Part 4

371 22 0
                                    

Był już zmrok i trochę trudno było co kolwiek widzieć i jedyne co mi pomagało to znajomość całego lasu.
Coś poruszyło się w krzakach. Wyciągnąłem siekiery i zacząłem sie lekko wycofywać do chłopaków.
              Pov.Masky.
O boże co to było...Przyznam że trochę się boje. Toby do nas podszedł i kazał sie nie oddalać. ńagle usłyszałem trzaśnięcie patyka za mną a ja jak popażony szybko wtuliłem się w ramię Tobiego. Toby tylko prychnął i przyciągnął mnie bliżej siebie i to samo robiąc z Hoodiem.
T: Trzymajcie sie mnie mocno. Nie ważcie sie puszczać. Tylko tak wiem że jesteście żywi.
Nagle coś zaczęło biec w moją stronę i już chciało na mnie skoczyć ale Toby jednym ruchem wbił temu czemuś siekiere w brzuch. Poczułem że jestem we krwi ale jakoś mało mnie to interesowało. Tak cholernie sie bałem...Coś biegło tym razem ze strony Hoodiego i brunet także powstrzymał to coś kolejnym zamachem siekierą.
T: Cholera. Musimy wiać. Złapcie sie za ręce! - posłusznie wykonaliśmy polecenie. Toby złapał mnie za drugą ręke i zaczął biec a my za nim. Toby co chwila machał siekierą bo co chwila coś próbowało nas zabić. W końcu wszystko ustało. Tamci przestali nas gonić a następnych na szczęście nie było. Ufff. Staneliśmy zdyszani.
T: To tutaj...

------------------------------------------------------

Wybaczcie że taki krótki ale jak to pisze to jest 00:07 i jestem już zmęczona. Mam nadzieje że sie podoba i że oczekujecie następnych części które pojawią się już niebawem.  Mam nadzieje że ktokolwiek to czyta hehe.
Papatki

TicciMask Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz