15

6 0 0
                                    

Reszta czasu, który spędziłem w szpitalu upłynęła mi w miłej atmosferze. Mimo, że chłopak nie odezwał się ani jednym słowem to czułem, że coraz łatwiej łapaliśmy wspólny język i tematy. Opowiadałem mu o tym co w ciągu tych sześciu lat zmieniło się w mieście, kraju jak i na świecie. Na sprawy polityczne mimo niemrawej miny wciąż przytakiwał głową, a gdy wspominałem o swoim życiu chwaląc się awansami uśmiechał się pobłażliwie jakby chciał mi powiedzieć coś w stylu " No i co się tak chwalisz? Chcesz mi zaimponować?", czemu w sumie nie mogłem zaprzeczyć. W końcu zawsze sprawiał mi przyjemność wszelki podziw skierowany w moim kierunku. 

Mówiłem mu też dużo o Sooyoung i Chahoonie jednak zamiast zdradzać w jaki sposób jest on z nimi powiązany wspominałem o mojej przyjaźni z nimi. Powiedziałem mu, że dzisiaj zamierzałem ich odwiedzić po tak długim czasie. Pochwaliłem się też faktem, że to ja byłem ich swatką oraz że z niecierpliwością czekam aż ich synek przyjdzie na świat. Kiedy wyjaśniłem mu, że powodem mojej niecierpliwości jest zakład z przyjacielem mówiący o tym kogo oczy będzie miało dziecko ten parsknął czymś na wzór śmiechu. Ja twierdziłem, że oczy małego będą ciemne po tych mamy, ale dumny tata upierał się przy swoich odziedziczonych od ojca z zagranicy - niebieskich. Najwyraźniej nie zwracał uwagi na fakty biologiczne i prawdopodobieństwo odziedziczenia cech recesywnych, nie przejmował się tym, że moja wygrana jest bardziej pewna. Według mnie czasami brakowało mu kawałka rozumu, choć może po prostu zachowywał się jak uparty przyszły tata.

Nie wiedzieć kiedy upłynęły dwie godziny. Mogłem jeszcze rozmawiać długo, bo tematów miałem wiele jednak czas dla gości się kończył, a Kim Minji wróciła do domu i nie mogła pomóc mi go przedłużyć. Pożegnałem się więc z chłopakiem czochrając jego poskręcane włosy i opuściłem szpital obiecując mu kolejne spotkanie już wkrótce.

Jako, że była już pora obiadu udałem się w stronę pobliskiej knajpy gdzie najadłem się do syta i znalazłem chwilę na rozmyślenia odnośnie zbliżającej się wypłaty. Kalkulacje w głowie pozwoliły mi stwierdzić, że drugi tak obfity posiłek spożyje najwyżej za trzy miesiące chyba, że Sooyoung zaczęłaby mnie od dziś dokarmiać.

- No cóż, takie życie - wymamrotałem, gdy podczas wychodzenia z lokalu chowałem resztę do portfela. Pospacerowałem jeszcze chwilę po mieście, a następnie skierowałem się na przystanek autobusowy nie chcąc wydawać kolejnych pieniędzy na taksówkę, której w ostatnim czasie usług nadużywałem. Takim sposobem dotarłem pod drzwi mieszkania przyjaciół.

Dziewczyna otworzyła mi zaraz po tym jak zadzwoniłem dzwonkiem i pomimo sporego brzucha utrudniającego nam zbliżenie starała się przytulić mnie najmocniej jak potrafiła. Czułe, że jeszce chwile i zatuliłaby mnie na śmierć.

- W końcu mi się pokazałeś, oppa! Ile miesięcy miałeś zamiar kazać mi czekać? Myślałam, że przed tym zdążę dziecko wychować! - wykrzyknęła karcąco na co pokornie schyliłem głowę w przeprosinach, kryjąc pojawiający się na wargach uśmiech.

- Tak, przepraszam to moja wina. Nie bij szefowo - odparłem wchodząc do środka i zdejmując buty. 

Park Chahoon opierał się o ścianę i śmiał ze mnie za co dostał od żony w tył głowy na co zareagował cichym "ała". Zaśmiałem się po czym przywitałem z nim jak zawsze.

- Idę dokończyć kolację, nakryjcie do stołu - rozkazała Sooyoung co bez sprzeciwu zaczęliśmy robić.

- Co Cię tak wzięło, żeby nas odwiedzić? - zapytał Chahoon przynosząc z kuchni miski i pałeczki.

- Sooyoung mnie zapraszała ostatnio, a teraz mamy powód do świętowania. Muszę wam coś powiedzieć.

- Nie mów, że faktycznie masz jakąś dziewczynę i bierzesz ślub - zażartował na co przewróciłem oczami.

- Poczekajcie z tym aż urodzę! Muszę zmieścić się w sukienkę i wyglądać ładnie! - wykrzyknęła ciężarna z kuchni.

- Zawsze wyglądasz ładnie! - odkrzyknął do niej jej mąż, a ja pokręciłem głową z uśmiechem myśląc jak to dobrze, że postanowiłem ich sobie kiedyś przedstawić. - To jak z tym ślubem?

- Na to musicie jeszcze zaczekać, mam ważniejsze sprawy na głowie - odparłem zajmując miejsce, to samo zrobił mój przyjaciel i wkrótce nadeszło też jedzenie. Kiedy wszyscy usiedli i zaczęli jeść postanowiłem kontynuować temat.

- Spotkałem przyjaciela Jeon Wonghonga, tego który kiedyś zawodził przed policją, by zamknęli sprawcę. Choi Daero, jeśli nie pamiętacie - gdy to powiedziałem natychmiast zrzedły im miny.

- To jest powód do świętowania? Pamiętam go i nie wspominam tego człowieka dobrze - odezwał się niebieskooki niepewnie zerkając na swoją ukochaną, która postanowiła się nie wypowiadać na ten temat.

- Dajcie mi dokończyć, a nie od razu patrzycie na sprawę sceptycznie. Facet zmienił się nie do poznania. W USA studiował kryminologie, jest teraz znany. Dodatkowo wciąż interesuje się sprawą i uwaga... - zacząłem uderzać dłońmi w kolana chcąc wzbudzić ich niecierpliwość. - Uważa, że posądzili złą osobę.

Sooyoung podniosła na mnie zaskoczony wzrok opuszczając rękę, która zastygła w trakcie przenoszenia jedzenia do ust.

- Twierdzi, że tata jest niewinny? - zapytała niepewnie jakby w to nie wierząc.

- Dokładnie. Do tego ma dowody, które sprawiają, że inni podejrzani są w gorszej sytuacji niż on. 

- Jakie na przykład? - zainteresował się policjant.

- Dokumenty, nagrania, pamiętniki. Tyle wiem na razie. Niedługo ma mi je przysłać, a wtedy będę potrzebował twojej pomocy przy ich przeglądaniu - oznajmiłem sięgając po mięso.

- Oczywiście, że pomogę - odpowiedział pełny zapału.

- Jest coś w czym ja też mogę pomóc? - zapytała dziewczyna.

- Po prostu dbaj o siebie i dostarczaj mi jedzenie co jakiś czas - powiedziałem napychając się tymi pysznościami na co uśmiechnęła się i dołożyła mi na ryż jeszcze jeden kawałek mięsa.

- Zgoda, ale pod warunkiem, że będę mogła odwiedzać Mingyu kiedy będziesz zajęty - Chahoon chciał się sprzeciwić, ale powstrzymałem go ruchem ręki. 

- Mingyu też chciałby Cię poznać - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Ale nie możesz przy nim wspominać o tej sprawie. Jesteś moja przyjaciółką, nic Cię nie łączy z jego rodziną - poinstruowałem ją.

- Nie bój się, nie zamierzam go w żaden sposób zranić - zapewniła kiwając głową w zgodzie.

- Zmieńmy temat, zrobiło się zbyt poważnie - stwierdził niezadowolony jasnooki.

- Dobrze, więc... nauczycie mnie składać żurawie z papieru?

Ostatecznie nasze spotkanie skończyło się na tym, że złożyliśmy stosik kolorowych żurawi dla Mingyu. Ze względu na moje umiejętności przysporzyło nam to wiele śmiechu i ostatecznie zasiedzieliśmy się do tak późnej godziny, że zmusili mnie do zostania u nich na noc.

Leżąc na kanapie i licząc papierowe dzieła rozrzucone po całym stoliku stojącym obok zastanawiałem się jak zareaguje na nie chłopak. Być może uśmiechnąłby się lekko i odwrócił wzrok ukrywając zawstydzenie, a może łzy zebrałyby mu się w oczach i popłynęły po bladych policzkach. Zapewne wskaże na ten jeden, który wyjątkowo został przeze mnie zepsuty i zacznie się śmiać z moich umiejętności. Jeśli tak by się stało to szczerze nawet nie miałbym nic przeciwko temu.

Śladem zwiędłych kwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz