« 𝗼𝗻𝗲 𝘆𝗲𝗮𝗿 𝗹𝗮𝘁𝗲𝗿 »
Srebrne drzwi windy zamknęły się praktycznie bezszelestnie, kiedy wcisnąłem przycisk. Rozbłysł na biało, a ja opadłem plecami na chłodną ściankę. Kabiną lekko szarpnęło, a zaraz potem czułem, jak jakaś siła próbowała ciągnąć mnie w dół, gdy winda zaczęła jechać w górę.
Obróciłem w dłoniach białe pudełko z dość wymyślnym czerwono-pomarańczowym logiem i tortem wewnątrz. Nie popierałem planu hyungów, zakładającego, że to ja mam się zaopiekować tym ciastem, ale nawet nie dali mi protestować. Tak czy siak, nie zamierzałem brać odpowiedzialności za to, że w moich niezdarnych rękach, w czym jednej z dość niepewnym chwytem, mógł nie przeżyć długo.
Odebrałem go jakieś dwadzieścia minut wcześniej, wracając ze spotkania z Jungwoo. Przez cały ostatni rok, kiedy to nie opuszczało nas widmo całych tych porwań i innych chorych spraw, spędzaliśmy razem naprawdę sporo czasu. Może w głównej mierze dlatego, że czułem się winny, iż został sam. Wong był dla niego oparciem, jego deską ratunku niezależnie od tego, jaki był dla wszystkich innych. Koreańczyka, bądź co bądź, odrzuciła rodzina, właśnie z powodu tego, że kochał chłopaka, który nawet nie wierzył w swoje uczucia. Który go zdradził, bo chciał się bawić, w dodatku z moim przyjacielem, a jakby tego było jeszcze mało – wbrew jego woli. I który na koniec dostał odsiadkę w więzieniu za porwanie, próbę zabójstwa, znęcanie się... Chciałem pomóc Kimowi trochę się po tym pozbierać, nawet jeśli miałem na głowie swoje problemy. Musiałem się upewnić, że sobie z tym poradzi. Nie ukrywam, było ciężko wywołać na jego twarzy szczery uśmiech, jednak z biegiem czasu było tylko lepiej, jak i u nas wszystkich. A nawet, z tego co wywnioskowałem z jego dzisiejszej, niejednoznacznej wypowiedzi, poznał jakiś czas temu niejakiego Taeila, z którym nieźle się dogaduje...
Dzięki moim wyrzutom sumienia, nawiązaliśmy świetną relację i mogłem śmiało stwierdzić, że mam w Jungwoo dobrego przyjaciela.
Dobra, ale po co wlazłem do windy? Otóż jechałem na urodziny Woojina. Była to poniekąd rocznica tamtego strasznego dnia w labiryncie, ale staraliśmy się tak o tym nie myśleć. Urodziny najstarszego nie mogły wiecznie kojarzyć się z czymś takim. Dlatego chcieliśmy uczynić je najlepszymi, jakimi się dało, by nasza przygoda stała się tylko smutnym i bardzo, bardzo odległym wspomnieniem.
Winda w końcu stanęła. Mechaniczny głos kobiety odezwał się cicho z jakichś niewidocznych głośników, obwieszczając mi numer piętra i przy okazji powodując dreszcze. Drzwi rozsunęły się, a moim oczom ukazał się... Hyunjin. Uśmiech, który mi posłał, sprawił, że zmiękły mi kolana i nie umiałem tego opanować, nieważne jak długo byliśmy razem. Odepchnął się od ściany i stawiał leniwe kroki w moim kierunku.
CZYTASZ
Awkward Silence ↶𝗦𝘁𝗿𝗮𝘆 𝗞𝗶𝗱𝘀
Fanfic❝ Musimy grać dalej w tę ich powaloną grę. Po prostu nie możemy dać im w nią wygrać. ❞ Nie ma nic złego w popełnianiu błędów. Popełniamy je wszyscy. Niestety każda zła decyzja może mieć swoje przykre konsekwencje. Yang Jeongin popełnił wł...