10.

22 3 1
                                    

Nie wiem nawet kiedy minął tydzień, a może kilka dni więcej. Dni pełnych pracy i udawania, że wszystko było ze mną w porządku. Dni podczas, których każdą wizytę w szpitalu zdobił kwiat o kłamliwym znaczeniu. Gdybym miał dawać te wyrażające moje prawdziwe uczucia zapewne chłopak zmartwiłby się nie na żarty. W końcu przez znaczenie wszystkich możliwych kwiatów przebrnęliśmy przez ten czas wiele razy. Miałem wrażenie, że każde czytane przeze mnie słowo Mingyu chłonie jak gąbka, by kiedyś mógł użyć ich przeciw mnie. Czułem się źle, a nawet jeszcze gorzej. Ciągła myśl o śmierci nie pozwalała mi na spokojny sen, choć już dawno nie był on dobry. Jeszcze niedawno myślałem, że mój stan nie może być gorszy niż był do tej pory. Jednak to było możliwe. Marzyłem o tym by cofnąć czas i nie zapytać Chahoona o szczegóły. Wolałem żyć w niewiedzy o ulotności czasu przepływającego mi przez palce. Chciałem pozbyć się nadchodzącego uczucia winy i bezradności. Chwilowo moim najlepszym przyjacielem stała się butelka, a wrogiem odciągający mnie od dochodzenia zły sen.

Tego dnia idąc do pracy naprawdę nie miałem zamiaru szczególnie się przykładać. Planowałem wszelkimi sposobami doprowadzić do pozostania przy biurku jednak nie udało mi się. To tylko bardziej mnie zdenerwowało. Tak jakby cały świat miał nagle robić mi na złość. Już na wejściu zostałem zaatakowany przez Jeong Yunwoo, który ciągnąc za sobą ludzi odpowiedzialnych za nagrywanie moich materiałów niemal wyrzucił mnie za drzwi wręczając mi do rąk plik papierów.

- Nie pamiętasz jaki dzisiaj dzień? - zapytał krytycznie skanując mnie wzrokiem. - Wyglądasz jak bezdomny, a nie dziennikarz. Idź się ogarnąć, bo o jedenastej jedziesz relacjonować otwarcie nowej sali wykładowej Uniwersytetu Hanyang. 

- O czym ty do mnie mówisz, seonbae? - odparłem ziewając na co posłał mi zabójcze spojrzenie. Tyle, że ja naprawdę nie miałem pojęcia co się dzieje.

- Trzy dni temu ustalono to podczas zebrania, jak możesz nie pamiętać? Ostatnio bujasz w obłokach, radzę Ci się ogarnąć, bo prezes i redaktor naczelny mają na Ciebie oko - ostrzegł mnie na co pokiwałem głową na znak, że rozumiem powagę sytuacji. Rzeczywiście owe zebranie się odbyło. Przecież spotykamy się w taki sposób co tydzień. Tym razem jednak byłem zbyt pogrążony w myślach by zwracać uwagę na ich słowa. Jedynie przytakiwałem, gdy do mnie mówili i zdaje się, że to tak się w to wpakowałem. - Muszę się zbierać, za godzinę mam być na konferencji. 

Po tych słowach pożegnał się i pośpiesznie odszedł poprawiając krawat. Wsiadł do wozu wraz ze swoją ekipą filmową i chwilę potem wjechał na ruchliwą ulicę.

Spojrzałem z niechęcią na papiery w mojej ręce i odwróciłem się do moich współpracowników, z którymi zazwyczaj nagrywałem, gdy dostawałem swoją część w wiadomościach. Mimo kilkuletniego doświadczenia zdawało mi się, że takie zadania dotyczyły mnie boleśnie rzadko.

- Za dwie godziny będę tu na was czekał. Będziemy na miejscu trochę wcześniej i nagramy kilka ujęć z daleka - oznajmiłem patrząc na godzinę. Była dopiero ósma także miałem trzy godziny na przygotowanie się i dojazd. To było bardzo dużo więc nie miałem czym się martwić. Jeong Yunwoo zdecydowanie zbyt się przejmował, przecież nie zawsze byliśmy dobrze przygotowani do mówienia. Ta część pracy nie była nigdy skomplikowana, po prostu opisywałeś co w danej chwili widziałeś lub krzyczałeś najgłośniej jak potrafiłeś chcąc dostać się do ważnych osób. 

Westchnąłem, gdy zobaczyłem swoje odbicie w oknie budynku. Faktycznie lepiej byłoby nie pokazywać się tak widzom. Moja koszula wyglądała jak zgnieciona i ponownie rozłożona kartka papieru, a marynarka nawet nie stanowiła kompletu ze spodniami. Powoli udałem się do garderoby, po której kręciły się osoby odpowiedzialne za nasz wizerunek. Usiadłem w fotelu i podczas gdy zaczęli zajmować się moją fryzurą i lekkim makijażem zacząłem lekturę.

Wszystko miało wydarzyć się według schematu jak podczas wszystkich tego typu otwarć nowych budynków, a więc prezydent miał przeciąć wstążkę wraz z dziekanem uczelni, bla bla bla... Czytałem dalej, aż w końcu natknąłem się na kolejny krok "...następnie w programie otwarcia wykład kryminologi przeprowadzany przez zasłużonego w ostatnich latach kryminologa - Choi Daero.".

Podrapałem się po brodzie starając się przypomnieć skąd kojarzę tego człowieka jednak wystarczyło bym przewrócił stronę i już wiedziałem. Zszokowany patrzyłem na zdjęcie jednego z głównych przesłuchiwanych w sprawie morderstwa sprzed sześciu lat. Nigdy nie spodziewałem się, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę.

Choi Daero był bliskim przyjacielem rodziny Jeon, a nawet podejrzanym w sprawie ich zabójstwa. Szybko jednak został zwolniony z zarzutu, ponieważ posiadał alibi, a jego rozpacz po dowiedzeniu się o śmierci przyjaciół była według specjalistów jak najbardziej prawdziwa. Ja również nie śmiałbym go osądzać. W końcu wśród przesłuchiwanych było znacznie więcej bardziej podejrzanych osób, a on w tym wszystkim ze swoją dobrotliwą i zawodzącą w rozpaczy twarzą nawet we mnie wzbudził żal. Mężczyzna był roztrzęsiony i za wszelką cenę próbował pogonić wszelkie organy ścigania, by jak najszybciej znaleźli mordercę drogiego mu przyjaciela. Wielokrotnie w trakcie śledztwa widywałem go na komisariacie błagającego o należyte zajęcie się przestępcą. Także on przez pierwsze tygodnie po tej tragedii stałe odwiedzał Mingyu płacząc nad biednym, poranionym chłopcem, którym wówczas jasnooki był. Mogłem powiedzieć, że nawet mi w tym czasie pomógł zbliżyć się do sprawy, uznając mnie za godnego zaufania bym mógł zaopiekować się chłopakiem. Myślałem, że będzie przy nas stale, jednak pewnego dnia oznajmił, że musi wyjechać, bo miasto i Mingyu za bardzo przypominały mu o stracie. Nie dziwiłem mu się. Z tego co mówił miał polecieć do Stanów Zjednoczonych wraz ze swoją żoną. przez chwilę nawet ja uznałem to za podejrzane, ale jak widać ostatecznie słusznie to zignorowałem.

Jak mówiły informacje o nim, które wyszukałem szybko w Internecie, dwa lata temu podczas pobytu w USA przedwcześnie ukończył studia na wydziale kryminologii, które zaczął w późnym wieku 46 lat. Okazał się być wyjątkowo zdolnym studentem, do tego stopnia, że w trakcie trwania drugiego roku nauki pomógł dojść do ustalenia tożsamości okrutnego gwałciciela grasującego po uliczkach Nowego Jorku kilka dobrych lat. Jego wybitne prace uznane zostały przez wielu specjalistów w dziedzinie. W wywiadzie umieszczonym na stronie jednej z Amerykańskich gazet zdradził, że do tej nagłej decyzji zmiany swojego zawodu i zapisania się na studia skłoniła go sprawa zamordowania rodziny jego najbliższego przyjaciela. Po stracie nie mógł zmrużyć oka mając świadomość, że w tak okrutny sposób odebrano mu jego drugą rodzinę. Chciał dowiedzieć się jaki mógłby być powód mordercy i co też kieruje człowieka do popełniania podobnych czynów. Podziwiałem go za zdeterminowanie, udając się w tym kierunku i szukając powodu można było stwierdzić, że zrobił dla Mingyu więcej niż ja przez cały ten czas.

Po przeczytaniu tego artykułu momentalnie odżyłem. Skoro to przez tą sprawę zaszedł tak daleko, czy nie znaczy to, że również ją analizował? Zapewne robił to wielokrotnie. Opinia tak chwalonego kryminologa na pewno przydałby mi się w rozwiązaniu tej całej sprawy. Ten przypadek mógłbym nazwać opatrunkiem na ranę, którą był mój wcześniejszy beznadziejny stan. Wszystko co musiałem zrobić to porozmawiać z nim i dowiedzieć się jak on z perspektywy eksperta ocenia tą sytuacje.

Odświeżony i z nowym celem w głowie wstałem z fotela i wyszukałem na wieszakach garnituru w moim rozmiarze zabierając go do przebierali stojącej w kącie pomieszczenia. Kiedy wyszedłem byłem jak zupełnie inny człowiek, pełny entuzjazmu i gotowy do dalszej pracy. 

Czekaj na mnie Sooyoung, jestem na dobrej drodze do dowiedzenia się nowej rzeczy.

Śladem zwiędłych kwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz