jesteś wszystkimi a wszyscy są tobą
Jeśli myślicie, że to koniec trudności, a wolność od zniewolenia oznacza także wolność od wątpliwości, mylicie się.
Tak naprawdę nigdy nie nastąpi kres zwątpienia. Nigdy nie nastąpi całkowita pewność. Nawet teraz, pisząc to wszystko, wiem, że nigdy nie będę jej miał. Kiedy zacząłem sobie to uświadamiać, często dopadało mnie poczucie niemocy, beznadziei i małości osoby, którą byłem. Teraz jednak wiem, że świat wypełniony pewnościami, nasycony niezmiennymi aksjomatami, byłby jedną wielką szarością, niezdolną do tego, by podlec jakiejkolwiek reformacji. A przecież to właśnie ciągłe zmiany ubarwiają życie i pozwalają rozwijać się naszej perspektywie. I dlatego, mamy ciągłe wątpliwości – bez nich nie byłoby możliwości zmian. Większość wątpliwości wydaje się bolesna, jednak ostatecznie w jakiś pokręcony, jak delta Amazonki, sposób – zbliżają nas samych do naszej duszy oraz naszą dusze do duszy innej.
Tamtej nocy, znikąd śniłem niezwykle realistycznie o Harrym i Malcolmie. O tym, jak Harry czuł się skrzywdzony, a ja nagle stałem się tego naocznym świadkiem. I był to sen tak dobitny, obrazowy i bolesny, że obudziłem się, czując wilgoć w swoich oczach i ścisk w sercu, który nie chciał odejść; budząc we mnie, paradoksalnie coraz więcej wątpliwości, wraz z każdą sekundą.
Mówi się, że zauważasz wszelkie defekty logiczne twojego snu, a w późniejszej fazie niemal zupełnie o nim zapominasz, wraz z chwilą, w której spojrzysz w okno lub przeniesiesz swój wzrok na słońce, a więc zmienisz swoją perspektywę świadomości. Ale co jeśli budzę się pośrodku dżungli, gdzie nie ma okien, ani nawet promyka słońca? Czy wtedy następuje zmiana perspektywy? Czy oddzielenie intensywnych snów od jawy jest wówczas trudniejsze? Może następuje zupełnie inaczej? A jeśli tak, to jak? I czy był jakiś sposób na to, by uniknąć wiercącego dziurę w moim brzuchu, niepokoju i boleści?
Nie wiem tego teraz; wtedy nie wiedziałem jeszcze bardziej. Pamiętam, że Harry'ego nie było w łóżku, ale słyszałem jego głos – jego i Malcolma – już w sekundzie przebudzenia. I nie wiedziałem nawet, co mówili, nie wiedziałem nic. Ale widziałem. Jak Malcolm obejmował Harry'ego, a Harry wyrywał się i krzyczał i brzmiał jakby płakał. Dlaczego stworzono nas tak, że śmiech i płacz brzmią tak samo? Dlaczego? Gdzie miałem znaleźć odpowiedź na to pytanie; jak mogłem znać prawdę, kiedy stan, przez którego macki zostałem otoczony, otumanił mnie zupełnie i doprowadzał do odczuć dotąd mi nieznanych?
Wybiegłem wtedy z domku, z zamglonym spojrzeniem spowodowanym wciąż klejącymi się powiekami, ale nie mniej zamgloną świadomością spowodowaną intensywnością snu. I nie myślałem w ogóle, lub może właściwie myślałem zbyt dużo, kiedy pod siłą swojego rozpędu oraz ilości nieuzasadnionej z innego punktu widzenia złości i bólu, popchnąłem Malcolma. A potem widziałem jak z trzaskiem – może autentycznym, a może tylko tym w mojej głowie – ląduje na ziemi. Jego głowa uderzyła o pień, a dźwięk tego uderzenia odbił się wstrząsającym echem w mojej głowie, bądź może nawet w całej dżungli.
- Louis! – jednocześnie ze wszystkim, jako zlany wewnątrz wirujących myśli i rozmazanego spojrzenia, głos Harry'ego, odbił się nie tylko w mojej głowie, ale przede wszystkim w sercu. Spojrzałem wtedy na jego twarz i zobaczyłem w niej zupełną konfuzję. Tak, jakby nie mógł zrozumieć, dlaczego to zrobiłem. Przerażenie. Tak, jakby nie mógł uwierzyć, że ja byłem tym, który to zrobił. I zawód. Tak, jakby nie mógł pojąć, że byłem do tego zdolny.
Wtedy nie rozumiałem jeszcze, dlaczego czuje te emocje w stosunku do mnie, a nie do Malcolma.
Potem moje spojrzenie po raz pierwszy i ostatni objęło widok grymasu powoli przemieniającego się w nieprzytomność na twarzy Malcolma i krwi spływającej po jego czole, nim odbiegłem, przewracając się po drodze z nadmiaru czegoś, czego nawet nie umiałem nazwać emocjami, z powodu przytłaczającej beznadziejności mojego losu i dobitności wydarzeń rozgrywających się w dżungli. Ale w tym biegu, pełnym buzujących bąbelków strachu, zatrzymał mnie głos Amy.
CZYTASZ
Amazonia | larry
FanficStudent londyńskiej uczelni, Louis, z racji swoich osiągnięć - które paradoksalnie z dżunglą nie mają zbyt wiele wspólnego - trafia do serca Amazonii jako członek ekspedycji naukowej. Podczas pieszej wędrówki, feralnie gubi się wśród dżungli, jednak...