✏23✏

1K 42 7
                                    

Rozdział pisana jak poprzednio.

Jak zauważyliście lub nie ale już powoli wkraczamy w drogę mojego planu na kilka szczegółowych akcji😄😍

-Odejdź bo zacznę krzyczeć-mówię pewna. On jedynie dotyka swoim nosem mojego ucha i czyni to co powiedziałam.

-Nie był bym taki pewny-mówi z uśmieszkiem. Nic mi nie zrobi bo jego matka jest w domu, na bank mi ona pomoże. A jeśli nie? Dobra uspokój się wariujesz. Czarno włosy usiadł na łóżku patrząc intensywnie na mnie. Nad czymś myślał, i właśnie to mnie przeraża. A o co mu chodziło z tym " nie był bym taki pewien". Przecież jego rodzicielka jest w tym domu. Nie no. Jeśli ona zaraz gdzieś jedzie? Na tą myśl serce zabiło szybciej.

-To pomożesz?-spytałam nie pewnie. Zaś miał się.

-Nie. Za trzy, dwa, jeden-i w tym momencie wchodzi do pokoju jego mama.

-Ja już jadę do pracy.-mówi i wychodzi. On to wszystko wymyślił!! On specjalnie wziął ten dzien na naukę.

-Wiesz co-wstaję i pakuje się-ja też sobie pójdę jak nie chcesz mnie uczyć-idę pewna do drzwi. Nagle łapie mnie w tali i zasłania moje usta. Z przerażenia torba wypadła mi z rąk. Złapałam moimi wolnymi rękami jego która mnie trzymała, zaczęłam się wiercić i krzyczeć. Byłam przerażona.

-Spokojnie. Chcę tylko Cię podotykać-mówi do mojego ucha. Nie to jest tylko zły sen. Jebany sen. Puścił mnie. Ja jak poparzona odskoczyłam od potwora i z przerażeniem spojrzałam na niego. On ma nóż w ręce. Jak? Skąd.

-Nie-głos mi się załamał.

-Ciii. Podejdź

-Nnnie.-odwróciłam się w stronę drzwi. Liam z prędkością normalnie światła zjawił się przede mną. Nie mam jak uciec!!! Myśl Jesse. Masz się bronić.

-Tak. Pamiętasz?-spytał. Nic nie mówię.-jesteś moja-śmieje się szatańsko. Dobra teraz to co zrobię będzie głupie. Szybkim ruchem moja ręka leciała do noża, który on go trzyma. Niestety mój plan się nie udał. Złapał moją rękę normalnie kilka centymetrów przed rzeczą.

Podniosłam wrok na niego. Jego oczy były ciemne jak smoła. Jestem w dupie.

-Nigdy więcej-powalił mnie na podłogę. Bolało. Oparłam się o ręce-tak nie rób!-krzyknął i kopnął mnie w brzuch. Z moich ust wydobył się krzyk, a z tego większego bólu zgiełam się w pół.-Gdybyś mnie słuchała to byś nie cierpiała-mówi pewien swoich słów.

Boże ja tak nie chcę żyć!!! Po kilku sekundach na chwiejnych nogach wstałam, patrzyłam na niego z łzami w oczach.

-Daj mi wyjść-mówię szeptem. On nic nie mówiąc podszedł do mnie i położył swoją rękę na moim policzku. Zdrygnęłam się.

-Jak mnie pocałujesz-mówi.

-Śnisz-mówię. I to był błąd uderzył mi z liścia. Zaszlochałam. Jestem zbyt słaba. Nie mam siły.

-Czekam-powiedział ostro. Nie mam wyjścia. Moje usta dotknęły jego. Tylko na jedną sekundę. Chciałam się odsunąć ale złapał za moją głowę i pogłębił pocałunek. Szarpałam się ale to na nic. Minęło kilka sekund jak mnie puścił. Odeszłam od niego o kilka kroków do tyłu dysząc i wycierając usta.-widzisz to nic złego myszko. Możesz iść. Do zobaczenia.- po tym wybiegłam z domu.


Jak są błędy to przepraszam.

⭐cenię
💬kocham

































~Wi~

Mój PsychologOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz