Część 1

913 34 2
                                    

                      Pov. Toby
Dlaczego Lyra (nwm czy to dobrze pisze) nie została ze mną...w sumie to wiem...to moja wina. Gdyby ty była to mnie by tu nie było. Nie byłbym bezdusznym mordercą i proxy Slendera. Cała moja rodzina by żyła a ja byłbym szczęśliwy.
S: Toby? Jesteś tu gdzieś?- Slender wyrwał mnie z zamyśleń.
T: Tutaj.- Wyszedłem na korytarz.- Tak?
S: Będziesz miał wspólników. Nowych proxy.
T: Yeeeeeey - powiedziałem z brakiem entuzjazmu.
S: Przestań sie dołować i chodź.
Wyszliśmy z rezydencji i poszliśmy w las. Jestem tu tak długo że znam ten las jak własny pokój. Minęło 1.5 godziny drogi.
S: Zaraz będziemy. Przygotuj sie.
                   Pov. Masky
Chodziliśmy bezczynnie po lesie.
M: Brian. Błądzimy i błądzimy.
H: Zaraz coś znajdziemy. Czuje to!
M: Eh.
Nagle ktoś stanął przed nami. Dość wysoki ale niższy ode mnie chłopak. Miał maske, gogle i dwie siekiery w rękach. Za nim stała wysoka postać bez twarzy. Miała z tyłu macki. Postać jakby wdarła nam sie do głowy i zaczęło coś piszczeć. Miałem wrażenie że zaraz pęknie mi głowa. Spojrzałem w tył. Brian upadł i chyba stracił przytomność. Zaraz po tym to samo stało sie ze mną. Pisk ucichł a mi zrobiło sie ciemno przed oczami i upadłem. Zaraz po tem straciłem przytomność.
          Time Jump: 1h później
Poczułem czyiś oddech nad sobą. Lekko otworzyłem oczy i zobaczyłem tego chłopaka który wisiał nade mną opierając ręce obok mojej głowy. Jego noga lekko dotykała mojego krocza a druga gdzieś tam była. Niezbyt zwracałem na to uwagę. Nie miał gogli więc bardziej zwróciłem uwagę na oczy chłopaka. Były piwne. Takie piękne....można sie w nich zatopić. Jestem pewien gdyby był syreną nie oparłbym sie mu. Byłem wręcz zahipnotyzowany jego wzrokiem. Z zamyśleń wyrwał mnie jego głos.
T: Budzimy sie śpiąca królewno.

TicciMask Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz