Cała szafka nocna – wraz z szufladami i lampką na niej stojącą – zawibrowała. Mój telefon zabrzęczał, a ja o mało co nie spadłem z łóżka z przerażenia, wyszarpnięty z uścisku własnych myśli.
Od napaści minęły trzy dni, a groźby nie ustawały. Przeciwnie – było ich jeszcze więcej.
Kimkolwiek była ta osoba, miała numery wszystkich domowników, a nawet ten domowy, do starego telefonu stacjonarnego, wiszącego w przejściu między kuchnią, a jadalnią, którego użyliśmy w całej historii może ze dwa razy. Wiedziałem jednak doskonale, że nie możemy wszyscy odciąć się od świata przeze mnie, hyungowie mieli własne sprawy, własnych znajomych, pracę, dlatego nikogo nie poprosiłem o wyłączenie urządzenia. Zresztą, nawet jeśli już ktoś to zrobił, bo po ósmym połączeniu od nieznanego numeru, w ciągu jednego dnia, miał najzwyczajniej w świecie dość, dostawałem pogróżki w inny sposób. Przez szparę pod drzwiami i uchylone okna wpadały kartki, albo wiadomości wyświetlały się zamiast kanałów w telewizji.
Gdyby ktoś zapytał mnie, co czuję, właściwie nie umiałbym odpowiedzieć. Po tak ogromnej ilości gróźb, w tak krótkim czasie, przestawałem normalnie myśleć. Byłem otumaniony przerażeniem. Nie wiedziałem, że człowiek może się bać własnego, zbyt głośnego oddechu, ale tak właśnie było. Mogłem siedzieć cały dzień, zatopiony w uczuciu pustki, z wrażeniem spadania w jakąś ciemną otchłań, nie czując upływu czasu. Popadałem w paranoję, ale kryłem w sobie każdą emocję. Starałem się nie pokazywać, jak bardzo się boję. Cofać łzy, pojawiające się w oczach z każdym rozjaśnieniem się ekranu komórki.
Najgorsze jednak były momenty, gdy moim oczom ukazały się wiadomości „Idę po ciebie, Innie." Cała krew z mojego ciała wtedy wyparowywała. Zamykało mnie pod jakąś kopułą, w której nie istniał tlen. Ciemność na chwilę przysłaniała obraz, a grunt osuwał się pod nogami.
Nie jeden raz przemknęło mi przez myśl, jak to się może odbić na mojej rodzinie. Widząc, jak starsi hamują się przed włączeniem telewizora, odebraniem telefonu, przed głupim otwarciem okna, czułem się cholernie winny. Wszyscy się bali, każdy z nas mógł być w niebezpieczeństwie, a to wszystko przeze mnie.
Choć chwilami miałem wrażenie, że się przyzwyczaiłem i pogróżki nie robią na mnie wrażenia, to jednak z każdym powiadomieniem, każdym SMSem, każdym telefonem od któregoś z moich przyjaciół, czułem uderzającą mnie falę gorąca, pocenie się rąk i przyspieszające serce. Miałem dość. Czy to kiedyś ustanie? Czy może ta gra rzeczywiście się dopiero zaczęła i wszystko jeszcze przede mną?
Próbując uspokoić oddech, sięgnąłem po telefon, o mało nie wywracając lampki, której żarówka już i tak dawno nie świeciła. Odblokowałem go. Na ekranie zobaczyłem wiadomoś od Yukhei'a. Szczerze mówiąc, była to ostatnia rzecz, której się w tym momencie spodziewałem.
CZYTASZ
Awkward Silence ↶𝗦𝘁𝗿𝗮𝘆 𝗞𝗶𝗱𝘀
Fanfic❝ Musimy grać dalej w tę ich powaloną grę. Po prostu nie możemy dać im w nią wygrać. ❞ Nie ma nic złego w popełnianiu błędów. Popełniamy je wszyscy. Niestety każda zła decyzja może mieć swoje przykre konsekwencje. Yang Jeongin popełnił wł...