Od autorki: Koledzy, ZDAŁAM MATURĘ. Ta, wybaczcie, musiałam się pochwalić haha
- No weź, będzie fajnie! - zawołał Harry, próbując od dziesięciu minut przekonać Zayna by pojechał z nim na imprezę bractwa - Jeszcze zdążysz się pouczyć, masz na to cały weekend.. - próbował zabrać Malikowi książkę, na co ten przewrócił oczami - Proszę.
Brunet spojrzał w oczy współlokatora i westchnął głośno. Harry wyglądał teraz jak szczeniaczek z tymi wielkimi, błyszczącymi oczami i wydętą dolną wargą.
- W porządku - wymamrotał mulat, a z warg Stylesa wyrwał się głośny, podekscytowany pisk. Zayn obserwował radość malującą się na twarzy dwudziestojednoletni.
- Będzie super, zobaczysz! - Harry zerwał się z kanapy na której siedzieli, a Malik niechętnie odłożył podręcznik na niski stolik obok - Skoczymy po drodze do sklepu, okej?
- Okej - odparł po prostu brunet, obserwując jak jego współlokator podchodzi do lustra i przeczesuje palcami włosy, ostatecznie zerkając na Zayna z uniesionymi brwiami - Mogę iść tak? - spytał, po tym jak odchrząknął cicho, odwracając wzrok od szczupłego chłopaka ubranego w białą koszulkę ze szkicami dłoni.
Zayn po powrocie z uczelni nie przebrał się z jeansów i czerwonej bluzy, w której również planował spędzić weekend. Była ciepła, wygodna i miała sporą kieszeń w której nosił praktycznie wszystko czego w tym momencie potrzebował jak komórka, przekąska czy nawet pojedyncze karteczki czy długopis do notatek.
Harry wzruszył ramionami, mierząc wzrokiem starszego.
- Jeżeli nie będzie ci gorąco w bluzie to jasne.
- Mamy jesień.
- Podczas tańca i zabawy się zagrzejesz - zielonooki przekrzywił lekko głowę, wpatrując się w Malika, który podniósł się z kanapy.
- Ja nie tańczę - mruknął Zayn, sięgając po kluczyki od samochodu leżące na wyspie kuchennej.
- Też tak mówiłem, potem zrozumiałem, że po sześciu szotach jestem świetnym tancerzem - Styles ruszył do wyjścia, łapiąc za trampki i zakładając je przy drzwiach. Uśmiechnął się szeroko do współlokatora, który zaśmiał się cicho.
Trzy godziny później Zayn mógł potwierdzić słowa Harry'ego, siedząc na kanapie w salonie bractwa i obserwując bruneta skaczącego z butelką whiskey do energicznej muzyki. Sam Malik, popijał sok, czasami spoglądając w telefon i odpisując na wiadomości Nialla.
Jego chłopak był zaskoczony tym, że ten poszedł na imprezę. Żaden z nich nie był typem osoby, która upija się do nieprzytomności w tłumie nieznajomych. Dlatego też blondyn nie miał za złe Zaynowi, że nie zabrał go ze sobą. Dobrze wiedział, że kiepsko by się tam bawił. Zdecydowanie wolał wieczory w domu, najlepiej ze swoim partnerem i czymś ciekawym do oglądania.
Malik uniósł wzrok, odrywając go od ekranu czarnego iphone'a, zauważając jak Harry przytula jakiegoś niewysokiego chłopaka, który przewrócił oczami. Nagle współlokator Zayna wskazał go szatynowi, na co ten ruszył w jego kierunku.
Zayn spanikował przez moment nie wiedząc czego się spodziewać, aż obcy opadł na miejsce obok niego, wzdychając głośno.
- Zayn, tak? Współlokator Harry'ego? - spytał szatyn unosząc brwi. Malik pokiwał niepewnie głową, spoglądając znów w stronę pogrążonego w zabawie dwudziestojednolatka - Louis - przedstawił się, nie kłopocząc się podaniem starszemu ręki. Wyjął zza ucha skręta, zaczynając przeszukiwać kieszenie aż w końcu w jego ręce znalazła się zapalniczka - Wiesz, że zabrał cię tylko dlatego byś robił za jego kierowce? - szatyn uniósł brwi, patrząc w ciemne oczy Zayna. Wsunął skręta między wąskie wargi, odpalając go.
- Wiem - Malik pokiwał głową. Nie przeszkadzało mu to. Lubił Harry'ego i jeżeli miał spędzić kilka godzin całkowicie trzeźwy na imprezie byle tylko odwieźć współlokatora w całości, bezpiecznie do domu, był gotów to zrobić.
CZYTASZ
wasted • zarry
FanficWasted (tłum. nawalony, narąbany): ktoś będący pod wpływem alkoholu lub narkotyków [ostrzeżenie: nadużywanie alkoholu, narkotyków, przekleństwa]