****Instytut Nowojorski****
Alec wpadł do holu Instytutu jak pocisk, przez całą drogę powrotną miał przed oczami nieznajomego, który tak otwarcie mu się przyglądał podczas treningu w parku. Nie mógł się otrząsnąć z tego odległego spotkania, a zdecydowanie powinien... walczył ze sobą aby posłusznie wrócić do domu... w obecnej sytuacji nie było sensu zawierać nowych znajomości... Nie mniej jednak poczuł coś dziwnego dzisiaj, coś czego nigdy dotąd nie poznał, nie doświadczał... sam nie wiedział co to właściwie jest i jak w ogóle to nazwać, ale siedziało w nim jak zadra... jak jad demona, którego żadne Iratze nie jest w stanie usunąć z organizmu...
- To nienormalne... - prychnął cicho do siebie samego. Alec był tak pogrążony w myślach, że nawet nie zauważył, że w Instytucie jest już normalny ruch, a tym samym nie spodziewał się, że ktokolwiek zada mu jakiekolwiek pytanie.
- Co jest nienormalne? - zapytał go młody Łowca - zauważyłeś coś niepokojącego na radarach? - dopytywał się Liam Penyoung
- Yhm... Co..., coś do mnie mówiłeś? - zapytał zdezorientowany Alec, dopiero po chwili dostrzegł stojącego nieopodal kolegę.
- Tak właściwie, to Ty coś mówiłeś... - odparł Liam
- Ahh... tak, to znaczy nie... - zakręcił się Alec - komentowałem do siebie informacje z netu, nie myślałem o radarach - odparł już wymijająco, ale przynajmniej składnie Alec.
- W takim razie okej, nie zawracam Ci głowy... Wracam do swoich obowiązków. Na razie - powiedział Liam i odszedł szybko na swoje stanowisko pracy.
- Na razie. - odpowiedział machinalnie Alec i skierował się do swojego pokoju, aby przed śniadaniem wziąć jeszcze prysznic. Wcale nie zdziwiło go, że Liam tak szybko wrócił do swoich obowiązków, mimo że byli ze sobą na koleżeńskiej stopie, to Alec wiedział, że świadomość, iż jest on synem Maryse i Roberta Lightwood, którzy to kierują tym Instytutem oraz Instytutem w L.A., a także wyczyny jego i rodzeństwa podczas Mrocznej Wojny nie ułatwiały zawierania zwyczajnych kontaktów towarzyskich, wyraźnie wyczuwalny był dystans i respekt, który już zdecydowanie Alecowi ciążył.
Kiedy wszedł do siebie, był tak pogrążony w myślach, że kierując się wprost do swojej łazienki nie zauważył leżącego na jego łóżku Jace'a, który to już chciał coś powiedzieć... ale nie zdążył, gdyż za Aleciem trzepnęły jedynie łazienkowe drzwi. Dość zdumiony, ale niezrażony Jace uniósł tylko zdziwione brwi i postanowił czekać dalej...
Niczego nieświadomy Alec naszykował sobie ręczniki i odkręcił wodę pod prysznicem, nie namyślając się długo wszedł pod strumień ciepłej wody, zamknął oczy aby rozluźnić napięte emocjami ciało i ujrzał pod powiekami TEGO mężczyznę, jak szybko zamknął oczy tak jeszcze szybciej je otworzył, a oddech zamiast być spokojny... galopował jak po dopiero co przebytym maratonie....
- Cholera... On jest wszędzie, jak to możliwe.... - myślał gorączkowo Alec. - Dobra, koniec z tym... muszę coś robić, pogadać z kimś, to minie - przekonywał sam siebie.
Z tą myślą Alec szybko umył włosy i całe ciało, wyszedł spod prysznica, przewiązał się w pasie jednym ręcznikiem, zaś drugi zarzucił na głowę i zaczął energicznie wycierać nim swoje niesforne włosy, jednocześnie wychodząc z łazienki.
- Czeeeść!!! - powiedział przeciągając słowo Jace.
- Na Anioła!!! - krzyknął Alec i energicznie ściągnął, zasłaniający mu oczy ręcznik z głowy - Co Ty tu robisz Jace, chcesz mnie zabić? Mogłem być.... - Alec urwał w pół zdania.
- Co mogłeś być... hmmm... ? - zapytał szelmowsko Jace, jednocześnie ruszając zmysłowo brwiami.
- Nie ważne... - burknął speszony Alec - i weź się ogarnij.
![](https://img.wattpad.com/cover/231325296-288-k510497.jpg)
CZYTASZ
Czar Miłości (Malec)
FanfictionMagnus Bane żyje już od wieków. Jest przekonany, że ta namiastka świata w ktorym przebywa to nie jest miejsce dla niego. Bane jest otwarty i towarzyski, a do tego niezwykle wrażliwy... otwiera się tylko do nielicznych, kocha silnie i cierpi po każd...