« 13 »

554 49 367
                                    

       Coraz bardziej miałem wrażenie, że los się na mnie uwziął

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

       Coraz bardziej miałem wrażenie, że los się na mnie uwziął. Wszechświat napluł mi w twarz, kopnął w dupę i odwrócił się plecami.

       Dlaczego tak sądziłem? Podsumowując wszystko – ktoś mnie napadł, postrzeliłem chłopaka byłego przyjaciela, członkowie mojej rodziny znikali jeden po drugim, jakiś chłopak próbował porwać Felixa, Minho prawie zginął na moich oczach, a teraz coś było nie tak z Changbinem. Do tego Chan, nasz lider, głowa rodziny i mój najlepszy przyjaciel już od dziecka, wychodzi z domu bez słowa i nie wraca przez całe noce. I jeszcze, jakby tego było mało, wracając ze szpitala, zasnąłem w autobusie i dopiero kierowca obudził mnie na końcowym przystanku.

       Dlaczego nie miałem takiego twardego snu w domu, tylko w trzęsącym się autobusie, który hałasował jak stary traktor?

       Słońce już prawie zaszło, jego ostatnie promienie zasłaniały ciemne chmury, i wysokie latarnie uliczne zaświecały si, po kolei jak pchnięte domino. Nie za bardzo wiedziałem gdzie byłem, jeszcze nigdy nie dojechałem na końcowy przystanek, jednak byłem pewny, że wcale nie mam blisko do domu.

       Usiadłem na ławce. Wydała z siebie jęk umęczonej duszy, więc pozbierałem się szybciej, niż miałem zamiar. W dodatku była zimna i wilgotna. Wyjąłem telefon. Poprawka – to, co z niego zostało. Pęknięty ekran wyglądał jak sieć, nad którą pracował pająk perfekcjonista i to baaardzo długo. Westchnąłem. Zanim w jakikolwiek sposób zarobię na nowy, albo chociaż na naprawę, miną wieki, a wyciąganie pieniędzy od hyungów mogło nie być najlepszym pomysłem. A już szczególnie nie teraz.

       Odblokowując ekran zobaczyłem, że urządzenie ma jedynie piętnaście procent baterii. Nie miało szans wytrzymać do powrotu do domu, zwłaszcza, że robiło się coraz chłodniej, a ten badziew i jego bateria mieli surowe wymagania klimatyczne.

       Zrezygnowany, podrapałem się po głowie, psując jeszcze bardziej moje i tak rozczochrane loki i podszedłem do nieco odrapanej tabliczki z rozkładami autobusów. Moje obite kolano odezwało się przeraźliwym krzykiem, jakby ktoś nabił je na stos gwoździ.

       Przynajmniej jedną czwartą przydatnych informacji na tabliczce zasłaniały mniej istotne w postaci rozdrapanych naklejek, głoszących tak mądre hasła, że aż skręcało z zażenowania.

       O ironio, wszystkie autobusy skończyły swój kurs i najbliższy był dopiero za trzy godziny, a z bólem serca musiałem stwierdzić, że nie miałem przy sobie wystarczającej ilości pieniędzy na taksówkę, czy nawet głupiego metra w pobliżu.

       Tak. Miałem pecha.

       Z tego co udało mi się wyczytać z mapy, do domu miałem jakąś godzinę drogi pieszo (dodać moje zmęczenie, te cholerne kolano i dość kiepską orientację w terenie, to godzina i czterdzieści minut). Chyba nie miałem zbyt wielu opcji. Chyba, że... Chan byłby w stanie mnie odebrać.

Awkward Silence ↶𝗦𝘁𝗿𝗮𝘆 𝗞𝗶𝗱𝘀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz