O wydarzeniach ostatniej nocy w Hogwarcie Nora dowiedziała się stosunkowo późno, bo aż całe trzy dni później. Dopiero wtedy w drzwiach Grimmauld Place 12 pojawił się Alastor Moody w towarzystwie Nimfadory Tonks i dwóch, nieznanych jej wtedy osób. Nie obyło się bez krzyków i wrzasków, głównie ze strony Noreen, która odchodziła powoli od zmysłów, nie wiedząc, co się dzieje poza starym, zakurzonym domostwem. Cóż, później sama siebie zrugała za tą nieobliczalną wybuchowość, do której dopuszczać nie powinna była ze względu na swój, jak to wszyscy określali, stan.
Gdy Nimfadora teleportowała dziewczynę prosto pod drzwi Grimmauld Place 12, doskonale wiedziała, co ją czeka. Po wejściu do środka zaniosła ślizgonkę do najbliższego, wolnego pokoju, w którym to nie roiło się od bahanek lub chochlików kornwalijskich, i położyła ją na łóżku, przywracając jej przytomność. O dziwo Nora się opanowała, na tyle, żeby na spokojnie porozmawiać z kobietą, która czysto teoretycznie ją porwała. Rozmowa nie trwała długo, bowiem Tonks musiała jak najszybciej wrócić do Hogwartu, w którym to w tamtej chwili rozgorzała prawdziwa walka. Noreen została pozostawiona sama sobie, chociaż zapewniona została, że dostanie swoją własną ochronę. Nie cieszyła ją wizja rosłego mężczyzny, który byłby jej cieniem, ale lepsze to od ciągłej, męczącej samotności. Zresztą nie wiedziała nawet, kogo mogą jej przydzielić, przecież Biuro Aurorów na pewno pełne jest najróżniejszych osób, lepszych i gorszych w swoim fachu.
Pozostało jej więc czekać na jakąkolwiek informacje, co przychodziło jej z niemałym trudem, bo osobą cierpliwą nie była. Prawdę mówiąc, niesamowicie męczyła się przez te trzy dni, podczas których jedyne co robiła, to smętnie zwiedziała dom, czasami tu i ówdzie sprzątając. Starała się nie myśleć o pewnej osobie, ale te natrętne myśli same przychodziły jej do głowy niemal co chwilę.
Kto zginął? Ktoś na pewno, skoro nad Wieżą Astronomiczną pojawił się mroczny znak. Szczerze liczyła na to, że był to jakiś śmierciożerca, który nie zdążył uciec przed atakiem aurorów, a nie ktoś, kto jest jej bliski. A co jeśli to on zginął? Cóż, fakt, była na niego piekielnie zła, ale nie wybaczyłaby sobie tego, że cokolwiek złego mu się stało. Wciąż był jej bliski, wciąż jej na nim zależało i wciąż poświęciłaby całą siebie, żeby tylko go uratować przed krzywdą, ale niestety na to było już za późno. Kolejny raz z bólem serca przyznała przed sobą, że wybrali odmienne drogi, które się nie krzyżują.
Myśli o blondynie oraz o wydarzeniach z Hogwartu nie dawały jej spać, w głowie wciąż huczały jej ostatnie słowa Tonks wypowiedziane w jej stronę. Zostań tutaj, ktoś do ciebie przyjdzie i wszystko ci zrelacjonuje.
Trzy dni, trzy dni męczarni, a wciąż nikt się nie zjawił. Miała ochotę stąd uciec, tylko nie bardzo miała gdzie. Przecież nie wróci do swojego domu, miejsca, od którego uciekała, gdzie się da. Zresztą, wszyscy już na pewno wiedzą o jej zdradzie, zapewne niebawem zaczną jej szukać, a na razie to było jedyne bezpieczne miejsce, jakie znała i w jakim mogła się podziać.
CZYTASZ
Zagubiony ‧ DRACO MALFOY
FanficPamiętała, gdy pierwszy raz ujrzała jego szczery uśmiech, tak wyjątkowy, niespotykany. Pamiętała, gdy pierwszy raz zobaczyła znak na jego przedramieniu, stworzony bólem i męką. Pamiętała, gdy pierwszy raz otworzył przed nią serce, nie uprzedzając, ż...