8.

14 4 0
                                    

Myślę, że nie byłem wystarczająco przygotowany psychicznie na ponowne usłyszenie płaczu Sooyoung jednak nie miałem wyboru. Już wystarczająco często go kiedyś słyszałem. Nie chciałem jednak zginąć z rąk Park Chahoona, a i również nie chciałem by ta sytuacja faktycznie wpłynęła na zdrowie dziewczyny, na której mimo wszystko bardzo mi zależało. Tym bardziej biorąc pod uwagę obietnice złożoną Mingyu, która jeszcze bardziej miała przedłużyć jej oczekiwanie na odpowiedzi. Jak ja miałem jej to tak właściwie powiedzieć? Miałem wrażenie, że może to uznać za jakiś rodzaj zdrady. To tak jakbym chciał bardziej szczęścia chłopaka niż jej, a przecież była to nieprawda.

Zdałem sobie sprawę z tego, że od prawie pięciu minut siedzę wpatrzony w ekran telefonu. W końcu się zmobilizowałem i niepewnie nacisnąłem numer. Ostatnie dni z pewnością dostarczały mi zbyt dużo stresu, a ten moment mogłem uznać za jeden z najbardziej stresujących. Po chwili dla mnie krótszej niż sekunda po drugiej stronie odezwał się jej głos. Pomyślałem, że nie słyszałem go od dość dawna i w myślach się za to zganiłem.

- Oppa*? To naprawdę ty? - zapytała cicho pociągając nosem. Momentalnie coś niewidzialnego mocno uderzyło mnie w twarz, prawdopodobnie moje sumienie. Czasami naprawdę dzisiło mnie, że jeszcze gdzieś tam się odzywa.

- Tak, to ja więc możesz już przestać płakać - odpowiedziałem z westchnieniem. Poddałem się całkowicie. - Możesz pytać o co chcesz, odpowiem na wszystko.

Słyszałem jak dziewczyna wydmuchuje nos w chusteczkę. Mogłem sobie niemal wyobrazić jak dodatkowo rękawem wyciera oczy. Kiedy odezwała się drugi raz brzmiała już trochę lepiej, a mi spadł kamień z serca.

- Czy Jeon Mingyu naprawdę się obudził? - zapytała, a w jej głosie usłyszałem nutkę nadziei.

- A czy twój mąż mógłby Cię okłamać? - zadałem pytanie retoryczne. - Cokolwiek Ci powiedział, wszystko jest prawdą.

- Racja. Czyli prawdą jest też to, że miałeś zepsuty telefon? - zagięła mnie niespodziewanie.  Nie wiedziałem, że przyjaciel mnie przed nią usprawiedliwiał. W końcu wyglądało na to jakby w ogóle nie był po mojej stronie.

- Hmm... No cóż, to akurat jest kłamstwo, ale wiesz, że w dobrej wierze - odparłem zakłopotany, a po drugiej stronie słuchawki rozbrzmiał jej chichot. 

- Chahoon nie potrafi kłamać, ale wiem, że nie chciał żebym się smuciła. Bardzo się o mnie martwił, ale nic na to nie poradzę, że ja martwiłam się o Ciebie - wyznała.

- Ty o mnie? Dlaczego byś miała? - zaskoczyły mnie jej słowa. Przecież nic mi nie było. 

- No cóż, czekałeś na niego sześć lat. To musi być dla Ciebie ciężkie, więc się martwię. Tym bardziej, że przez twoje unikanie mnie nawet nie wiem jak Cię przyjął - wypomniała mi moją winę.

- Przepraszam, Sooyoung. Prawdą jest, ze nie odbierałem, bo nie chciałem Cię zawieść - przyznałem.

- Czym miałbyś mnie zawieść? - zapytała, a w jej głosie dało się usłyszeć zaskoczenie. To był czas na rozpoczęcie wyjaśnień.

- Tak właściwie stan Mingyu nie jest najlepszy. Nie tyle fizyczny co psychiczny. Raczej mało się uśmiecha i już dwa razy widziałem jak płakał za swoją rodziną. Do tego dostaje napadów paniki przy igłach, a pech chciał, że co kilka dni musi mieć zastrzyki i pobieranie krwi - opisałem jej zachowanie chłopaka. - Chyba nawet ja nie jestem w stanie zadawać mu takich pytań, widzę w głowie jakby mógł się zachować i po prostu nie mogę. Obiecał mi, że odpowie na nie gdy będzie z nim już lepiej. Jednak realnie patrząc to może potrwać miesiące. Czuje się jakbym miał Cię zawieść... Zdaję się, że w najbliższym czasie nawet nie zbliżę się do spełnienia naszej obietnicy.

- Jesteś głupi - stwierdziła wprawiając mnie w zdziwienie kolejny raz. - Przecież to nie twoja wina, że masz dobre serce. Rozumiem Cię. Obudził się po sześciu latach bez rodziny przy boku i z głową zapewne pełną makabrycznych scen. Nawet nie potrafimy sobie wyobrazić tego co on czuje, bo to byłoby zbyt wiele dla nas. Zgaduje, że nikt nie byłby na tyle silny, żeby spokojnie móc go wypytywać o tak okropne rzeczy. Więc nie przejmuj się tak obietnicą, mogę zaczekać.

- Myślisz, że to naprawdę w porządku? Może wobec Ciebie tak, ale co...z nim? Przecież on czeka na rozwiązanie tej sprawy już tyle lat, wiesz jak nikt inny jak bardzo go to boli. Jak przez taki powód mogę pozwolić mu czekać kolejne miesiące w tym strasznym miejscu? - odparłem i na samą myśl o tym poczułem się źle. Przez chwilę Sooyoung milczała, jakby nie wiedziała czy powinna mi o czymś powiedzieć. Zazwyczaj chwile ciszy zdarzały się u niej bardzo rzadko.

- Jest dobrze. Prawdę mówiąc poprosiłam Chahoon, by z nim porozmawiał o Jeon Mingyu. Wiesz, że w moim stanie, by mnie tam nie wpuścili. Odwiedził go wczoraj i zapytał czy z nim w porządku.

- Nie mówił mi o tym - odparłem zawiedziony, ale szybko się otrząsnąłem. - Jak on się czuje? Jak zareagował?

- Ucieszył się... ale powiedział też, że żal mu Mingyu i nie powinieneś się spieszyć - przytoczyła jego słowa. - Twierdzi, że skoro wytrzymał sześć lat, kilka miesięcy nie zrobi mu większej różnicy.

- Jesteś pewna, że naprawdę tak myśli? - odparłem wątpiąc w szczerość jego słów. Na jego miejscu liczyłoby się dla mnie jak najszybsze rozwiązanie sprawy. Najwidoczniej po prostu nie byłem tak dobrym człowiekiem jak on. 

- Znam go dłużej niż ktokolwiek z was, więc wiem jaki on jest. W dalszym ciągu uważa, że obietnica, którą mi złożyłeś jest zbyt ciężka jak na twoje barki. Mówi, że powinieneś zacząć żyć bez przejmowania się tą sprawą.

- Wiesz, że nie tylko wy mnie przy niej trzymacie - odparłem zgodnie z prawdą. - Chłopak poprosił mnie o pomoc przed wami. Sny tak czy siak by nie odpuściły. Poza tym zabrnąłem już za głęboko by wyjść.

- Tego nie wiesz, może sny trwają wciąż właśnie dlatego, że cały czas siedzisz po uszy w tej sprawie - zauważyła. - Jeszcze nie jest za późno na wycofanie.

- Nie, nie zwiodę was. Poza tym coś sprawia, że wiem, że to by się nie skończyło nawet gdybym odszedł - odparłem z pewnością. W słuchawce rozległ się dźwięk świadczący, że ktoś jeszcze do mnie dzwoni. Po szybkim sprawdzeniu okazało się, że to Jeong Yunwoo. - Przepraszam, Sooyoung. Wygląda na to, że muszę już kończyć. Dzwoni mój seonbae, muszę wracać do pracy. Uważaj na siebie i jedź zdrowo. I nie martw się o mnie, jestem już dużym chłopcem.

- Ty też dbaj o siebie. Odwiedź nas za jakiś czas.

-Jasne, wpadnę w wolnej chwili. Do usłyszenia - rozłączyłem się i szybko odebrałem drugie połączenie.

- Gdzie ty jesteś, Daehyun? Nie wciskaj mi kitu, że szukasz materiału, bo w takim wypadku już dawno byś coś zgłosił - odparł ostro mój kolega. Jak zwykle zbyt dużo uwagi poświęcał pracy.

- Przepraszam, seonbae. Coś mi wypadło, sprawy rodzinne. Już łapię taksówkę i wracam. Ładnie proszę nie zgłaszaj mnie do naczelnego, napiszę za Ciebie raport - zaoferowałem.

- Nie miałem nawet takiego zamiaru, ale skoro już zaproponowałeś taki układ to z chęcią przystanę - odparł śmiejąc się pod nosem z niespodziewanego zysku. - Widzimy się w biurze.

-Będę za dziesięć minut - oznajmiłem i rozłączyłem się.

To dopiero połowa dnia, a już bardzo tak bardzo zmęczony.

******

Oppa (오빠) – działa jak hyung i noona, ale jeśli jesteś dziewczyną, a twój seonbae to chłopak

******
Z racji, że nie ogarniam upływu czasu i już długo nie wstawiłam rozdziału dzisiaj dam dwa, zaraz wyleci kolejny. Mam  nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta.

Śladem zwiędłych kwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz