16.

11 1 0
                                    

Następnego dnia zaraz po śniadaniu wróciłem do domu by zdążyć się przebrać przed pójściem do pracy. Spędziłem w niej osiem godzin, aż w końcu gdy dobiegała końca odezwał się mój telefon. Wychodziłem akurat z budynku stacji, gdy rozbrzmiała moja ulubiona piosenka. Bez patrzenia na ekran odebrałem połączenie.

- Halo? - odparłem nie słysząc nic po drugiej stronie. Spojrzałem na wyświetlacz jednak nie miałam zapisanego tego numeru. Po chwili jednak odezwał się znajomy głos.

- To ja, Choi Daero. Jesteś w domu? 

- Wychodzę właśnie z pracy, będę w domu za około pół godziny. Potrzebujesz czegoś ode mnie, Seonsaeng? - zapytałem, mając nadzieję, że nie wpada do mnie na soju podczas gdy moje mieszkanie to istny armagedon. 

- Zamierzam przywieźć Ci wszystkie papiery. Miałem zamiar przesłać Ci ich skany, ale trochę tego za dużo i tylko traciłbym czas. Łatwiej mi przekazać osobiście oryginały - oznajmił na co uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Takie wiadomości mógłbym otrzymywać codziennie.

- Dobrze, będę czekał. Przepraszam za kłopot - powiedziałem uprzejmie.

- Nie ma problemu, wyślij mi swój adres. Będę u ciebie za pół godziny - oznajmił po czym rozłączył się.

Bez zwłoki napisałem mu wiadomość z moim adresem po czym drugą wysłałem do Chahoona chcąc się upewnić czy jest już wolny i może przyjść mi pomóc już dziś. Przyjaciel odpisał, że skończy pracę za godzinę i przyjedzie od razu po niej na co odetchnąłem z ulgą.

Kiedy wróciłem do domu zdążyłem trochę posprzątać po czym idealnie pół godziny po naszej rozmowie telefonicznej przyjechał Choi Daero. Okazało się, że ilość tego wszystkiego znacznie przewyższała moje oczekiwania. W sumie musieliśmy przenieść z jego auta do mojego mieszkania aż dziesięć całkiem sporych pudeł.

- Czy naprawdę jest tego aż tak dużo? To wszystko było w domu rodziny Jeon? - zapytałem go gdy przewoziliśmy windą na piętro ostatnie dwa kartony. Wszystkie były okropnie ciężkie i już odczuwałem skutki ich noszenia w plecach. Zastanawiałem się jak starszy mężczyzna to znosi, ale nie wyglądało na to by było mu ciężko. Widocznie jego kondycja była lepsza niż to sobie wyobrażałem patrząc na niego.

- To nie tylko rzeczy z ich domu, jest też trochę informacji, które sam zdobyłem i być może też takich niepowiązanych z tą sprawą, ale ważnych jeśli chcemy ich osądzić również za inne rzeczy. W końcu to nie musiało być ich pierwsze przestępstwo - odparł i wskazał na napis "Lee Donggwon" znajdujący się na kartonie. - Na każdego podejrzanego przypadły dwa pudła informacji. Jego też postanowiłem policzyć, choć wiem, że uważasz go za całkowicie niewinnego.

- Czy w takim razie nie powinno być ich dwanaście? - zauważyłem nim zdążyłem pomyśleć co mówię i szybko się poprawiłem. - Przepraszam, jest dobrze.

Mężczyzna uśmiechnął się mimo moich słów. Nie wyglądał jakbym go tym uraził, choć ja pewnie zdenerwowałbym się gdybym od kogoś coś podobnego usłyszał. 

- Jeśli chcesz, nie mam nic przeciwko byś mnie sprawdził - powiedział na co gwałtownie pokręciłem głową.

- Nie! To znaczy, bardzo Cię przepraszam, Seonsaeng. To tylko z przyzwyczajenia do liczby, ufam Ci i dziękuję za pomoc.

- W porządku, zbyt łatwowierny człowiek nie jest najlepszym śledczym. A za pomoc nie dziękuj, mam nadzieje odwdzięczyć Ci się w ten sposób za opiekę nad chłopakiem.

Winda zatrzymała się, a my skierowaliśmy się pod drzwi do mojego mieszkania.

- Nie oczekuje nagrody za zajęcie się nim. To wbrew pozorom nie było takie straszne - stwierdziłem szczerze stawiając karton na wejściu. 

- A jednak ja przed tym uciekłem- odparł przygaszonym głosem po czym chwile milczał czego nie przerywałem. Zastanawiałem się co może czuć, bo wydawało się jakby mimo tych wszystkich sukcesów żałował swojego wyjazdu. Prawdopodobnie czuł się winny w stosunku do ojca Mingyu, co nie było dziwne. Gdybym był w jego sytuacji o żadnym wyjeździe nie byłoby mowy. Sama myśl o tym jak chłopak wybudza się sam, bez nikogo przy boku sprawia, że mam dreszcze. Prawdopodobnie w takim wypadku rozpadłby się na milion kawałków niemożliwych do poskładania. 

- Próbowałem znaleźć coś na temat tego seryjnego mordercy, o którym wspominałeś- powiedział zmieniając temat.

- Udało się? - zapytałem, lecz ten pokręcił głową.

- To dziwne, ale nie. Zupełnie niczego nie zdobyłem - odparł, czym niespecjalnie mnie zdziwił. - Spróbuje jeszcze poruszyć ten temat wśród współpracowników. Kilku z nich zajmuje się podobnymi sprawami od o wiele dłuższego czasu niż sześć lat, może i przy tym pracowali.

- Dobrze by było znaleźć przynajmniej rodziny tych chłopców - stwierdziłem z westchnieniem po czym jeszcze raz podziękowałem za jego pomoc.

- Przestań dziękować, nie czuję się z tym w porządku - skarcił mnie. - Teraz jesteśmy jak wspólnicy, więc po prostu pracujmy ciężko na wspólny sukces.

- Dobrze, będę się starać - oznajmiłem na co ten z aprobatą pokiwał głową. 

- Zdaje się, że muszę już iść - odparł po krótki spojrzeniu na zegarek. - Jestem umówiony na randkę z żoną. Gdybyś czegoś potrzebował dzwon do mnie bez chwili wahania. Zazwyczaj jestem pod telefonem.

- Udanej randki - odparłem, lecz nie wiem czy usłyszał, ponieważ już wtedy był w trakcie wychodzenia. 

Z westchnieniem przeniosłem wszystko w głąb mieszkania i zacząłem wypakowywać część, niemal całkowicie zawalając sobie papierami stół, a nawet spory obszar podłogi. Już prawie kończyłem porządkowanie pierwszego kartonu Chahoon bez uprzedzenia mnie pukaniem ani dzwonkiem wszedł do pomieszczenia. Zobaczyłem go kątem oka. Patrząc na stos dokumentów podrapał się po głowie jakby niepewny czy dobrym pomysłem było zgłaszanie się do pomocy.

- I my to mamy wszystko przeczytać? W pracy nie mam tyle papierkowej roboty - odparł załamany, a ja nie zwracając uwagi na jego narzekanie przywołałem go do siebie gestem ręki.

- Nie gadaj tylko pracuj. Musisz być dobrym mężem i uratować swojego teścia - przypomniałem mu na co niemrawo się uśmiechnął.

- Od czego zaczynamy? - zapytał siadając obok mnie przed stosem papierów. Wcześniej zdążyłem podzielić je na kilka kupek w zależności od  rodzaju.

- Dzisiaj zaczniemy od tego - odparłem rozdzielając nam dokumenty po połowie. Mi przypadła część z zeznaniami, nagraniami oraz wszelkiego rodzaju informacjami osobistymi natomiast mojemu przyjacielowi dałem do przejrzenia dokumenty prawne z racji, że w akademii policyjnej miał dość dużo do czynienia z tego typu rzeczami. Otworzyłem pierwszą stronę kartek połączonych zszywaczem. - Podejrzany numer jeden, prokurator Eom Seongha. Czas się zabrać do pracy.

Śladem zwiędłych kwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz