Zawaliłam.
Zawaliłam na całej linii.
Mama przyłapała mnie na ćwiczeniach. Zawód w jej oczach rozwalił moje serce..
Krzyczała, że mi ufała.
A ja to zaufanie zawiodłam.
W napadzie płaczu chciałam jej udowodnić, że naprawdę chcę wyzdrowieć.
Zapłakana i cała trzęsącą się podeszłam do półki, gdzie trzymamy słodycze.
Wyciągnęłam z niej jednego kwaśnego żelka i urwałam malutki kawałeczek batonika orzechowego.
Mama widząc moje starania podeszła do mnie i przytuliła. W jej objęciach udało mi się to zjeść.
Po tym wszystkim dostałam motywacyjnego kopa w dupsko. Wzięłam wafla ryżowego i posmarowałam go kremem czekoladowym.
Połamałam go na kawałeczki. Sama zjadłam jeden. Kiedy chciałam zjeść drugi ręka zatrzymała mi się w połowie drogi do ust i nie chciała dalej ruszyć. Zamknęłam oczy, ale mimo wszystko nie dałam rady.
Mama wzięła go odemnie i nakarmiła, a ja go zjadłam. Ufając jej bezgranicznie.
Nakarmiła mnie jak małą dziewczynkę, która sama nie potrafi jeść.
Bo przecież anoreksja zrobiła ze mnie dziewczynkę. Zabroniła jeść.
A teraz z pomocą mamy nauczę się jeść na nowo.