Umówiliśmy się w małym, spokojnym barze znajdującym się około dwadzieścia minut drogi od mojego mieszkania. Dotarłem na miejsce pierwszy i zająłem nam stolik. Mężczyzna przyszedł dziesięć minut później i siadając od razu oznajmił, że dzisiejszy wieczór opłaca jego portfel na co bez sprzeciwu się zgodziłem. Wyglądał znacznie swobodniej niż wcześniej - zdjął niewygodny garnitur i przebrał się w elegancki sweter, który opinał jego niemały brzuch. Na myśl przyszło mi, że oprócz wiedzy zdecydowanie przybyło mu też kilku kilogramów.
- Pijesz soju, czy masz inne preferencje? -zapytał przywracając kartę pełną skomplikowanych nazw drinków.
- Soju jest wystarczające, Seonsaengnim - odparłem nie czując potrzeby picia wymyślnych alkoholi.
- Dobrze, więc zamówię dwie butelki na start - odparł wstając i udając się w kierunku baru.
Cierpliwie czekałem przy stoliku zastanawiając się czy temat, który mnie nurtuje powinienem poruszyć teraz czy może gdy będziemy już po kilku łykach. Ostatecznie stwierdziłem, że lepiej będzie jeśli to on rozpocznie rozmowę. W końcu mężczyzna wrócił z kupionym trunkiem i rozlał go zachęcając mnie do picia. Równo z nim wypiłem pierwsza kolejkę.
- Chciał mnie Pan o coś zapytać, prawda? - zapytałem decydując się dać mu rozpocząć.
- To prawda. Chciałem wiedzieć co z... Jeon Mingyu? - wykrztusił cicho. - Czy chłopak jeszcze w ogóle żyje? A może już nie interesujesz się tą sprawą? Jeśli tak to przepraszam za to pytanie.
- Spokojnie, żyje i nie zapowiada się by to się zmieniło. Wciąż go odwiedzam i owszem interesuje się - odpowiedziałem nie zdradzając jeszcze w jakim dokładnie stanie jest Mingyu. Wolałem, by wiedziało jak najmniej osób, nawet jeśli miał to być przyjaciel jego rodziny.
- Całe szczęście. Bałem się usłyszeć o najgorszym, że już cała droga mi rodzina odeszła. Cieszy mnie, że przynajmniej jedno dziecko mojego przyjaciela uszło z życiem. Myślę, że nie jestem wystarczająco silny by po takim czasie go zobaczyć, ale mimo wszystko bardzo mnie to cieszy. Napijmy się za to! - rozlał alkohol i po wzniesionym toaście i wypiciu trunku kontynuował. - Co w takim razie z Tobą? Dlaczego wciąż siedzisz w tej sprawie? Zdradzasz mi teraz czy będziesz milczał jak dawniej? Wiem, że jego prośba o pomoc nie jest jedynym powodem twojego zaangażowania.
- Jeśli mam to zdradzić muszę zadać jedno pytanie, Seonsaengnim. Co myśli Pan o Lee Donggwonie? Czy uważa Pan, że zasłużył na karę? Że to naprawę on jest winny? - zapytałem ostrożnie natomiast ku mojemu zdziwieniu jego wraz twarzy nie wskazywał na złość. To wróżyło dobrą odpowiedź.
- Wiem co ci chodzi po głowie. Zapewne kiedyś słysząc o nim wpadłbym w szał, jednak wtedy byłem niedouczonym i zrozpaczonym stratą przyjaciół głupcem - przetarł oczy i kolejny raz chwycił butelkę. - Po latach nauki o różnych przypadkach morderstw, a nawet pracy nad nimi zdałem sobie sprawę, że jego zamknięcie niekoniecznie było prawidłowym wyborem. W porównaniu do reszty podejrzanych nie miał on żadnych związków z rodziną Jeon. Jak dla mnie równie dobrze mogli oskarżyć kota o zabicie piskląt podczas gdy ten smacznie spał, a to dzieci bawiły się ptaszkami.
- Więc myśli Pan, że to nie on ich zabił? - zapytałem dla pewności czując jak gula rośnie w moim gardle.
- Nigdy nie można wykluczać tych kilku procent. Był myśliwym, prawda? I rzekomo miał być w tym lesie, a kule pasowały do jego broni. Więc wciąż jest podejrzany. Jednak sądzę, że w mniejszym stopniu niż reszta. To dziwne, że jego alibi zostało tak łatwo usunięte. Niedziałające kamery sklepowe i wypadek drogowy jedynego pracownika, który go widział. Czy to nie wygląda tak jakby ktoś próbował go wrobić?
- Dokładnie! - uniosłem się, lecz po chwili ściszyłem głos. - Dodatkowo sądzę, że zarówno policja jak i prokuratura za szybko zamknęła sprawę. Wiem dobrze jako dziennikarz, że to zapewne skutek naszych działań. Im dłużej nad tym siedzieli tym bardziej ludzie podważali ich kompetencje. To doprowadziło do sytuacji gdzie zignorowali innych, a skupili się na winie najbardziej przez nich podejrzanego, którym nieszczęśliwie był Lee Donggwon.
- Nasze zawody o wiele się różnią dlatego zwracamy uwagę na inne rzeczy. Dobrze jest mieć po swojej stronie kogoś z innym punktem widzenia - oznajmił po czym przypomniał o wcześniejszym pytaniu. - Moja odpowiedź Cię zadowoliła, prawda? W takim razie możesz zdradzić swój powód?
-Skoro mamy takie samo zdanie na ten temat to mogę to zrobić. Szczerze, z Lee Donggwonem łączą mnie osobiste relacje. Kiedy to wszystko się wydarzyło ja i jego córka szykowaliśmy się do wzięcia ślubu. Jednak kiedy został oskarżony i ostatecznie zamknięty w więzieniu moi rodzice odwołali zaręczyny. Co nie znaczy, że zerwałem kontakt z Lee Sooyoung. Wciąż się przyjaźnimy i obiecałem jej, że udowodnię niewinność jej ojca. Zwłaszcza, że wiem jakim jest człowiekiem, więc ja również nie mogę się pogodzić z oskarżeniem go - wyznałem.
Mężczyzna pokiwał głową w geście zrozumienia i napełnił moją czarkę, którą po chwili duszkiem wypiłem.
- Teraz rozumiem twoje powody. Jeśli potrzebujesz pomocy śmiało możesz do mnie dzwonić. Wydaje mi się, że jako, że byłem z nimi blisko posiadam więcej wiedzy o tej rodzinie niż znajdziesz gdziekolwiek. Tak właściwie przed wyjazdem udało mi się uzyskać dostęp do ich domu i rzeczy. Znalazłem dużo ciekawych informacji - oznajmił czym bardzo mnie zainteresował.
- Jakich na przykład?
- Takich, że nie mam już wątpliwości gdzie szukać prawdziwego mordercy. Dokumenty, nagrania, zapisy w pamiętnikach. Motywy do popełnienia zbrodni - odparł poważnie. - Przynajmniej na tym etapie policja nie zawaliła roboty. To zdecydowanie jest jedna z osób wyznaczonych jako podejrzane. Teraz tylko naszym zadaniem będzie ustalenie, który z nich.
Moje serce w reakcji na jego słowa gwałtownie zabiło z podekscytowania. Przypomniało mi się o co jeszcze chciałem go zapytać.
-Mam jeszcze jedno pytanie, Seonsaengnim.
- Pytaj śmiało, jeśli znam odpowiedź z chęcią ci jej udzielę - odpowiedział rozlewając alkohol.
- Czy uważa Pan, że którykolwiek z podejrzanych mógł mieć wcześniej na koncie seryjne morderstwa? - wydusiłem z siebie, a ten słysząc pytanie zmarszczył czoło w zastanowieniu.
- Nie analizowałem ich pod takim kątem. Ludzie są nieprzewidywalni, więc nawet jeśli o tym nie myślałem to to może być prawdopodobne. Zabicie całej rodziny w jedną noc... Równie dobrze mógłby być to ktoś z wcześniejszym doświadczeniem, choć przypadki podobnych jednorazowych masowych morderstw również są znane - oznajmił drapiąc się po brodzie i zastanawiając się nad czymś. - Dlaczego o to pytasz? Masz jakiś szczególny przypadek na myśli?
- Przypomniałem sobie, że zanim doszło do rodziny Jeon po Seulu grasował seryjny morderca. Jego działania bardzo wstrząsnęły mieszkańcami, bo skupiał się głównie na młodych chłopcach. Co prawda z tego co kojarzę obrażenia Mingyu były inne niż ich, no i nigdy nie zabijał więcej niż jednej osoby na raz... Ale wciąż myślę, że to może być jakoś powiązane - odparłem jednym tchem.
-Nie pamiętam tego - odparł zaskoczony. - Być może śmierć przyjaciół zbytnio pochłonęła moją uwagę, ale naprawdę nie przypominam sobie tej sprawy.
- To zrozumiałe - pokiwałem głową w geście zrozumienia. - Był Pan wtedy w totalnej rozsypce, nic dziwnego, że nie przypomina Pan sobie tego. Natomiast co jest dziwne... W Internecie nie ma żadnej wzmianki o tych wydarzeniach.
- To niemożliwe - odparł z niedowierzaniem. Ze swojej teczki wyciągnął długopis i notatnik po czym nabazgrał w nim kilka słów. - Jeśli wiesz coś więcej na ten temat mów śmiało. Jeśli to ma jakiś związek pomogę ci go odnaleźć.
Uprzejmie podziękowałem po czym zacząłem mówić co wiedziałem, podczas gdy mężczyzna wszystko notował. Naprawdę liczyłem na jego pomoc z tą sytuacją toteż nie ominąłem niczego co zdołałem sobie przypomnieć. Rozmowa zakończyła się, gdy kolejna butelka została opróżniona, po tym rozeszliśmy się w swoje strony obiecując pozostanie ze sobą w stałym kontakcie.
CZYTASZ
Śladem zwiędłych kwiatów
Mystery / ThrillerKang Daehyun od lat żył jedynie nadzieją, że będzie w stanie dotrzymać obietnic, które złożył. Niespodziewanie los pozwala mu uwierzyć, że jest to możliwe, gdy pewnej nocy oczy zamknięte przez sześć lat w końcu się otwierają.