mędrzec więcej się nauczy z głupiego pytania niż głupiec z mądrej odpowiedzi
Wspólna kąpiel nad rzeką poprzedniego dnia oraz późniejsze zachowanie Harry'ego sprawiły, że jego obecność stała się dla mnie więcej niż jedynie znośna. Stała się nawet... miła. Tak, była dość miła. Jego autentyczny optymizm oraz niezwykła chęć zapoznania mnie ze wszystkim w dżungli sprawiała, że zaczynałem coraz bardziej ufać jego zamiarom. Być może naprawdę nie miałem się o co martwić, pozostając w tym miejscu na kilkadziesiąt kolejnych dni?
Po wspólnym obiedzie, Harry uznał, że to perfekcyjny czas na pokazanie mi swoich nalewek, ziół i maści o magicznych działaniach i poetyckich nazwach. W ten sposób dowiedziałem się, na przykład, że guarana skutecznie zwalcza zmęczenie, maçaranduba pomaga na choroby oskrzeli, podczas gdy mulatiero poprawia pamięć i koncentrację. Harry opowiadał o każdej substancji z nieprawdopodobnym entuzjazmem. Gdyby nie to, prawdopodobnie nawet bym go nie słuchał.
- Wiesz, że tylko jeden procent roślin Amazonii zostało zbadanych przez naukowców? – zapytał, sam kręcąc głową jakby wciąż w to nie dowierzając. – A mimo to jedną czwartą leków używanych na świecie są substancje pochodzące stąd? – Przytaknąłem w geście aprobaty, nie chcąc niczym więcej zaburzać jego monologu.
A potem przeszliśmy do tematów bardziej mistycznych. Harry opowiadał mi o zwyczajach niektórych indiańskich plemion. Niektóre z nich korzystały z substancji halucynogennych, w tym z ayahuaski, które pochodziło z pnącza o tej samej nazwie i które sprowadzało prorocze wizje. Tym słowom do końca nie uwierzyłem, jednak nie zamierzałem się wdawać w dyskusję z tak entuzjastycznym gloryfikatorem amazońskich esencji, jaki był Harry.
- Indianianie Yanomami używają yopo – mówił dalej, kiedy specjalnie na potrzeby dalszego wykładu edukacyjnego wyruszyliśmy w teren. Szliśmy zaledwie jedną minutę, nim zatrzymaliśmy się przy jednym z drzew z niezwykle smukłymi gałązkami i podłużnymi liśćmi. - To narkotyk. Wyciągają go z nasion lub wewnętrznej strony kory drzewa i wdmuchują do nosa. – Kiedy mówił na jego ustach gościł nieco rozbawiony uśmiech.
- Ty też to bierzesz, czy o co chodzi? – zapytałem, nie rozumiejąc jego reakcji.
- Nie – spoważniał nagle, kierując swoje uważne spojrzenie na moją twarz. – To-uhm przypomniała mi się tylko pewna sytuacja. Ale nie biorę tego i ty też nawet-nawet o tym nie myśl – dodał, jakby odkrywając moje podświadome zamiary, o których istnieniu sam jeszcze do końca nie miałem pojęcia. Przytaknąłem w zgodzie, wzruszając ramionami. Ale gdy wracaliśmy w kierunku domku, mój umysł bez jakiejkolwiek premedytacji zapamiętał dokładną drogę, nawet jeśli nie do końca wykarczowaną (a więc i niemożliwie trudną dla mnie do zapamiętania) do tego miejsca.
Wróciliśmy do domku, ponieważ przekonałem Harry'ego, że wolałbym przebywać tam przez większość czasu, gdzie groźne stworzenia i mroczne rośliny nie miały do mnie dostępu. Mężczyzna z lekkim zawahaniem zgodził się na to, po drodze zrywając kilka kiści aceroli. Wysypał je na kawałek materiału, kiedy ponownie siedzieliśmy na podłodze domku.
- Louis – zaczął Harry dość niewyraźnym głosem, z buzią pełną owoców. Postanowiłem nie zwracać mu uwagi na jego brak jakiejkolwiek kultury w trakcie jedzenia, ponieważ powoli domyślałem się, że jakiekolwiek zasady nie obowiązywały w sercu dżungli. - Zdradzisz mi, jak to się stało, że trafiłeś do dżungli?
- Czemu miałbym ci to zdradzić? – zapytałem szczerze zaciekawiony jego motywami. Byłem już prawie pewien, że nic mi tu nie groziło. (Prawie.) Jednak to nie znaczyło, że byłem zobowiązany zdradzać mu całą historię mojego życia, prawda?
CZYTASZ
Amazonia | larry
Fiksi PenggemarStudent londyńskiej uczelni, Louis, z racji swoich osiągnięć - które paradoksalnie z dżunglą nie mają zbyt wiele wspólnego - trafia do serca Amazonii jako członek ekspedycji naukowej. Podczas pieszej wędrówki, feralnie gubi się wśród dżungli, jednak...