Wszystkie stacje podążyły za prezydentem, z którym my mieliśmy już okazję porozmawiać, dlatego wokół kryminologa nie było widać ani jednego dziennikarza. Poczekaliśmy chwilę aż jeden z gości skończył mu gratulować udanego wykładu po czym zbliżyliśmy się bardziej.
-Witaj, Seonsaengnim* - przywitałem się stając prosto przed nim. - Chciałbym przeprowadzić z Panem wywiad.
Jego oczy rozszerzyły się gdy przeskanował mnie wzrokiem. Najwidoczniej mnie poznał, bo uśmiechnął się przyjaźnie zupełnie jak kiedyś.
-Czy mnie oczy nie mylą? Kang Daehyun? - upewnił się podając mi rękę na przywitanie.
-Dawno się nie widzieliśmy, Seonsaengnim. Widzę, że Pan nie próżnował przez te sześć lat - odparłem uprzejmie ściskając jego dłoń.
Mężczyzna zaśmiał się w odpowiedzi machając ręką jakby to wszystko to nie było nic wielkiego, choć jego słowa nie podzielały zdania ciała.
- Nie zaprzeczę. Dość dużo się u mnie wydarzyło, choć wciąż mniej niż bym chciał. Jak to moja żona mówi "jestem aż za bardzo ambitny jak na mój wiek". Twierdzi, że bardziej pasowała mi poprzednia praca, jednak lubię to co robię - odpowiedział śmiejąc się i puścił mi oczko po czym popatrzył za mnie na towarzyszącą mi ekipę filmową. - Wywiad, tak? Nie ma problemu. Może po pracy wyskoczysz ze mną na drinka? Mam kilka rzeczy, o które chce zapytać.
- Nieśmiałym odmówić, Seonsaengnim. Ja również mam wiele pytań - odparłem zadowolony z propozycji po czym dałem znak ręką w stronę kamerzysty, by był gotowy zacząć. - W takim razie nie zwlekajmy.
Kiwnął głową, poprawił krawat i spojrzał w moją stronę wyczekując pytań. Większość z tych, które zadałem dotyczyły sali, w której się znajdowaliśmy. Czy mu się podoba, czy uważa tą inwestycje za coś dobrego i co według niego pozwoli ona osiągnąć studentom. Tego wymagała sytuacja, w końcu to z tego powodu tu przybyliśmy. Ostatnie pytanie zadałem jednak z własnej ciekawości.
- W ostatnich latach mieszkał Pan w Stanach Zjednoczonych, gdzie osiągnął Pan bardzo wiele. Dlaczego w takim razie zdecydował się Pan na powrót do Korei?
- Cóż... Seul to mimo wszystko moje rodzinne miasto, więc dość ciężko było sobie poradzić z tęsknotą za nim. Została tu też moja córka, która niedługo urodzi mi wnuka, a jako dobry dziadek nie chciałbym być od nich daleko - powiedział uśmiechając się przyjaźnie jednak chwilę później spoważniał. Natychmiast wyczułem o co zaczepią się jego kolejne słowa. - Oprócz tego chciałem podzielić się zdobytą wiedzą z naszymi obywatelami, ta wiedza w przyszłości może pozwolić uniknąć cierpień wielu osób i lepiej oraz szybciej zidentyfikować sprawców przestępstw. Myślę, że na chwilę obecną te umiejętności nie są w naszym kraju wystarczająco dobre, dlatego z całych sił będę starał się zapobiec związanymi z takimi przypadkami przykrościami - dopowiedział po czym zagryzł nerwowo wnętrze policzka. Najwyraźniej ten temat wciąż był dla niego trudny. W końcu stracił wtedy tak wiele.
Wyłączyłem dyktafon i kazałem wyłączyć również kamerę. Dobrze wiedziałem czego dotyczyły jego słowa i dlaczego uważał w taki sposób. Zawsze byłem typem osoby, która pyta do wyciągnięcia z człowieka wszystkiego, ta sprawa jednak mnie powstrzymuje. Być może dlatego, że mam z nią tak wiele wspólnego, choć w tym przypadku i tak drążenie tematu nic by mi nie dało. Przyszedłem tu na otwarcie sali, a nie wywiad o przedawnionym morderstwie.
- Dziękuję bardzo za poświęcenie nam swojego czasu, Seonsaengnim.
- Nie ma za co, to była dla mnie przyjemność - zwrócił się do mnie ponownie posyłając mi miły uśmiech i sięgnął do kieszeni marynarki by wręczyć mi swoją wizytówkę. - Kiedy skończysz pracę zadzwoń do mnie.
- Zadzwonię - obiecałem i również dałem mu swoją w razie gdyby chciał zmienić nasze plany, do czego miałem nadzieję, że nie dojdzie.
Pożegnaliśmy się i odeszliśmy każdy w swoją stronę. Obróciłem kartkę z kontaktem przyglądając się jej czarnym zdobieniom. Czy dostanę od tego człowieka odpowiedzi, których oczekuje? Widząc go odetchnąłem z ulgą, to miał być pierwszy krok. Z pewnością właśnie teraz moje śledztwo ruszało w dobrym kierunku.
Po powrocie do biura zmontowaliśmy nagrania w całość po czym w zasadzie byłem już wolny. Była dopiero szesnasta więc uznałem, że to nie był jeszcze dobry czas na drinka. Preferowałem picie wieczorem, by po powrocie do domu od razu położyć się do łóżka. Postanowiłem więc najpierw odwiedzić Mingyu. Kupiłem w kwiaciarni irysa - symbol nadziei, która tego dnia się we mnie obudziła po czym szybkim krokiem udałem się do szpitala. Po pozostawieniu niechlujnego podpisu w recepcji wjechałem windą na czwarte piętro i skierowałem się do jego pokoju.
-He...- wkroczyłem do środka z zamiarem przywitania go jednak na widok, który zastałem zamilkłem w połowie słowa.
Chłopak przytulał się do kołdry i nie przejmując się tym, że była to godzina odwiedzin i mogłem do niego w każdej chwili przyjść smacznie sobie spał. Jego przydługie włosy zachodziły mu na oczy, a w kąciku otwartych ust zbierała się ślina. Pomyślałem, że mimo wszystko wciąż wygląda jak dziecko, chociaż przez lata tu spędzone jego rysy twarzy trochę się wyostrzyły. Była to jednak niewielka zmiana, dla mnie prawie, że niewidoczna. Pomyślałem, że w najbliższym wolnym czasie musiałem w końcu zmobilizowac Minji i razem z nią podciąć jego brązowe loki, żeby nie przeszkadzały mu przy rehabilitacjach, które wkrótce miał rozpocząć.
Przyjrzałem się mu trochę dokładniej i uśmiechnąłem się myśląc jak dobrym uczuciem jest doświadczenie takiego widoku, a nie leżącego prosto i podpiętego do wielu urządzeń człowieka, którego wybudzenie było wielką niewiadomą. Cicho zbliżyłem się chwytając za wazon, w którym nie było już bukietu, a zostały jedynie coraz słabsze mieczyki. Pierwsze kwiaty musiały już pewnie więdnąć więc pielęgniarki je wyrzuciły. Cieszyłem się, że o to dbają i że Mingyu wylądował właśnie tu. W końcu w innych ośrodkach zazwyczaj przynoszenie roślin było zakazane. Wymieniłem wodę na nową i wstawiłem do niej dzisiejszego kwiatka. Jego niebieskie płatki wyglądały niezwykle świeżo przy blednących kolorach mieczyków.
Usiadłem na skraju łóżka i przez dobre piętnaście minut siedziałem w ciszy przy chłopaku nie chcąc go obudzić. Myślałem, że może w pewnym momencie sam otworzy oczy jednak tym razem jego sen był głęboki i widocznie przyjemny, ponieważ towarzyszył mu delikatny uśmiech i spokojny, nieprzerwany oddech. Cieszyło mnie, że mimo sytuacji, w której się znajdował potrafił spać tak dobrze, bez żadnych koszmarów. Wyglądało na to, że wszystkie przejąłem od niego ja.
Nie widząc sensu w dalszym siedzeniu w tym miejscu zacząłem szykować się do wyjścia. Zanim jednak wstałem chwyciłem za notatnik i napisałem wiadomość do Mingyu..
Nie chciałem Cię budzić, ale chce żebyś wiedział, że przez chwilę przy Tobie byłem. Przyniosłem Ci irysa - symbol nadziei. Dzisiejszy dzień jest dla mnie szczególny, bo prowadzi mnie ku spełnieniu mojego celu i być może ściągnie kilka pytań z twoich barków, dlatego chce byś cieszył się razem ze mną. Śpiąc wydajesz się bardzo szczęśliwy, mam nadzieję, że opowiesz mi kiedyś co Ci się śniło.
Do zobaczenia jutro
Kang Daehyun
Gdy skończyłem pisać wyrwałem kartkę i położyłem ją na poduszce tuż obok głowy chłopaka. Po tym opuściłem budynek i wystukałem na ekranie telefonu numer Choi Daero chcąc oznajmić swoją gotowość do spotkania.****
Seonsaengnim - oznacza nauczyciela bądź też jest zwrotem grzecznościowym, odkreślającym szacunek do osoby starszej i posiadającej większą wiedzę. Coś w stylu polskiego "Pan".
****
Znowu totalnie zapomniałam o pisaniu, a nawet publikowaniu więc jeśli ktoś to czyta i czeka na kolejne rozdziały to przepraszam. Mam w zapasie 10 kolejnych i ostatnio obudziła się we mnie wena do pisania właśnie tego więc postaram się poprawić i wstawiać częściej.
CZYTASZ
Śladem zwiędłych kwiatów
Mystery / ThrillerKang Daehyun od lat żył jedynie nadzieją, że będzie w stanie dotrzymać obietnic, które złożył. Niespodziewanie los pozwala mu uwierzyć, że jest to możliwe, gdy pewnej nocy oczy zamknięte przez sześć lat w końcu się otwierają.