« 22 »

336 40 9
                                    

𝖫𝖾𝖾 𝖥𝖾𝗅𝗂𝗑
«         .𝖿𝗈𝖼𝗎𝗌.         »

       Dwie godziny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

       Dwie godziny...

       Dwie godziny minęły odkąd Jeongin zostawił mnie z Berry w tym zaułku przy kubłach na śmieci i poszedł sprawdzić, czy możemy działać. Te sto dwadzieścia minut sprawiło, że odór gnijących odpadów był dla mnie już właściwie niewyczuwalny. Sprawiło, że nawet Berry, ta nadpobudliwa, futrzasta kulka szczęścia, zmęczyła się gonieniem moich palców i rozgrzebywaniem wnętrza plecaka swoimi drobnymi pazurkami. Teraz kuliła się na jego dnie i pomrukiwała cichutko, korzystając z ciepła, jakie próbowałem jej dać moim własnym ciałem. Co do mnie – nie czułem się tak dobrze jak ona. Zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Pomimo, że minęło już całkiem sporo czasu, nie pozbierałem się po napaści w środku nocy, kiedy to niemal rozwalono mi głowę, a ta strzykawka, którą znaleźliśmy z Jeonginem przed wyjściem tego ranka, tylko zawróciła uciekające z mojej głowy wspomnienia. Próbowałem odgonić niewyraźny obraz postaci w masce, która klęczała obok mnie i zdejmowała osłonkę z igły. Nie umiałem. Wracał jak bumerang, wracał co noc, gdy zamykałem oczy. Wtedy każdy szmer zza okna, z sąsiedniego pokoju, nawet mój własny, przyspieszony oddech przyprawiały mnie o dreszcze i szybsze bicie serca. Miałem tego dość, ale nie byłem w stanie wmawiać sobie, że wszystko jest dobrze. Nie było dobrze. Każdy kolejny ruch ze strony Yukhei'a coraz mocniej pchał mnie w rozpacz. Byłem zmęczony tym wszystkim. Naprawdę cholernie zmęczony, tak, że świat naokoło stał się rozmyty, jakbym już w połowie spał. Pragnąłem, aby to okazało jednym z tych koszmarów, które skończą się, gdy otworzy się oczy, zerwie z łóżka i ktoś przyjdzie pomóc uspokoić roztrzęsione ciało. Ale to nie był sen. I w tym momencie nie miałem obok siebie nikogo, kto dałby mi swoje ciepło, tak, jak ja dawałem je szczenięciu.

       Pociągnąłem nosem. Moja dolna warga zadrżała. Wcisnąłem się trochę mocniej w kąt między śmietnikiem a murem. Przyciągnąłem kolana do klatki piersiowej, obejmując ramionami plecak w czarno-białą kratkę. Wyjąłem komórkę z jego przedniej kieszeni i sprawdziłem godzinę.

       Minęło kolejne trzydzieści minut, a młodszy wciąż nie wracał...

Czekałem już stanowczo zbyt długo. Powinienem był iść go szukać? Ile potwornych rzeczy mogło się stać, kiedy ja tak bezczynnie siedziałem? Jednak to nie było tak proste jak w reklamie proszku do prania. Kluczowe pytanie brzmiało – co miałem zrobić? Co ja jeden, słaby chłopak z psem mogłem zrobić przeciwko siedmiu, zdecydowanie silniejszym i w dodatku posiadającym broń? Jedyne, co byłem w stanie zrobić, to wezwanie policji, tak, jak kazał Chan. Ale skąd mogłem wiedzieć, czy to był już t e n czas i czy Yukhei w końcu tu był? Niby dwie godziny to dużo, ale co jeśli jednak niewystarczająco? Co prawda mogłem pójść śladami Jeongina i sprawdzić to, tylko... Mógłbym nie wrócić w jednym kawałku, a nie byłem pewny, czy moje ciało dałoby radę wezwać pomoc, gdyby porozkładać je na części pierwsze...

Awkward Silence ↶𝗦𝘁𝗿𝗮𝘆 𝗞𝗶𝗱𝘀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz