Niezręczna cisza wypełniła każdy milimetr pomieszczenia. Gdzieś w tle tykał zegar, z kuchni dochodziło ciche buczenie lodówki oklejonej różnokolorowymi magnesami, dało się słyszeć również spokojny i statyczny oddech Felixa śpiącego na kanapie.
Mimo tych, i jeszcze pewnie wielu innych dźwięków, które nie miały w tej chwili dla mnie szczególnego znaczenia, cisza między mną, a Chanem aż piszczała w uszach. Nawet Berry siedziała cicho jak mysz pod miotłą. Całe otoczenie bało się odezwać zbyt głośno, poruszyć zbyt szybko, by nie szarpnąć struny naszych nerwów.
Starszy stał w bezruchu, trochę przygarbiony, najpewniej ze zmęczenia, w tej samej koszulce polo, w której widziałem go na stacji. Patrzył na mnie swoimi podkrążonymi, piwnymi oczami uciekając nimi na boki za każdym razem, gdy napotkał mój wzrok. Dałbym głowę, że widziałem, jak dolna warga jego lekko rozchylonych ust drży co chwilę, jakby hyungowi zbierało się na płacz. Z resztą, ja w tej sprawie nie byłem wcale lepszy. W moim oku już dawno kręciła się łza, powodując, że widziałem chłopaka trochę jak przez mgłę. Próbowałem ją cofnąć, ale czułem, jak rośnie i nie umiałem jej powstrzymać.
Stałem jak słup z zaciśniętymi pięściami, próbując opanować targające mną emocje, by przypadkiem nie zrobić czegoś głupiego. Czułem, jak dziwnie przeskakuje mi kość w kciuku, który z całej siły zaciskałem. Dopiero teraz teraz zdałem sobie sprawę, jak mocny był ścisk. Nigdy nie wolno zaciskać kciuków, ale kto pamiętałby o tym, będąc wściekłym bardziej niż stado os? Chciałem uciec z płaczem, jak małe dziecko, schować się pod kołdrą, która w oczach malucha była kopułą obronną przed całym złem świata, i jednocześnie chciałem przywalić Chrisowi tak, żeby poczuł to wszystko, co właśnie czułem ja – tęsknota, wściekłość, rozpacz, strach, ból. I to głupie, nieuzasadnione poczucie ulgi, że go widzę. Moje dłonie zaczęły mnie wręcz parzyć, jakby były rozżarzonymi węglami. Zamknąłem oczy, spuściłem głowę i ostrożnie przełknąłem ślinę.
Uspokój się.
Uspokój...
Kiedy ponownie spojrzałem na Chana, już nie przerwał kontaktu wzrokowego.
– Jeongin... – zaczął, stawiając pierwszy krok wgłąb pomieszczenia. Potem drugi. Trzeci. Czwarty...
Wzdrygnąłem się, jakby kopnął mnie prąd. Uleciał ze mnie cały zdrowy rozsądek. Zostawiłem emocjom otwarte drzwi. Wolną wolę.
Zróbcie z nim, co chcecie...
Podszedłem pewnie do starszego i z całej siły odepchnąłem go w tył, wypuszczając przy tym gwałtownie powietrze. Lider zatoczył się nieco do tyłu i przytrzymał o framugę drzwi, żeby nie stracić równowagi. Kilka sekund stałem w szoku, by po chwili znowu stracić panowanie nad własnymi mięśniami. Chwyciłem go za koszulkę i wręcz rzuciłem nim na kanapę, pozwalając całej kłębiącej się we mnie furii wydostać się na zewnątrz.
CZYTASZ
Awkward Silence ↶𝗦𝘁𝗿𝗮𝘆 𝗞𝗶𝗱𝘀
Fanfic❝ Musimy grać dalej w tę ich powaloną grę. Po prostu nie możemy dać im w nią wygrać. ❞ Nie ma nic złego w popełnianiu błędów. Popełniamy je wszyscy. Niestety każda zła decyzja może mieć swoje przykre konsekwencje. Yang Jeongin popełnił wł...