20.

7 0 0
                                    

Wróciłem do mieszkania i od razu rzuciłem się na materac. Westchnąłem patrząc na naszą ścianę z poszlakami. Musiałem ją uzupełnić, ale aktualnie nie miałem na to siły więc po prostu zamknąłem na chwilę oczy i starałem się oczyścić umysł. Krew wrzała mi w żyłach po dzisiejszej rozmowie. Najbardziej jednak, nie gdy myślałem o tych wszystkich przekrętach Eom Seonghy. Pomysłem o tym klubie, tym gdzie prokuratorzy upijali się w towarzystwie niepełnoletnich. Od razu w głowie widziałem młodego Mingyu. Pokaleczonego, wykorzystanego, zhańbionego. Czy to ten drań to zrobił? Czy podobnego traktowania zaznało któreś z tych dzieciaków, którzy wkradali się tam chcąc się zabawić? 

Modliłem się, żeby moje myśli były tylko wyobrażeniami i starałem się przestać. Wstałem, ochlapałem twarz zimną wodą i usiadłem przed pełnymi pudłami. Nie byłem w stanie zmusić się do jedzenia, bo miałem wrażenie, że nic nie przejdzie mi przez gardło, więc po prostu wziąłem się za pracę chwytając nowe papiery. Tym razem moim podejrzanym miał być Yang Yongsoo, obecnie 34 letni lekarz. Na znajdującym się w stosie papierów zdjęciu wyglądał przyjaźnie, na pewno uznawany był, a może i wciąż jest za człowieka godnego zaufania. Sam mógłbym tak stwierdzić gdyby miał mnie leczyć. Znałem jednak dosięgające go oskarżenia. Lekarz nie tylko ratuje życia, może je też odebrać.  Może przez przypadek, ale nikt nie wyklucza działania celowego. Kto wie jakie zamiary skrywają myśli drugiego człowieka.

Ze znajdujących się w pudle papierów wynikało, że rok przed tragedią rodziny Jeon w szpitalu, w którym pracował była duża afera z nim związana. Był wtedy młody, dopiero po studiach, które ukończył ze znakomitymi wynikami, ale jeszcze nie był doświadczony. Popełnił błąd lekarski podczas jednej z operacji co zadecydowało o śmierci jego pacjenta. Został pozwany przez jego rodzinę i zawieszony w wykonywanym zawodzie na rok. 

Kolejny dokument był wnioskiem do szpitala napisanym przez samą Gyo Yeongmi- mamę Mingyu. Zawarła w nim oficjalną prośbę by Yang Yongsoo nie był dopuszczony do operacji na jej matce. Miało to miejsce zaraz po jego powrocie do zawodu. Wywnioskowałem z tego, że dobrze wiedziała o jego pomyłce i w trosce o zdrowie matki nie chciała by on ją operował. W pełni to rozumiałem, sam prawdopodobnie nie do końca ufałbym umiejętnościom takiego lekarza, choć jest oczywistym, że to tylko człowiek. Rzeczą ludzką jest popełnienie błędów.

Kolejnym co spostrzegłem był artykuł w gazecie informujący o strasznym wypadku na drogach Seulu. Pamiętałem go, w zasadzie byłem nawet na miejscu tego wypadku. To była jedna z pierwszych większych sensacji, przy których pracowałem na początku stażu w mojej pracy. Tylko co to miało wspólnego z tą sprawą? Pogrzebałem głębiej w pudle wyciągając kolejne gazety, tym razem z wizerunkiem człowieka. Nagłówek głosił "Zmarł wybitny lekarz Choi Dongman, samochód wyłowiony z rzeki Han-gang*", w artykule wspomniany był szpital, w którym pracował Yang Yongsoo. Znajoma data jego śmierci skłoniła mnie do spojrzenia w poprzednie dokumenty. To był dzień operacji babci Mingyu, dokładniej dwie godziny przed planowaną operacją. Choi Dongman miał być podczas niej głównym chirurgiem.

W pudle znalazłem też oficjalny list od dyrektora szpitala do Gyo Yeongmi, przepraszał on w nim za zachowanie swojego pracownika Yang Yongsoo. Wygląda na to, że mieli oni sprzeczkę w szpitalu, ale nie wiadomo co więcej wydarzyło się tego dnia, wygląda na to, że milczał w tej sprawie na zeznaniach, a świadkowie kłótni nie wiedzieli dużo. Pani Gyo po prostu nie chciała, by jej matka była przez niego operowana. 

Znalazłem też informacje, że w szpitalu po tej sytuacji zginęła paczka środków uspokajających i strzykawek. Przeszły mnie ciarki doskonale zdając sobie sprawę z tego jak łączy się to z tą sprawą. Fobia Mingyu wystarczyła by nigdy o tym nie zapominać.

Z tego co pamiętałem z moich dawnych informacji Yongsoo nie miał alibi. Nikt nie widział go na dyżurze, a pacjentka, która miał się w tym czasie zajmować zmarła przed złożeniem zeznań. To wszystko czego dowiedziałem się z zebranych rzeczy, wyglądało więc na to, że resztę musiałem odszukać sam.

Spojrzałem na zegar, dochodziła północ jednak stwierdziłem, że spanie nie było mi tej nocy przeznaczone. Chwyciłem zaznaczone na czerwono kartki i stanąłem przed ścianą powiązań, którą w ciągu kolejnej godziny dokładnie uzupełniłem.

Gdy skończyłem napisałem do Chahoona, żeby przyszedł do mnie następnego wieczoru i po wzięciu szybkiej kąpieli położyłem się do łóżka. Było już po pierwszej w nocy, lecz wciąż nie czułem się śpiący. Zmęczony bardzo , ale ani trochę śpiący.

Postanowiłem zaplanować sobie czas na kolejne dni. Otworzyłem kalendarz w telefonie, a przed moimi oczami pojawił się kwiatek przypominający, że za dwa dni musiałem odwiedzić chłopaka i być przy nim gdy będzie miał robiony kolejny zastrzyk. Pomyślałem o czym mógłbym z nim pogadać by nie ruszać tego co aktualnie dzieje się w moim życiu. Nie chciałem by stresował się przeszłością, ani by wiedział co dokładnie robię w ostatnim czasie. Po krótkim zastanowieniu zdałem sobie sprawę z tego, że wciąż nie obcięliśmy mu włosów. Miałem to zrobić przedtem, ale kompletnie zapomniałem. Pewnie zawadzają mu przy rehabilitacjach. Od razu też zastanowiłem się nad kolejnym kwiatem. Wstałem z łóżka i chwyciłem leżącą na biurku książkę. Po przewertowaniu kilku stron stwierdziłem, że dobrym pomysłem byłby kurzyślad polny symbolizujący zmianę. Zmiana fryzury chłopaka, nastroju czy ogólna zmiana świata. Miałem wrażenie jakby z dnia na dzień coraz więcej rzeczy zmieniało się wokół mnie jak i we mnie. Nagle zyskałem tak dużo okazji, mam wiele pracy, a w mojej głowie na nowo żyje myśl o Mingyu. Tym razem nie jako poranionym chłopaku, od którego dostanę informacje do osiągnięcia własnych celów. Czuję, że to się zmieniło. Mingyu jest jak przyjaciel. Przyjaciel, który potrzebuje mojej pomocy, ale który też mnie wysłucha. Ktoś kogo mogę rozśmieszyć i spróbować zrozumieć. Przyjaciel, przy którym czuję się swobodnie. Nie myślałem, że kiedykolwiek stanie się dla mnie kimś takim, ale jak to mówią "Przyjaciół poznaje się w biedzie", a oba nasze życia to chyba coś gorszego niż zwykła "bieda".

Śladem zwiędłych kwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz