9.

14 4 0
                                    

Wkraczając na komendę policji od razu w oczy wpadł mi Park Chahoon, który najwyraźniej czekał na mnie przy recepcji. W dłoniach trzymał dwa kubki kawy z mojej ulubionej kawiarni i tupiąc nerwowo nogą wciąż zerkał na zegarek. W końcu podniósł wzrok i spojrzał w moim kierunku. Pomachałem do niego wskazując na kącik, w którym znajdowały się dwie kanapy i udałem się w ich stronę. Rozsiadłem się wygodnie, a chwilę później w mojej ręce wylądował napój bogów. Drugą dłoń zetknąłem z dłonią przyjaciela w naszym geście powitania.

- Spóźniłeś się - wypomniał mi zajmując miejsce obok. - Moja przerwa zaczęła się prawie dwadzieścia minut temu.

- Redaktor naczelny wezwał mnie do siebie jak miałem wychodzić, nic na to nie poradzę - odpowiedziałem wymigując się od winy. Była to niestety prawda.

- To coś poważnego? Czyżby dowiedział się o twojej wycieczce do szpitala? 

- Nie, o tym nie wie, ale ma zastrzeżenia co do mojej pracy. Ponoć moje ostatnie dni nie były na miarę moich możliwości - odparłem z westchnieniem. - Gdyby tylko wiedział ile mam teraz na głowie. Może potraktowałby mnie choć trochę lepiej.

Chahoon pokiwał głową w geście zrozumienia po czym zamyślił się chwilę. 

- Odnośnie tego... Sooyoung chce odwiedzać Jeon Mingyu. Twierdzi, że będzie Ci łatwiej jak przejmie od Ciebie kilka dni w tygodniu - oznajmił z tęgą miną. - Stwierdziła, że to musi być dla ciebie cholernie trudne.

- Jak widzę nie tylko mi nie podoba się ten pomysł - zauważyłem przyglądając się jego twarzy. - Nie sądzę, by Mingyu czuł się przy niej komfortowo, nawet przy Minji-ssi nie czuje się tak swobodnie jak przy mnie. Może to dlatego, że mentalnie jest nastolatkiem. W tym wieku kontakt ze starszymi kobietami może być dla niego niekoniecznie łatwy.

Chahoon popatrzył na mnie marszcząc brwi. Jakby nie podobała mu się moja odpowiedź.

- Myślałem, że jesteś przeciwny z tych samych powodów co ja. Tymczasem zdaję się jakbyś był zazdrosny, że ktoś inny miałby się zbliżyć do chłopaka.

Na jego słowa wybuchnąłem głośnym śmiechem.

- Czy ty słyszysz co mówisz? Nie chodzi o zazdrość. Raczej o jego stan, im szybciej się poprawi tym szybciej dostaniemy odpowiedzi, a jak na razie najwięcej szczęścia wywołują moje kwiatki.

- Kwiatki? Co masz na myśli? - zapytał zdezorientowany na co jedynie machnąłem ręką.

- Nieważne. W każdym razie oczywiście o Sooyoung też się martwię. To już siódmy miesiąc, kto wie co może się przydarzyć. Tym bardziej, że płacz Mingyu nawet mnie potrafi nieźle zestresować - przyznałem.

- Czyli na razie jej zabronić? 

- Nie zabraniaj, bo zrobi Ci na złość i sama pójdzie - poradziłem na podstawie znajomości jej charakterku. - Raczej przytul, pocałuj i powiedz, że za bardzo się o nią martwisz, żeby w tym momencie się zgodzić.

Pokiwał głową przyznając mi rację.

- Na pewno nie masz nikogo w tajemnicy? - zapytał posyłając mi ciekawskie spojrzenie. - Coś za bardzo rozeznany w kobiecej logice jesteś.

- O takich rzeczach mogę tylko pomarzyć z moją ilością pieniędzy i czasu - zauważyłem. - Zmieńmy temat. Słyszałem, że odwiedziłeś staruszka. Oprócz tego co przekazałeś Sooyoung mówił coś jeszcze? Coś o czym nie mogła usłyszeć? 

Skinął głową przez chwilę nie dając mi żadnej odpowiedzi. Wiedziałem, że to co usłyszę nie będzie przyjemną wersją, którą zaserwowała mi dziewczyna przez telefon. Jednak ona właśnie tą wersję znała i w nią wierzyła.

- Powiedział, że chciałby zobaczyć małego - odparł ze ściśniętym gardłem, jakby chciał się rozpłakać.

- To oczywiste, niech się nie martwi. Gdy zbierzemy wystarczająco dowodów będzie mógł widywać się z nim kiedy tylko zapragnie. Boję się jednak, że ominą go narodziny. Poza tym jestem pewny, że będzie dobrze.

- To nie koniec - oznajmił spuszczając głowę i przecierając oczy rękawem. Na ten widok poczułem straszny niepokój. Zwilżyłem usta dłuższą chwilę czekając, aż przyjaciel przestanie trzymać mnie w niepewności. - Mówił, że ostatnio nie czuje się najlepiej, zresztą było to po nim widać. Boli go serce i nie wie jak długo jeszcze pociągnie. Wyglądał jak cień samego siebie, to pierwszy raz, gdy go takiego widziałem. Na samą myśl czuję się okropnie, ale nie mówiłem Sooyoung. To by ją złamało. Zresztą sam zakazał mi mówić.

Słysząc to poczułem jak cała krew odpłynęła mi z twarzy. Mało brakowało, a z paniki zabrakłoby mi powietrza w płucach. Próbowałem jednak oddychać głęboko i w miarę spokojnie.

- O czym ty mówisz? To nie może być prawda! - uniosłem się zwracając na siebie uwagę stojących obok ludzi. - Musi wytrzymać, gdy tylko to wszystko się skończy położymy go w szpitalu. Wszystko będzie dobrze.

- Musimy myśleć pozytywnie - odparł po czym spojrzał na zegarek i przygryzł wargi. - Mam patrol, muszę już iść.

Po tych słowach ciężko wzdychając wstał i położył rękę na moim ramieniu w pokrzepiającym geście.

-Trzymaj się - powiedział i najzwyczajniej w świecie odszedł zostawiając mnie samego z moimi myślami. Chciałem odpowiedzieć mu tym samym, ale nie mogłem wydusić z siebie słowa. Zamiast tego ściągnąłem okulary i pochylając się głową ku podłodze schowałem twarz w dłoniach przecierając ją z niedowierzaniem.

Już gdy musiałem odsunąć swoje plany pytania Mingyu na inny czas czułem się źle. Teraz uczucie winy wzmagało się coraz bardziej gdy myślałem o wiadomości, którą przekazał mi hyung. I mimo, że próbowałem zająć się pracą to przez kolejne godziny w mojej głowie istniała tylko jedna myśl. Co jeśli nie zdarzę spełnić obietnicy?

Wieczorem nawet nie pomysłem o pójściu do szpitala i zamiast tego wróciłem prosto do domu. Na wejściu rzuciłem swoje rzeczy w kąt, podgrzałem sobie kupioną tackę z "domowym" jedzeniem w mikrofali i wyciągnąłem butelkę soju*. Czułem się w obecnej sytuacji tak bezużyteczny, że nie mogłem po prostu czekać, aż Mingyu dojdzie do siebie. Wszystko przyniosłem na swoje biurko i uruchomiłem komputer. Jedną ręką jadłem, a drugą zacząłem szukać odpowiedniego papierka w stosie dokumentów porozrzucanych w szufladzie.
Kiedy już udało mi się go znaleźć, po raz setny uważnie przeczytałem jego treść. Dowody znalezione na miejscu zbrodni znałem jednak na pamięć i jakkolwiek na nowo bym ich nie rozpatrzył, nic nowego bym tym sposobem nie zyskał. Odrzuciłem je w bok i zacząłem przeglądać kolejne. Wyszukiwałem w Internecie wszelakich powiązań, ale wszystko to już znałem jak formułkę. i co najgorsze nigdy do niczego mnie to nie doprowadziło. Złapałem się za głowę starając się wymyślić cokolwiek. Jakakolwiek myśl choćby najgłupsza lub najbardziej przewidywalna. Gdyby udało mi się znaleźć przynajmniej jeden nowy punkt w tej sprawie czułbym się choć trochę spokojniejszy. 

W bezradności pociągnąłem się za włosy po czym krzycząc zły sam na siebie wyładowałem złość na rzeczach leżących na biurku zrzucając część na podłogę. Po tym przystawiłem alkohol do ust i upiłem kilka dużych łyków. Kang Daehyun, co ty do cholery zrobiłeś przez te wszystkie lata? Jakim cudem dosłownie wszystko musiało w ostateczności zależeć od dziecka, które przez sześć lat mojej ciężkiej pracy nie ruszyło palcem? Czy naprawdę byłem aż tak żałosny? Sooyoung nawet nie wie, że bez zeznań jestem nikim, że nie wiem nic. Tyle lat poszukiwań prawdy nie doprowadziło mnie do absolutnie niczego. Łudziłem się, że gdy Mingyu się obudzi to się zmieni. Że powie mi co stało się na miejscu zbrodni. Były to jednak marne nadzieje, a ja tak naprawdę już dawno przestałem wierzyć w cuda. Myślałem, że chłopak nigdy nie otworzy oczu. Wtedy byłbym bez szans, a teraz gdy los się do mnie uśmiechnął okazało się, że mogłem nie zdążyć. Co w takim razie będzie z  Sooyoung? Znienawidzi mnie. Jeśli on umarłby przed dojściem do prawdy...to tak jakbym ja go zabił. Byłem pewien, że wkrótce w jej oczach miałem zostać nikim innym jak... mordercą.

******

Soju – koreański destylowany napój alkoholowy.

Śladem zwiędłych kwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz