Pan Perfekcja Mendes

511 30 3
                                    

Obudził mnie dzwonek telefonu Shawna. Zaspana przetarłam oczy i spojrzałam na chłopaka, który ziewając odebrał telefon. 

- Halo?

Postanowiłam dać mu trochę prywatności, więc poszłam do łazienki obmyć twarz zimną wodą. To zdecydowanie pomogło mi się pobudzić. Stałam przez chwilę wpatrując się w swoje odbicie. Nie wiem, co chciałam dostrzec, ale z wytrwałością czegoś szukałam. Moją uwagę dopiero odwróciło pukanie do drzwi małej łazienki.

- An? - usłyszałam głos Shawna.

- Już wychodzę. - wytarłam wilgotne jeszcze dłonie o ręcznik i otworzyłam drzwi.

- Sorry, ale muszę się odlać. Później mam Ci coś do powiedzenia. - rzucił brunet i szybko zamknął się w łazience.

Z uśmiechem pokręciłam głową i poszłam do równie małej kuchni zrobić nam herbatę. Nie czekałam długo na powrót Shawna. Ledwie woda zdążyła się zagotować, a on już siedział przy stoliku. 

- Więc co takiego masz mi do powiedzenia? - zapytałam.

- Dzwonił Andrew. Za piętnaście minut będziemy pod hotelem. Mamy zebrać swoje rzeczy do kupy i ubrać bluzy, to dla większej niepoznaki. - wytłumaczył mi, puszczając oczko.

- Tak, tak. - mruknęłam, podając mu kubek.

- Gorące! - krzyknął Mendes.

- A czego Ty się spodziewałeś? Przecież to herbata.

- Ale żeby była aż tak gorąca? Ile ty tą wodę gotowałaś?

- Tyle ile trzeba. Podmuchaj i nie marudź.

Shawn przewrócił oczami, ale wykonał moje polecenie.

- Wiesz, że już jutro będzie pierwszy koncert? - zapytał.

- Czyżby szanowny Pan Perfekcja Mendes się bał?

- Oj no weź. To oczywiste, że trochę się stresuję, ale pociesza mnie fakt, że masz miejsce na płycie. 

- Co?

- To. Miałaś być na moim koncercie z rodzeństwem. nie udało się, więc teraz będziesz mogła to przeżyć jak każda inna fanka, tylko że będziesz miała lepsze miejsce. Nie bój się, za kulisami będziesz się krzątać jeszcze nie raz.

Niewiedziałam, co powiedzieć. Shawn zaskakiwał mnie z dnia na dzień coraz bardziej. Moja wdzięczność do niego nie ma końca.

Podeszłamdo niego i mocno go przytuliłam. Oddał uścisk, po czym się ode mnie odsunął. Myślałam, że chce coś jeszcze powiedzieć, ale on tylko wziął łyka herbaty. Gdy przęłknął napój, zagonił mnie na tył busa i kazał ubrać bluzę, bo jak twierdził, to jemu się oberwie za nieposłuszeństwo.

- Jezu, zanim znajdę bluzę miną wieki. Są gdzieś na spodzie walizki, tylko teraz pytanie, której? - mruczałam rozpinając zamek jednej z nich.

- Masz, tak będzie szybciej. - rzekł brunet, rzucając we mnie swoją bluzą

- Jesteś tego pewien? - zapytałam, unosząc brwi – Jeżeli ją polubię, to już do Ciebie nie wróci.

- Spoko, mam ich dużo.

Wzruszyłamwięc ramionami i założyłam ubranie. Bluza była dużo za duża, ale dobrze się w niej czułam. Lubię oversize'owe ciuchy, a zwłaszcza takie jak ta bluza. Była ładna, ciemna, bez zbędnych nadruków i przede wszystkim cieplutka. 

- Ładnie Ci w niej. - mruknął brunet, za co podziękowałam mu uśmiechem.

Tak jak mówił Andrew, niedługo potem byliśmy przed hotelem. Dostaliśmy wskazówki, że mamy zostawić bagaże i iść prosto do budynku, więc właśnie tak zrobiliśmy. Shawn przed wyjścien zdążył jeszcze naciągnąć mi i sobie kaptur na głowy. 

W recepcji szybko dostaliśmy swoje karty i razem udaliśmy się do swoich pokoi. Mój znajdował się na trzecim piętrze, a Shawna na czwartym, więc pożegnałam się z nim, gdy winda stanęła na odpowiednim piętrze i udałam się do pokoju 1214. 

Pokój był skromnie urządzony, ale bardzo ładny. Było w nim wszystko, czego potrzebowałam. Zaraz przy wejściu była jasna łazienka z prysznicem. Duże, dwuosobowe łóżko zajmowało główną część pomieszczenia. Po obu jego stronach znajdowały się szafki nocne. Na przeciwko łóżka stała komoda, na której stał czajnik, kubki i telewizor. Na jednej ze ścian umiejscowiona też była mała szafa, a wszystko to oświetlały ogromne okna, zajmujące całą ścianę. Widok był bardzo ładny. Można było dostrzec inne budynki, zatłoczone ulice i pełno różnokolorowych świateł. Madryt zupełnie różni się od małego miasteczka, w którym na codzień mieszkam w Polsce. 

Po dokładnym zwiedzeniu pokoju i dowiedzeniu się, gdzie jest stołówka, żeby rano nie zaprzątać tym sobie głowy, postanowiłam zadzwonić do rodziców. Z entuzjazmem opowiedziałam im, jak piękna jest Hiszpania i mój apartament. Pomimo, że ich nie widziałam, wiedziałam, iż się uśmiechają. Szczęście dziecka dla rodziców z pewnością jest bardzo ważne. 

Rozmowa z rodziną przebiegła bardzo miło. Chciałam też napisać do przyjaciół, ale przeszkodziło mi w tym pukanie do drzwi. Otworzyłam, a moim oczom ukazała się twarz Gertlera. Wpuściłam go, a ten od razu zaczął mówić.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam kilka spraw.

- Tak?

- Wysłałem Ci na maila jutrzejszy grafik. Jeżeli kiedykolwiek nie będziesz chciała gdzieś z nami jechać, to po prostu powiedz. Czasami niestety nie będziesz mogła, ale wtedy Cię o tym poinformuję, okay?

- Pewnie. 

- Nie musisz martwić się kontrolą i kolejkami na koncercie. Obejdzie się bez tego. To twój identifikator, nie zgób go. - poinstrułował mnie, podając mi przedmiot - Na każdy koncert będziesz miała taki sam. Część ekipy już Cię poznała, a reszta w krótce to zrobi, więc nie powinno być problemów. Masz mój numer, prawda? - przytaknęłam - To świetnie. Zaraz przyniosą twoje bagaże i na dzisiaj jesteście wolni. - poklepał mnie po ramieniu - Ale nie szalejcie za bardzo, bo musicie być jutro wypoczęci. 

Domyśliłam się, że chodziło o mnie i o Shawna. Zdążyliśmy życzyć sobie jeszcze dobrej nocy i manager Mendesa zniknął.

Andrew jest dość dziwnym typem człowieka. Z jednej strony miły, opiekuńczy i zabawny. Traktuje mnie jak siostrzenicę i daje do zrozumienia, że możemy się do niego zwracać jak do kumpla. Z drugiej zaś strony często mówi bardzo szybko i wydaje się znudzony tłumaczeniem ludziom niektórych kwestii. Potrafi wszystko załatwić, jest zorganizowany i potrafi być stanowczy, przez co niektórzy mogą myśleć, iż jest on nudnym, zaborczym i suchym człowiekiem, ale to nieprawda. Andrew to naprawdę fajny gość.

Dwie minuty później otrzymałam mój bagaż w pakiecie z Mandesem. Wepchał mi się do pokoju zanim zdążyłam zamknąć drzwi po wizycie pracownika hotelu. Chcieliśmy obejrzeć razem jakiś film i w końcu padło na Harry'ego Pottera. Minusem było tylko to, że nie mieliśmy przekąsek. Postanowiliśmy w końcu, iż to ja pójdę do pobliskiego sklepu, bo nie zrobię takiego szumu jak brunet i coś kupię. Jak postanowiliśmy, tak się stało. Szybko wróciłam z jedzeniem oraz napojami i w ten sposób w miłej atmosferze spędziliśmy resztę wieczoru.



____________________

Czekam na wasze komentarze z opinią. Za wszelkie błędy przepraszam i życzę wam miłego dnia!

xx

If I Can't Have You • Shawn Mendes •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz