18.

7 1 0
                                    

Dzień zacząłem od pracy. Współpracownicy od początku patrzyli na mnie dziwnie z racji koszyka pełnego origami, który stał przy moim biurku. Zbywałem ich pytania mówiąc, że to dla mojej babci leżącej w szpitalu. Tym samym sposobem wybłagałem redaktora by pozwolił mi wyjść z pracy trochę wcześniej. W rzeczywistości moja babcia już dawno nie żyła, jednak w duchu szczerze podziękowałem jej, że może być moją wymówką w takich chwilach.  Zdecydowanie powinienem był w najbliższym czasie pójść ją powspominać.

Zanim wyszedłem z budynku udałem się do archiwum i wyszukałem w nim informacje o rozprawie Eom Seonghy oraz adres jego byłej pracy. Żałowałem, że tylko tyle jednak nie mogę mieć zbyt łatwo. W gazecie znajdowało się zdjęcie z sądu. Zdawało mi się, że widziałem na nim kogoś znajomego jednak przez słaba jakość nie byłem w stanie stwierdzić kto to był. Wyszukałem też nazwisko prokuratora prowadzącego tą sprawę, ponieważ musiałem się z nim skontaktować i porozmawiać. Zapisałem najważniejsze informacje w notatniku i opuściłem budynek. 

Po drodze jak zawsze skierowałem się do kwiaciarni, po czym dziesięć minut przed umówionym czasem znalazłem się w sali 401. Gdy wkroczyłem do środka zastałem naprawdę dziwną scenę. Kim Minji widocznie zdenerwowana siedziała na moim fotelu tupiąc nerwowo nogą, a chłopak siedział na łóżku z podobną miną. Wyglądali jakby właśnie się pokłócili, chociaż nie mogłem w to uwierzyć. Kiedy tylko mnie zauważyli obydwoje zmienili postawę. Mingyu nagle się rozluźnił, a moja przyjaciółka gwałtownie wstała i podbiegła do mnie z przesadzoną rozpaczą wieszając mi się na szyi.

- Daehyun-ssi, zrób coś z nim! Ile się nie naprosiłam to i tak nie chce współpracować! Chciałam go tylko przenieść na wózek, a on jak tylko się zbliżam ciągle krzyczy i kręci głową! Jakbym nie miała dziś dość zmartwień na głowie- zawodziła, a ja próbowałem nie wybuchnąć śmiechem przez jej gadaninę. Obserwowałem wyraz twarzy chłopaka jednak on tylko teatralne przewrócił oczami, na co w końcu wybuchnąłem śmiechem.

-No i co się śmiejesz jak głupi? Ja mówię poważnie! - wykrzyknęła uderzając mnie w pierś. - Za kilka minut mamy być na zastrzyku, a on wciąż siedzi w łóżku! Ja też mam swój grafik!

- Spokojnie Minji-ssi, co się tak denerwujesz? Wszystko będzie okej. Mingyu po prostu czekał na mnie, prawda? - zwróciłem się do chłopaka, a ten przytaknął głową. Pielęgniarka prychnęła pod nosem.

- W takim razie bierz go na wózek szybko, będę czekać na korytarzu - oznajmiła i wyszła trzaskając drzwiami.

Postawiłem kosz z origami w rogu pokoju i włożyłem żółty kwiat do wazonu.

- Minji chyba ma zły dzień, bo zazwyczaj nie kłóciłaby się o taką głupotę - oznajmiłem i poczochrałem chłopaka to włosach. - Niezły z ciebie buntownik, ale następnym razem grzecznie daj się przenieść na wózek, dobrze? Nawet jeśli nie przyjdę tutaj na czas to pod salą, do której będziesz jechał z pewnością będę co do sekundy. A teraz szybko chodźmy, bo znowu nas okrzyczy.

Jedną ręką złapałem go pod kolanami, a drugą objąłem go w tali po czym bez większych problemów przeniosłem na wózek, którego tak bardzo chciał wcześniej uniknąć.
Kilka minut później byliśmy już w gabinecie, w którym starsza pielęgniarka szykowała zastrzyk. Chłopak momentalnie pobladł gdy tylko wjechał do pomieszczenia i zaczął panicznie się rozglądać. Jego oddech przyśpieszył. Nie działo się tak przy pobieraniu krwi wiec z tego wywnioskowałem, że bardziej bał się właśnie zastrzyków. 

Schyliłem się przed Mingyu. Jego ręce zacisnęły się na mojej koszuli, a moje powędrowały na jego policzki i zaczęły gładzić je uspokajająco.

- Zamknij oczy, zaraz będzie po wszystkim. Dasz sobie radę - wyszeptałem i delikatnie pogładziłem go po brwiach. Kiedy byłem mały i śniły mi się koszmary moja mama zawsze mnie tak uspokajała, miałem nadzieję, że i na niego to zadziała, ponieważ trząsł się przeraźliwie. Spod jego zamkniętych powiek spływały łzy strachu, które cierpliwie ścierałem. Kiedy igła w końcu wbiła się pod jego skórę pisnął przeraźliwie, jednak po chwili było po wszystkim. Przytuliłem go, by wypłakał mi się na ramieniu. Tym razem nie było za drzwiami kolejnego pacjenta, a więc mieliśmy czas. Wtulił się we mnie chowając twarz w mojej koszulce. Zauważyłem, że zrobił to z niezwykłą łatwością. Jego ramiona były rozluźnione, a ręce słabo mnie obejmowały. Różniło się to od jego wcześniejszego zachowania, nie minęło dużo czasu, a już tak bardzo mi ufał, choć wciąż przez większość czasu stara się nie okazywać wielu uczuć. Ja jednak widzę te drobne uśmiechy, często zaróżowiałe policzki czy też świecące mimo beznamiętnego wyrazu twarzy oczy. Czasem zdarzało mi się sprawić, że zaśmiał się prawie, że w głos. W takich momentach byłem z siebie bardzo dumny. Czułem jakbym dobrze wypełniał swoją misję.

Kiedy skończył płakać wyciągnąłem z kieszeni chusteczki, które w ostatnim czasie z jego powodu zwykłem ze sobą nosić i przetarłem jego twarz. Spuścił wzrok pociągając nosem, a ja bez słowa stanąłem za wózkiem i zacząłem wyjeżdżać z gabinetu. Również Minji obecna w pokoju cały ten czas nie mówiła nic, widziałem jednak, że gdy patrzyła na płacz chłopaka to i w jej oczach zbierały się łzy.

W jego pokoju zostaliśmy sami. Moja przyjaciółka musiała zająć się innymi pacjentami i opuściła nas zaraz po tym jak chłopak został przeze mnie ułożony na łóżku. Po krótkiej chwili ciszy ruszyłem się z miejsca.

- Dzisiaj mam dla ciebie dwa prezenty - oznajmiłem z uśmiechem chwytając między palce płatki kwiatka, stojącego w wazonie. - Wiesz co to za kwiat?

Chłopak pokiwał głową, byłem pewny, że będąc nastolatkiem interesował się kwiatami i mógłby wymienić znacznie więcej nazw niż ja poznałem w ostatnim czasie. Chciałem kiedyś móc z nim o tym porozmawiać, było by dobrze usłyszeć jego głos opowiadający o ich ukrytych znaczeniach i szczęściu, które mu sprawiały.

- Znasz jego znaczenie prawda? Symbolizuje codzienną pamięć - oznajmiłem chociaż wiedziałem, że chłopak dobrze to wie.

- Niedawno wiele się wydarzyło, mam dużo pracy na głowie. Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz, ale nie będę już przychodził często. Oczywiście dalej będę Ci towarzyszył w takich dniach jak ten, ale chciałbym skupić się na moim zadaniu - oznajmiłem i spojrzałem na niego. Z jego twarzy nie dało się wyczytać nic jednak w zrozumieniu pokiwał głową.

- Nie chce, żebyś czuł się samotny. Będę codziennie pamiętał o tobie, obiecuje - oznajmiłem czując się trochę winny, że miałem go tak zostawić. - Powiem Minji, że czasami zadzwonię do niej, żebyś mógł posłuchać mojego ględzenia. Poznasz też Sooyoung. Nim się obejrzysz wrócę. A przez ten czas ćwicz porządnie. Jutro pierwszy raz masz spotkanie z logopedą. A za dwa tygodnie psychologa, tam akurat pójdziemy razem. Byłbym szczęśliwy jeśli po moim powrocie do codziennego odwiedzania cię moglibyśmy pogadać. Chciałbym żebyś opowiedział mi o sobie, bo wciąż wiem tak niewiele. 

Wstałem i chwyciłem leżący w rogu pokoju koszyk stawiając go na jego kolanach.

-To drugi prezent. Zrobiłem je razem z Sooyoung i Chahoonem, mam nadzieje, że ci się podobają - odparłem, a ten z zainteresowaniem zaczął przeglądać papierowe twory biorąc coraz to różniejsze w swoje chude dłonie. Odkopał skrytego pod spodem nieporadnie zrobionego ptaszka, który był moją pierwszą próbą, a na jego ustach pojawił się drobny uśmiech po czym spojrzał na mnie i przekręcił głowę w bok.

- Nie jestem w tym mistrzem, ale bardzo się starałem. Nie patrz na tego, inne wyszły mi lepsze - powiedziałem zażenowany, a on pokręcił głową i odłożył go na szafkę nocną. Podczas gdy inne pozostały w koszyku, ten jeden czuwał przy jego łóżku do końca naszego spotkania, a może nawet i dłużej.

Śladem zwiędłych kwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz