rozdział 24

1.5K 150 347
                                    

jeśli mówisz prawdę nie ma nic co musisz pamiętać





Noc spędzona z Harrym była więcej niż tylko satysfakcjonująca. Była jak pierwsze ujrzenie motyla wiosną. Które jest niespodziewane, ale napawa cię ogromną ilością miłości do świata i poczuciem, że już niedługo nadejdzie lato. Była też jak nieograniczona ilość lodów o smaku słonego karmelu, w którym słony pot miesza się ze słodkością ciała, kontrasty każdej duszy odnajdują swój głos, a ciała go tracą, by czymś innym, wyższym od słów, w końcu ukazać to, co tak bardzo pragną ukazać.

O świcie, kiedy budziliśmy się, co kilka minut, ponieważ za każdym razem, któryś z nas nie był w stanie powstrzymać się od złożenia kolejnego pocałunku gdzieś na ciele tego drugiego, wyznałem Harry'emu, że przez ostatnie dni czułem, jakbym potrzebował seksu. Ale teraz nie mieliśmy go przez całą noc, a ja wcale nie czuję, jakbym potrzebował go tu i teraz. Stał się on odległym pragnieniem, które nie wymagało natychmiastowej ulgi i to w jakiś sposób oczyściło moje sumienie, choćby z tego. Wtedy Harry powiedział:

- Bo wcale nie potrzebowałeś seksu. Potrzebowałeś dotyku, który utwierdzi cię w tym, że jesteś człowiekiem. W tym, że potrzebujesz innych ludzi. Kiedy to zaspokoisz, kiedy pozwolisz się dotykać... seks nie będzie przeszkodą w codzienności.

Po tych słowach zasnąłem, a sen ten miałem głęboki. I choć nie kochaliśmy się właściwie nawet przez chwilę, czułem jakbym właśnie przeżył najbardziej satysfakcjonujące spełnienie swojego życia.

*

Kiedy Harry uchylił swoje powieki, zauważyłem w nich niepokój, a potem niespodziewaną, aczkolwiek nie całkowitą ulgę, która zdawała się osiąść w jego ciele na mój widok. Uśmiechnąłem się delikatnie, podświadomie próbując go tym uspokoić, nawet jeśli nie znałem powodu jego niepokoju.

- Lou? – wyszeptał zachrypniętym od snu głosem. „Hmm?" wymamrotałem cicho, nie mogąc się powstrzymać przed wtopieniem swoich dłoni w jego włosy oraz choćby krótką zabawą z jego lokami. – Wracasz dzisiaj do domu? – Dopiero wraz z usłyszeniem jego pytania, zauważyłem w pełni świadomie, strach w jego oczach. Strach i niemal rozpacz.

- Nie odszedłbym, nie mówiąc ci – odpowiedziałem niemal natychmiast, przenosząc swoją dłoń na jego policzek. – Nie opuściłbym cię bez ostrzeżenia.

- Motylek tak zrobił – wyszeptał, kładąc swoją dłoń na tej mojej i wysyłając iskierki ciepła do mojego ciała.

- Bo go wygnano. - wyjaśniłem z małym uśmiechem rozczulenia. - Mnie nie. - Przynajmniej jeszcze, dodałem w myślach. Jednak była to bardziej humorystyczna myśl. Czułem, bardzo prawdziwie, gdzieś w swoim sercu, że nigdy nie zostanę stąd wygnany. Nie w taki sposób.

- Więc... - zaczął niepewnie, z resztkami wilgoci w jego oczach. – Dasz mi znać, tak? W miesiącu, w którym będziesz chciał odejść? – Jego zmartwienie mi schlebiało, jednak niepewność dziwnie martwiła jednocześnie.

- Tak – zapewniłem go szeptem.

A potem mocno przyciągnąłem go do siebie i złożyłem kilka długich, ciepłych pocałunków na jego policzkach i czole, czując jak jego ciało rozluźniało się powoli w moich ramionach, a jego usta odnalazły ostatecznie te moje. Potem dotykały się przez chwilę delikatnie, aż ilość wcześniej odczuwanego przez Harry'ego strachu przed moim odejściem, przesiąkła ostatecznie mną na tyle, że dalsze jej przechwytywanie z jego ciała stało się zbyt intensywne.

*

Dziś – w dzień przyjazdu Boba – wypadał także ostatni dzień picia soków. Pomyślałem, że to dość śmieszne, a może raczej na tyle nieprawdopodobne, że mój umysł konwertował to jako śmieszne. W końcu, w pewien sposób dżungla dawała mi wybór. Wyjeżdżam, pozostawiam wspomnienie Harry'ego za sobą, wracam do mojej rodziny, znajomych oraz łatwego i przyjemnego życia. Albo, zostaję na kolejny miesiąc (który prawdopodobnie doprowadzi do kolejnych), kontynuuję rozwój relacji z Harrym oraz rozpoczynam dziwny post, który będzie bolesny, ale podobno mnie uzdrowi. Rozpoczęcie postu, który polecił mi Harry wydawało się być bowiem dziwnym przykładem ostatecznego dołączenia do dżungli. Stania się jej częścią oraz próby podążania za jej wskazówkami.

Amazonia | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz