Następnego dnia Harry wszedł na aulę, gdzie za parę minut miały rozpocząć się jego zajęcia. Wbrew oczekiwaniom ojca, poszedł na dziennikarstwo.
Mark Styles wraz ze znajomymi czy nawet prasą, był przekonany, że jego syn pójdzie w jego ślady i zacznie karierę aktorską, którą miał w genach. Tak się nie stało więc z rozżaleniem obserwował jak jego jedyne dziecko edukuje się na kogoś kogo tak bardzo niecierpiał.
Ale nie mógł nic zrobił, skoro taką właśnie przyszłość wybrał sobie Harry.
- Cześć Hazz - rzucił Liam, uśmiechając się do bruneta, który opadł na miejsce obok niego - Wyspany?
- Oczywiście, że nie - zaśmiał się Styles, spoglądając na znajomego. Wychylił się lekko, zauważając śpiącego po drugiej stronie Liama, Louisa - Hejka Lou - powiedział wystarczająco głośno, by go obudzić.
- Spieprzaj Harry - burknął Tomlinson, naciągając bardziej kaptur na głowę i obracając ją w przeciwnym kierunku.
Od początku studiów trzymali się właśnie we trójkę, mimo iż wybrali różne specjalizacje. Jednak na zajęciach, które mieli wspólnie, zawsze siedzieli razem, a po nich, chodzili coś zjeść czy się napić, jeżeli Harry był wystarczająco przekonujący.
Ani Louis ani Liam nie brali pod uwagę tego, że Harry jest uzależniony od alkoholu. Myśleli, że po prostu lubi się bawić czy że popisuje się pijąc drinka o czternastej.
Oprócz studiów czy alkoholu, wolny czas Harry'ego zabierał staż w jednej z londyńskich gazet. Harmonogram pracy miał dostosowany do planu zajęć. Jeżeli kończył wykłady wcześnie, godzinę później musiał być już w gazecie.
- Co wy na to by zerwać się z marketingu i pójść na pizze? - spytał Harry, mając nadzieje zjeść coś dobrego na mieście zanim odda się pracy.
- Opuściłem już te zajęcia w zeszłym tygodniu, nie mogę znowu nie przyjść - Liam zacisnął wargi, spoglądając przepraszająco na Stylesa, który przewrócił oczami.
- Weils nawet nie zauważy, że cię nie ma.
- Zauważy - Payne potrząsnał głową, na co Harry prychnął, spoglądając znów na Louisa, przekonany, że ten już teraz udaje, że śpi, byle z nimi nie rozmawiać.
- Tomlinson?
- Nie mam pieniędzy i myślałem, że ty też - uniósł jedną brew z wciąż zamkniętymi oczami.
- Od kiedy mam współlokatora, mam też więcej pieniędzy w portfelu - kędzierzawy wzruszył ramionami zadowolony z siebie.
- Czyli postawisz mi obiad? - Louis otworzył jedno oko.
- To, że mam wolne pieniądze, nie znaczy, że zamierzam wydać je na ciebie - prychnął Styles, opadając plecami na oparcie twardego krzesełka, z którego nie ruszy się przez następną godzinę - Dzięki koledzy - mruknął zły, bo nie chciał iść sam, więc skazany był na jakąś przekąskę ze sklepu, która miała udawać jego obiad zanim wróci do domu po pracy.
CZYTASZ
wasted • zarry
FanfictionWasted (tłum. nawalony, narąbany): ktoś będący pod wpływem alkoholu lub narkotyków [ostrzeżenie: nadużywanie alkoholu, narkotyków, przekleństwa]