[ 14 ]

313 37 4
                                    

Gdy Zayn przygotowywał się do spędzenia całego dnia w mieszkaniu, Harry szykował się do wyjścia. Kręcił się od kuchni do łazienki, od łazienki do swojego pokoju i znów do kuchni. Mulat obserwował go, siedząc na kanapie w otwartm salonie z miską płatków w dłoni.

- Tak w ogóle to gdzie idziesz? - spytał w końcu, marszcząc brwi na widok stu mililitrowej buteleczki smakowej wódki w dłoni bruneta. Zerknął niepewnie na zegarek stojący na szafce obok telewizora. Dochodziła dziesiąta, a Styles wypełniał lodem plastikowy kubeczek ze starbucksa, by potem zalać go wódką, a następnie sokiem z kartonu. Zakrył wieczkiem swojego drinka, podziwiając przez moment efekt końcowy, by w końcu podnieść wzrok na Zayna, który siedział zaledwie trzy metry dalej - A śniadanie?

- Kupię po drodze pączka - odparł kędzierzawy, owijając wargi wokół słomki, patrząc w oczy Malika - Jadę do mojego ojca. Zażyczył sobie mojej obecności na jakimś przyjęciu czy otwarciu czegoś - zmarszczył brwi - W każdym razie, nie wytrzymam tego na trzeźwo - upił kolejny łyk czerwonego napoju, ostatecznie otwierając znów kubeczek i dolewając trochę czystej wódki, która stała w lodówce - Idealnie - wymruczał do siebie, zostawiając drinka na blacie w kuchni i znikając w swoim pokoju.

Zayn dokończył śniadanie, wstając z kanapy i spoglądając na napój Harry'ego, gdy odstawiał miseczkę do zlewu. Wychylił się, sprawdzając czy jego współlokator nie idzie i wziął kubeczek do ręki, otwierając go i wylewając część do zlewu. Ubytek wypełnił sokiem.

Powoli dochodziło do niego jak wielką rolę w życiu bruneta odgrywał alkohol i miał nadzieje, że takimi małymi rzeczami mu pomoże. Nie chciał kiedyś znaleźć jego ciała, gdy umrze na padaczkę alkoholową czy usłyszeć w wiadomościach o dwudziestojednolatku w rowie, bo potrąci go samochód, gdy będzie wracał pijany albo, że po prostu wysiądzie mu wątroba.

Odgonił szybko od siebie te kolorowe scenariusze i w ostatniej chwili odstawił kubek na blat, spłukując zlew pod pretekstem umycia miski. Zerknął na szatyna, który ubrany w czarną koszulę w białe wzorki i przylegające czarne spodnie, wszedł znów do pomieszczenia.

Zielonooki chciał odejść, pociągając jednocześnie łyk, gdy przystanął w pół kroku, marszcząc brwi i powoli obracając się do Zayna.

- Myślałeś, że nie poznam swojego drinka?

- Harry-

- Jeżeli chciałeś się napić, było powiedzieć. Zrobiłbym ci taki - westchnął - Chyba, że bałeś się, że wyjdziesz na hipokrytę, pijąc do śniadania - zachichotał Styles, mijając go by ponownie sięgnąć do lodówki po butelkę alkoholu - Następnym razem, jak upijesz mi drinka to dolewaj wódki, a nie soku dla niepoznaki. Nie wiem o której wrócę, możliwe, że w ogóle dzisiaj nie dotrę do domu, bo zamierzam się sponiewierać by jak najmniej pamiętać ze spotkania z ojcem - chłopak uśmiechnął się szeroko do współlokatora i dotknął przelotnie jego ramienia, ściskając lekko - Do jutra Zee.

- Pa - odparł tylko Zayn, jednak brunet zdążył już wyjść.

wasted • zarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz