Part 19

204 18 2
                                    

- Jaki ON???
KURWA. Usłyszał to. No w sumie nie trudno było mu to usłyszeć jak właśnie wydarłem morde na pół rezydencji.
- H...hoodie...ja już nie mogę więcej tego w sobie dusić....Pomóż mi...- rozpłakałem sie. Tak. JA sie rozpłakałem. Chłopak który jest proxy i seryjnym zabójcą na polecenia operatora. 19 latek który nic nie czuje i przeżył piekło po czym zabił własną rodzinę.
- Chodżmy. To nie jest odpowiednie miejsce. Przejdźmy sie. - mówiąc to złapał mnie za nadgarstek i pociągną w stronę drzwi wyjściowych z rezydencji. Załoszył swoją kominiarkę a ja swoją maskę ( Covid 19 hehe. Nie no żart. Niech sie to już skończy). Wyszliśmy z rezydencji. Po kilku chwilach odezwałem sie pierwszy.
                  Pov. Hoodie
Toby zgwałcił Maskiego. Mojego brata. Czemu nie jestem zły na Tobiego? Kiedy sie rozpłakał....wyglądał tak bezbronnie? Zawsze był twardy i wydawał sie być bezuczuciowy a teraz rozpłakał sie jak dziecko. Poczułem jak mi sie go robi żal. Co jeśli za tym stoi coś większego? Przyznam trochę że sie boje...
- Odkąd pamiętam matka sie nami zajmowała sama. Ojca nie było a jak był to nie chciałem by był. Chciałem by zniknął, by sobie poszedł. Nie potrafiłem znieść jego obecności...- z zamyśleń wyrwał mnie załamany głos Tobyiego.
- Hm? - spojrzałem na niego. On wpatrywał sie w ziemie ale ni przestawaliśmy iść.
- Na początku było spokojnie. Nie było go i tyle. Ale potem wracał. Ale pijany. Totalnie pijany. Mama sie go bała. Baliśmy sie i my. Zaczęło sie od krzyków i wyzwisk w naszą stronę i mojej mamy. Ale z czasem nie panował nad rękoczynami. Pamiętam jak chciał uderzyć Lyre. Chciałem ją obronić. Dostałem tak mocno w nos że aż poleciała krew. Nie czułem fizycznego bólu. Ale psychicznie byłem bardzo rozdarty.- Łza poleciała mu po policzku. Słuchałem tego nie dowierzając jakie życie miał Toby. - Z czasem też doszła przemoc seksualna na mojej matce a potem na mnie i na Lyrze....związywał mnie i zmuszał by patrzeć jak gwałci Lyre. Kazał mi słuchać jej krzyków bólu i błagań o to by przestał. Ale doóki nie dochodził nie przestawał. Potem zajmował sie mną. Robił to samo karając mnie przy tym za to że nie jestem normalny.....- słyszałem jak łamał mu sie głos. Tak trudno było mi tego słuchać. Łzy zacząły mi spływać po policzkach czego przez kominiarke nie było widać.
- Toby...
- W końcu Lyra nie wytrzymała i popełniła samobójstwo. Załamałem sie po tym jeszcze bardziej a ojciec oczywiście winił za to mnie. Że jak śmiałem zesuć mu jedną z jego zabawek....- Toby upadł na kolana zakrywając twarz dłońmi i głośno łkając. - W końcu nie wytrzymałem i którejś nocy wziąłem butle benzyny z piwnicy i zapamniczki. Spaliłem cały dom łącznie z rodziną. Matka i tak umierała więc jej zrobiłem przysługe a tak bardzo chciałem zabić tego skurwiela!!!- wykrzyczał.- Potem znalazł mnie w lesie Slender i zaproponował schronienie i wszystko co potrzebne w zamian za zostanie jego proxy. Tak oto jestem tutaj...-dodał cichym głosem.
- Toby....
- Jestem potworem Hoodie...Jak on....Jestem potworem.....

------------------------------------------------------

Tak wiem. Jebło mnie nie? 2 rozdziały w jeden dzień. Tak mnie dzisiaj natchnęło. Mam nadzieje że sie podoba. Chociaż po wyświetleniach, gwiazdkach i komentarzach widać że tak. Bardzo dziękuję za wsyztsko <3.
I taaak wiem że moja opowieść troche odchodzi od prawdziwej creepypasty Tobyiego ale po pierwsze nie znam jej za dobrze a po drugie taki jest zamiar by to było inne niż te które już są. Chce by ta sie wyróżniała.
Miłego wieczoru i dobrej nocy robaczki haha.

TicciMask Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz