Harry przerwał tańczenie wśród ludzi, gdy tylko skończyła się piosenka, której tekst wyśpiewywał w niebo głosy. Podszedł do Zayna i Louisa, opadając na kolana tego drugiego otrzymując głośny, niezadowolony jęk.
Styles pociągnął spory łyk z butelki whiskey, następnie unosząc ją i spoglądając na szatyna z niemym pytaniem czy ten chce się napić.
- Nie - mruknął Louis, zaciągając się blantem zaledwie dwa razy zanim Harry wyjął mu go z ust. Brunet patrzył w oczy Malika siedzącego obok, zaciągając się by chwilę później wypuścić chmurę białego dymu z szerokim uśmiechem. Usadowił się wygodniej na kolanach przyjaciela, opierając się plecami o jego klatkę piersiową i wzdychając głośno.
- Jest mi tak błogo - jęknął, przymykając oczy.
- A mi ciężko - prychnął siedzący pod nim chłopak.
- Nie kłam, nie jestem ciężki - burknął Harry, na moment się obrażając. Zayn przypatrywał się dwójce z zaciekawieniem i wzdrygnął się, gdy Styles wybuchł śmiechem - Przypomniało mi się jak wracałem samochodem z totalnie zjaranym gościem. Sam byłem upalony, ale w połowie drogi, patrząc na te jego czerwone oczy myślałem, że nas zabije - zachichotał, zaciągając się skrętem by potem oddać go Louisowi - Myślałem, że nie masz pieniędzy, skąd masz zioło? - zmarszczył brwi, patrząc w oczy przyjaciela.
- Obciągnąłem Adamowi i dał mi skręta.
- Obciągnąłeś za tylko jednego skręta? Jesteś idiotą - Styles pokręcił głową.
- Przecież żartuje pajacu. Wyjąłem parę funtów ze skarbonki Daisy, mam nadzieje, że się nie połapie - mruknął szatyn, spoglądając na Zayna, który szybko odwrócił wzrok, nie chcąc go oceniać.
Pod koniec imprezy, Zayn dał się wyciągnąć Harry'emu na parkiet. Mało kto, kto został jeszcze w domu bractwa kojarzył co się dzieje, więc Malik nie wstydził się wygłupiać ze Stylesem. Brunet patrzył rozbawiony jak młodszy rapuje razem z piosenkarką, której utwór leciał z głośników. Harry nagle przystanął ziewając przeciągle.
- Wracamy? - spytał Zayn, podciągając rękawy bluzy, w której rzeczywiście było mu gorąco. Młodszy pokiwał głową, uśmiechając się słabo. Wyglądał jakby dopiero teraz uderzyło w niego to całe zmęczenie wywołane wieloma godzinami na nogach i zabawą do czwartej w nocy.
Malik za to był pobudzony od kawy, którą udało mu się zrobić w kuchni bractwa, gdy Harry bawił się z trzema dziewczynami w prawda czy wyzwanie.
Styles wlókł się po schodach na piętro na którym mieszkali, by w końcu znaleźć się w korytarzu, gdzie zrzucił buty. Spojrzał na Zayna, który uśmiechnął się do niego rozczulony tym jak ten uroczy był taki rozespany i trochę wciąż pijany.
Zielonooki zagryzł wnętrze policzka przypatrując się chwilę Zaynowi, by zrobić trzy kroki w jego stronę i ująć twarz w dłonie. Malik nie zdążył zareagować, gdy wargi młodszego zetknęły się z tymi należącymi do niego. Złapał Harry'ego za ramiona, odsuwając od siebie, patrząc na niego w szoku.
- Harry-
- Proszę - wyszeptał kędzierzawy, ponownie się przysuwając, by znów musnąć wargi ciemnookiego i zaczepić palce o krawędź jego spodni. Zayn znów odsunął młodszego, kręcąc głową.
- Mam chłopaka i nie jestem tobą zainteresowany Harry. Jesteśmy tylko współlokatorami i kolegami.
Harry zacisnął zęby, słuchając słów starszego by popchnąć Zayna a potem okładać go dłońmi po klatce piersiowej. Malik odsunął się od niego szybko, patrząc na niego zdezorientowany, zszokowany i przerażony. Minął bruneta, ignorując przekleństwa, które rzucał młodszy, każąc mu przy tym spieprzać, ostatecznie osuwając się na podłoge i zanosząc płaczem.
Zayn zamknął się w swoim pokoju, opierając o drzwi, wpatrując w ciemne wnętrze pokoju starając się wytłumaczyć sobie zachowanie Harry'ego tym ile alkoholu ten wypił. Uniósł dłoń, przesuwając opuszkami palców po wargach, na których przed chwilą pocałunki składał Styles.
Zdecydowanie będą musieli o tym porozmawiać.
CZYTASZ
wasted • zarry
FanfictionWasted (tłum. nawalony, narąbany): ktoś będący pod wpływem alkoholu lub narkotyków [ostrzeżenie: nadużywanie alkoholu, narkotyków, przekleństwa]