Maldita sea

467 28 4
                                    

Wokół Mendesa kręciło się multum ludzi. To dźwiękowcy, to stylista, to makijażystka. Do koncertu zostało mało czasu, a było jeszcze dużo do zrobienia. Nie chiałam nikomu przeszkadzać, więc usiadłam gdzieś z boku i czekałam aż zaczną wpuszczać ludzi na arenę, abym mogła do nich dołączyć. Siedząc w kącie dowiedziałam się, że stylistka przygotowała strój również dla mnie na prośbę Gertlera. Bardzo się zdziwiłam, ale poszłam za kobietą.

- Nie znam twoich konkretnych wymiarów, ale miałam ogólny zarys, więc powinno pasować. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. - powiedziała, podając mi jasną, skromną, ale bardzo piękną sukienkę, sięgającą do kolan. 

Szeroko otworzyłam oczy, niedowierzając. Ta sukienka była prześliczna. Delikatna, ale nie taka do kościoła tylko bardziej na jakieś wyjście. Idealnie nadawała się na koncert. 

- Jejku, ja nie wiem co powiedzieć. 

- Cieszę się, że przypadła Ci do gustu. Niestety nie mam dla ciebie butów, ale te sandały, które teraz masz, będą pasowały. Możesz przebrać się tam. - wskazała na parawan za nami - A i jeszcze to. - siegnęła po coś do tylnej kieszeni spodni i podała mi małą karteczkę. - To od Andrew. - puściła mi oczko.

Gdy odeszła, rozwinęłam karteczkę. Musiałam ją odwrócić, bo trzymałam ją do góry nogami i dopiero po tym przyjrzałam się kawałkowi papieru.

''Ja i Shawn chcieliśmy, abyś dobrze zapamiętała ten dzień. Nasza stylistka jest świetna, więc na pewno przygotowała Ci coś dobrego. Mam nadzieję, że Ci się spodoba;) Dobrej zabawy!

Andrew''

Mówiłam już, że uwielbiam tego faceta? Nie? W takim razie teraz to mówię. To takie miłe z jego strony. A ja głupia bałam się, że mnie nie polubi.

Ponownie złożyłam liścik i udałam się za parawan. Z tyłu głowy krążyła mi myśl, że ktoś może w każdej chwili niechcący przewrócić lub wejść za parawan, dlatego bardzo szybko się przebrałam. Uważałam jednak na podarunek i z największą ostrożnością go ubrałam. Moje stare ciuchy wpakowałam do mojego plecaka, by nie plątały się po backstagu. 

Miałam już wracać na swoje stare miejsce w końcie, gdy dostrzegłam róg wąskiego lustra za wieszakami. Podeszłam i rozsunęłam je, aby móc się przejrzeć. Raczej nie należę do grupy ludzi, zachwycających się własną osobą, ale wtedy właśnie tak się czułam. Sukienka miała grube ramiączka, które płynnie łączyły się z dekoltem. Sukienka podkreślała moje atuty, a zakrywała to, co niekoniecznie chciałam pokazywać. Od pasa była lekko rozkloszowana i sięgała kolan. W takim wydaniu się jeszcze nie widziałam.

Zanim wyszłam zza parawanu, przeczesałam jeszcze włosy palcami i założyłam na szyję identifikator. Długo nie zabalowałam pośród ekipy Mendesa, ponieważ błyskawicznie dostałam wiadomość od jednego z ochroniarzy, że mogę już iść na arnę, bo właśnie zaczęli wpuszczać fanów chłopaka. Mężczyzna nawet zaproponował, że mnie odprowadzi, żebym się nie zgubiła i dokładnie zapamiętała drogę powrotną. 

- Bardzo dziękuję. - rzekłam, gdy wskazał mi moje miejsce.

- Jakby co to pytaj któregoś z nas. - wskazał na siebie i swoich kolegów chodzących w oddali - Cały koncert będziemy się tu szwendać, więc jeżeli będziesz chciała o coś zapytać, nie krępuj się. Wiem, że niektórzy z nas mogą wyglądać groźnie, ale to tylko pozory. - zaśmiał się.

- Jeszcze raz wielkie dzięki. - ponownie podziękowałam i zajęłam miejsce na płycie blisko sceny. Przede mną stała już pewna grupa dziewczyn - około piętnastu. Przywitałam ich lekkim uśmiechem, ale nie wdałam się w rozmowę, bo chciałam zrobić coś jeszcze zanim zbiorą się ogromne tłumy i będzie straszny tłok.

An: Nie zdążyłam Ci tego powiedzieć, bo nie da się tam do Ciebie dostać, więc Ci to napiszę. Powodzenia!

O dziwo nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Shawn: Dziękuję i przepraszam. Pewnie trudno było odnaleźć się w tym wszystkim sama.

An: Ah przestań. Jesteś za dobry, na ten świat. Nie masz na to wpływu, po prostu tak wyglądają przygotowania. 

Shawn: Mam nadzieję, że podoba Ci się chociaż mały prezent ode mnie i Andrew. Stylistka nie pozwoliła mi nawet na niego spojrzeć, bo stwierdziła, że żeby był efekt wow, to muszę zobaczyć to ze sceny. Przygotuj się, że będę wyszukiwał Cię wzrokiem.

An: Haha, już ją lubię. Sukienka jest cudowna. Naprawdę nie wiem już, jak mam Ci dziękować za wszystko, co dla mnie robisz.

Shawn: Cieszę się.

An: Muszę już kończyć, bo się róbi tłok. Jeszcze raz powodzenia!

Shawn: Do zobaczenia

Z uśmiechem schowałam telefon do plecaka i rozejrzałam się. Osób wokół mnie ciągle przybywało. Każdy chciał być jak najbliżej sceny, więc ludzie się pchali, stając praktycznie jeden na drugim. Chciałam się trochę wycofać, ale w rezultacie na kogoś wpadła.

- Ojejku, bardzo przepraszam.

- Maldita sea, sabía que eventualmente me pasaría. - rzekł ktoś ze śmiechem.

Spojrzałam na blondynkę, która niechcący potrąciłam ze zmieszaniem. Szybko zorientowała się, że nie znam hiszpańskiego.

- Nic się nie stało. Tu jest taki tłok, że prędzej czy później i tak ktoś by we mnie wszedł. - uśmiechnęła się dziewczyna, mówiąc już po angielsku - Jestem Laele.

- An - przedstawiłam się.

- Jesteś tu sama?

- Można tak powiedzieć. - stwierdziłam po chwili.

- Może się do nas dołączysz? - wskazała na grupkę osób rozmawiających obok niej - Zawsze raźniej jest się bawić w grupie.

- Pewnie, dziękuję.

Przyjaciele Laele nie mieli nic przeciwko mojemu dołączeniu do nich. Wręcz ucieszyli się z tego faktu. Każdy z nich mi się przedstawił i tak narodziła się rozmowa. Jedni z nich lepiej posługiwali się angielskim, a niektórzy gorzej, ale nie miałam problemu ze zrozumieniem kogokolwiek. Wszyscy pochodzili z Hiszpanii, ale mieszkali w zupełnie różnych miejscach. Poznali się poprzez twittera i to tam zgadali się, że razem spedzą koncert Shawna.

Zaraz przed rozpoczęciem występu Juan - jedyny chłopak należący do grupy zaproponował, abym podała im moje social media. Stwierdził, że jestem za fajna, żeby zapomnieć po koncercie o to zapytać i już nigdy więcej nie pogadać.

Wszyscy byli bardzo ciekawi, skąd jestem, z kim przyjechałam, ile już słucham Shawna etc. Starałam się odpowiadać półsłówkami, bo ani nie chciałam kłamać, ani zbyt dużo wyjawiać. Na szczęście wybawiło mnie wejście Mendesa na scenę. 

Wrzaskom nie było końca. Ja również piszczałam jak głupia razem z resztą fanów. Naprawdę poczułam to coś. To, co chciałam poczuć już dano - prawdziwy koncert, Shawn na scenie, ludzie i nieopisane szczęście. Niewiarygodnie, że te kilka sekund wyzwoliło we mnie tyle emocji, że łzy zaczęły spływać mi po policzkach. 





________________________

Mam nadzieję, że wam się podobało. Już jestem w trakcie pisania nowego rozdziału ;)

Miłego dnia!

xx

 

If I Can't Have You • Shawn Mendes •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz