✏9✏

1.2K 41 5
                                    

-Japierdole-mówię wkurzona na ten głupi budzik. Boże daj mi dzisiaj siłe.
Wstałam i się ubrałam. Nie chcę jechać do tego psychologa. Przecież ze mną jest okej, nie jestem chora psychicznie, nikogo nie zabiłam, nie skrzywdził nikogo. Aaa zapomniałam. Przed spotkaniem z Panem Harrym idę do szkoły. Podeszłam do szuflady, wyciągnęłam kasę.

Weszłam na korytarz, potem poszłam w stronę sali gimnastycznej. Tam sobie posiedzę, przynajmniej będę sama. Weszłam do dużego pomieszczenia i usiadłam na jednej z ławek. Plecak położyłam koło swoich nóg. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam patrzeć na instagrama. Same nudy.
Westchnełam. Po chwili takiego siedzenia usłyszałam głosy. Cała się spiełam, na salę wszedł Liam ze świtą, a innego wyjścia nie ma. Czemu dzisiaj?!
-Oo jest moja mała kruszynka-mówi z udawanym szczęściem.
-Jestem niczyja-mówię. Podniosłam plecak i pewna siebie szłam do wyjścia. Dużo ryzykuję bo muszę przejść koło mojego piekła. W myślach się modliłam żebym jakoś uszła z życiem.
Za trzy, dwa, jeden...ktoś zamnkął mi drzwi przed nosem. Stanęłam w miejscu. Boże pomocy.
-Spójrz na mnie-mówi pewny siebie Liam. Odwróciłam się przodem do niego. Musisz być silna. Udawałam twardą, ale w środku siebie się bałam.-podejdź-mówi. Nie bo ja się Ciebie boję!!
-Nie-mówię stanowczo.
-Co powiedziałaś?-udawał że nic nie słyszał.
-Wypierdalaj-miałam się odwrócić, ale jeden z jego świty wyjął nóż i zagrodził mi drogę. Serce podeszło mi do gardła.
-Myślę że jednak podejdziesz do mnie-zaczęłam podchodzić do niego. A kiedy byłam kilka metrów przed nim Stanęłam.-chodź-.mówi i idzie w kierunku zaplecza na piłki. Zaczęły ręce mi się trząść ze strachu, więc schowałam je do kieszeni i dalej stałam.
Dlaczego żaden nauczyciel jeszce się nie dowiedział od innych uczniów co on mi robi?!
Po chwili czułam jak jeden chłopak z nożem popycha mnie w tamtym kierunku.
Nie mam wyjścia. Mój koszmar tam już stał i czekał na mnie. Byłam już przy nim. Wskazał ręką żebym weszła. Zrobiłam to.
-Pilnować terenu-rozkazał i wszedł do środka zamykając drzwi.
Zaświecił światło. -połóż plecak-tak zrobiłam. Popchał mnie do ściany. Chciałam się odsunąć, ale mnie przygwoździł do niej.
-Nie rób mi krzywdy-mówię bałaganie. Ten bezczelnie śmieje mi się w twarz patrząc w moje oczy.
-Masz kasę?-kiwam na tak-ale kara musi być-i po tych słowach czułam jak jego ręką wchodzi w pod moją bluzę i gładzie mój brzuch. Spiełam się na jego dotyk. Moja jedna ręka wylądowała na jego klade piersiowej, a druga trzymała jego ręki. Nie ruszał jej. Patrzył na mnie.
-Błagam-zaraz będę płakać
-Ciii-wziął moje obie ręce i je ułożył tak że były nad moją głową i trzymał je. Sparaliżowałam. Znowu zaczął dotykać mojego brzucha. Zaczęłam się wyrywać.
-Pomocy!!-Krzyknęłam. Ten jedyne krótko się zaś miał i złączył nasze uta. Chciałam się oderwać ale nie mogłam.
Łzy leciały z moich policzków.
Ale nogi mam wolne. Dobra raz , dwa, trzy chciałam kopnoć w jego krocze ale wyszło na to że uderzyłam trochę niżej. Ten na ten mały ból jeknął w moje usta. Błagam przestań!!!!!jego ręką zaczęła błądzić po moich piersiach, a jego pocalunki były już na mojej szyi. Na te dotyki nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Po chwili poczułam pieczenie. Nie to nie możliwe!!
-Teraz jesteś moja-mówi przy tym lekko się uśmiechając i po chwili liżąc piekące miejsce. Odsunął się ode mnie przy tym puszczając. Zaznaczył mnie!!
Opadłam na podłogę sparaliżowana. On wziął kasę z mojego plecaka i wyszedł z kantorka.






Jak są błędy to przepraszam

⭐cenię
💬kocham


~Wi~

Mój PsychologOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz