tylko człowiek który kochał umiera jako człowiek
Minęło siedem dni pustki.
Jednak wszystko inne, oprócz tej pustki, którą zapewniała nieobecność Harry'ego, zdawało się być dokładnie takie samo. Dżungla powiewała delikatnie na wietrze, jednocześnie zapewniając duchotę u swych podnóży. Wszystkie pajączki i rybki poruszały się w ten sam sposób. Samantha wstawała jako pierwsza, a potem przygotowywała nam śniadanie – dla mnie oddzielne, sokowe. Już od długiego czasu pytałem ją, czy powinienem jej pomóc, jednak zawsze śmiała się radośnie i polecała mi usiąść i pomyśleć, a najlepiej pójść i poszukać nowych gatunków owadów. Najwyraźniej sprawiało jej to tyle przyjemności, że moje propozycje wydawały się zupełnie zbędne lub wręcz absurdalne. Pozwalałem jej więc robić to wszystko, bo widziałem błysk w jej oczach i niespotykaną czułość w jej ruchach, podczas czegoś tak trywialnego, jak przygotowywanie posiłku.
Po tym, jak Harry odszedł, tęskniłem za jego dotykiem. Trudno było o nim zapomnieć, kiedy przez ostatnie kilka dni przed wyruszeniem w jego wędrówkę, byliśmy nierozłączni, a ciepło co kilka minut na nowo gromadziło się w naszych ciałach. Dotąd nie było jeszcze poranku, który obudziłby mnie bez wrażenia, że Harry jest tuż obok mnie. Ani nocy, w której na wpół świadomie nie przekręciłbym się na drugą stronę łóżka, z chwilową paniką poszukując jego ciała. Ani nawet dnia, podczas którego nieświadomie nie planowałbym, co przygotuję dziś Harry'emu do jedzenia, albo o jakich moich przemyśleniach mu opowiem, albo tego, jak będę go dotykał następnej nocy. I czasem to planowanie trwało nawet kilka minut, nim przypominałem sobie – zazwyczaj w drodze w stronę domku – że Harry wcale tam na mnie nie czeka.
Że zniknął na wiele miesięcy, a kiedy wróci oboje możemy być już zupełnie innymi osobami.
Myślałem dość długo nad tym, co zrobię, podczas gdy Harry będzie daleko. Jeszcze z nikim się tym nie dzieliłem, jednak postanowiłem już, że wrócę do domu wraz z Bobem, podczas jego kolejnych odwiedzin. Nie wrócę na studia – nagle przestały mieć dla mnie jakikolwiek sens, ale odwiedzę całą moją rodzinę, wszystkich wujków i wszystkie babcie. Spędzę czas z dziewczynkami i opowiem mojej mamie o wszystkim, co spotkało mnie w dżungli.
Zasięgnę do mojego konta oszczędnościowego i wszystko, co na nim pozostało, wydam na kilkutygodniową, może nawet kilkumiesięczną podróż po świecie. Będę podróżował samotnie – tak jak Harry - z myślą, że obaj wędrujemy do celu, ale i bez celu, ku odnalezieniu swoich własnych zagubionych dusz. Będę rozmawiał z ludźmi, którzy kiedyś wydawali mi się dziwni, niebezpieczni lub niewystarczająco czyści, bądź ubrani. Będę jadł rzeczy, które wcześniej wydawały mi się obce i niepotrzebne. Będę obserwował, analizował i podziwiał wszystko to, co wcześniej nigdy nie wydawało mi się tego warte.
Już nawet myślałem o tym, co mógłbym zobaczyć. Od dziecka inspirowały mnie, na przykład, Seszele. Kiedyś w jednej z encyklopedii przeczytałem o tym, że kiedyś kokosy rosły tylko na Seszelach i gdyby nie prąd morki i ich wypływanie na wybrzeżach Azji – być może ludzkość nie korzystała by z nich przez tak długi czas, jak obecnie. Zupełnie naturalnie narodzone kokosy można więc spotkać tylko na Seszelach – postanowiłem sobie takiego kokosa spróbować. Piramida Cheopsa, przedstawiająca precesję punktu jednonocy i przewidująca czasowe zniknięcie pola magnetycznego Ziemi, zaintrygowała mnie szczególnie dlatego, że nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. „Nie przeczytasz o tym w zbyt wielu miejscach. To by zniszczyło wszelką racjonalność naszej cywilizacji, a każdy kto stoi na jej straży, broni tej racjonalności." powiadomił mnie Harry, kiedy wręczał mi książkę, w której o tym przeczytałem. Musiałem więc zobaczyć tę piramidę na własne oczy, prawda?
CZYTASZ
Amazonia | larry
FanfictionStudent londyńskiej uczelni, Louis, z racji swoich osiągnięć - które paradoksalnie z dżunglą nie mają zbyt wiele wspólnego - trafia do serca Amazonii jako członek ekspedycji naukowej. Podczas pieszej wędrówki, feralnie gubi się wśród dżungli, jednak...