelaj, Gryffin – mruknął, strzepując popiół na ziemię.

We are drowning in the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz