Perspektywa Anny
Nadszedł ten dzień. Z samego rana miałam wyjechać z Shawnem w podróż do Madrytu w Hiszpanii, gdzie miał odbyć się pierwszy koncert bruneta podczas tej trasy. Tego dnia wstałam o szóstej, aby na spokojnie się przygotować do wyjazdu. Wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i po porannej toalecie dopakowałam resztę rzeczy do walizek. Tata i brat pomogli mi znieść wszystkie moje manatki do przedpokoju, gdzie mieliśmy się pożegnać. Rozmawialiśmy o wszystkim, rodzice cały czas mówili mi, że mam uważać, a rodzeństwo radziło, abym się porządnie zabawiła. Rozmawialiśmy tak, aż do przyjazdu busa. Jacyś ludzie zabrali moje rzeczy i powiedzieli, że gdy tylko będę gotowa, mam wsiąść do pojazdu. Nie kazali mi się pospieszyć czy tym podobne, za co byłam im bardzo wdzięczna.
Nie mogłam przestać tulić moich rodziców i rodzeństwa. W końcu miałam nie widzieć ich przez dwa miesiące. Nie wiem jak Shawn daje radę tak długo nie widywać rodziny, bo przecież to nie jest jego pierwszy wyjazd, a jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby się komuś na to żalił.
- Można? - zapytał cicho Shawn wchodząc do naszego domu.
Moja mama uśmiechnęła się do niego i grzecznie zaprosiła do domu. Chłopak odwzajemnił uśmiech, ale widząc morderczy wzrok mojego taty, zdrętwiał. Mężczyzna patrzył na niego przymróżonymi oczami i powiedział zdanie, którego nauczył się specjalnie na tą okazję:
- Masz tam o nią dbać i nie pozwolić, aby coś złego jej się stało, zrozumiano?
- Pewnie. - odpowiedział szybko brunet.
Spojrzałam na moje rodzeństwo i cała nasza trójka wybuchła śmiechem. Mój tata i jakiekolwiek "groźby" w ogóle się ze sobą nie łączą, a fakt, że nauczył się tego zdania tylko po to, żeby dać przestrogę mojemu przyjacielowi, jeszcze bardziej mnie śmieszyło. Poza tym pytał się Kasi już kilkakrotnie o poprawną wymowę, żeby jak on to mówi ''chłopak dokładnie wszystko zrozumiał''.
- Na pewno weźmie sobie te słowa do serca. - parsknęłam przytulając tatę po raz ostatni - Kocham was, pamiętajcie.
- Weźmiemy sobie te słowa do serca. - powiedział "oburzony" mężczyzna.
Po raz ostatni uściskałam wszystkich i po krótkich, ale bardzo wzruszających słowach odeszłam z Shawnem do busa. Chłopak rówież się pożegnał i zapewnił wszystkich, że się mną zaopiekuje. Oczy miałam szklane od łez, ale nie pozwoliłam im wypłynąć, bo nie chciałam rozpoczynać największej przygody mojego życia od płaczu.
Shawn zauważył moje wzruszenie, ale nie komentował go. Pomógł mi wejść do pojazdu i zapoznał mnie z całą ekipą ze środka. Wszyscy byli bardzo mili, ale nie byłam pewna, czy dlatego, że jestem przyjaciółką osoby dla której pracują, czy naprawdę cieszyli się z poznania mnie.
Po kilku formalnościach i oprowadzeniu mnie po busie usiedliśmy z brunetem w ''kuchni''. Powiedział mi, że nie zawsze będziemy podróżować busem, ale też samolotami. Podobno pierwsza połowa trasy w większości przewiduje jazdę małym domkiem, ale druga ma w sobie dużo lotów samolotem.
- Tak bardzo Ci dziękuję. Nie wiem jak się odwdzięczę. - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Nie ma za co. Dobrze wiesz, że dla mnie to też niesamowity prezent. - uśmiechnął się słodko - Ważne, żebyś się dobrze bawiła, a ja już o to zadbam.
- Niby jak?
- Na początek coś, żebyś przypadkiem nie była za szczęsliwa. - rzekł Shawn i podszedł do jakiejś szafki. Zaczął w niej grzebać, aż w końcu znalazł małe pudełko. Wyciągnął je i z dumą i podstawił mi pod nos. - Oto gra, w której zawsze wygrywam. Podczas rozgrywki nie ma żadnej taryfy ulgowej, więc możesz się już przygotować na klęskę.
- Śmieszny jesteś. Myślisz, że nie wygram z Tobą w monopoly wersja podróżnicza?
- A niby kto lepiej ode mnie zarządza wydatkami? - zapytał podnąsząc brew.
- Każdy. - zaśmiałam się - Nie wiem czy pamiętasz, ale właśnie ufundowałeś wycieczkę po Europie swojej koleżance, którą pierwszy raz na oczy zobaczyłeś tydzień temu.
Shawn przewrócił oczami i zaczął rozkładać grę na małym stoliczku, w czym od razu mu pomogłam.
- Po pierwsze, nie jakiejś tam koleżance tylko Tobie, a po drugie to nie zmienia faktu, że jestem świetny jeżeli chodzi o inwestycję czy wydatki.
- Powiedzmy... Gdzie są pionki? - zapytałam.
- Emm... - chłopak podrapał się po głowie - Chyba się kiedyś zgubiły, ale za to mamy to! - chłopak chwycił w ręcę paczkę chrupek.
- A wiesz, że wszystkie są takie same, więc ich nie rozróżnimy?
- Kurde, o tym nie pomyślałem.
- Macie tu płatki? - zapytałam, wstając i rozglądając się po szafkach.
- Dolny, prawy róg. - podpowiedział mi Shawn wskazując odpowiedni kierunek.
Wyciągnęłam zdobycz i wysypałam kilka sztuk na stół. Na moje szczęście kółeczka były różnokolorowe. Piosenkarzowi przypadł różowy, a mi zielony. Bardzo z siebie dumna powiedziałam:
- No, no Panie Mendes, proszę zacząć. Zawsze mi powtarzano, że głupsi mają pierwszeństwo.
- Tak sobie pogrywasz? - powiedział patrząc mi w oczy - To masz! - chłopak rzucił we mnie garścią płatków do mleka, które zabrał ze stołu, wykorzystując moment, w którym patrzyłam mu w oczy.
Graliśmy około dwie godziny, wyzywając się i śmiejąc. Nie powiem, było ciekawie, ale niestety to Shawn wygrał, co wyjątkowo go cieszyło. Do końca dnia chodził napuszony jak paw. Tego popołudnia dużo rozmawialiśmy i większość czasu spędziliśmy na głupotach. Jeżeli mam być szczera, to już dawno nie czułam się tak dobrze jak wtedy.
__________________
Mam nadzieję, że się wam spodobało. Za wszelkie błędy przepraszam i ładnie proszę o opinie w komentarzach.
xx
CZYTASZ
If I Can't Have You • Shawn Mendes •
FanficPomimo, że dzielą ich tysiące kilometrów, zawsze potrafią znaleźć drogę do siebie. An to zwyczajna nastolatka z Polski, która jak każdy ma swoich idoli. Jednym z nich jest Shawn Mendes. Dziewczyna specjalnie uczy się angielskiego, aby móc porozmawia...