'Niewyjaśnione sprawy'

420 13 10
                                    

Stałam w miejscu gdzie wszystko było spowite czarno-czerwoną aurą...
Szłam drogą posypaną białymi i czarnymi różami , czułam jak dosłownie mnie coś przyciągało do końca drogi tego miejsca...
Ciekawość wzięła w górę i zaczęłam biec po drodze wysypanej kwiatami . Nawet nie wiecie jak żałowałam , że tam się znalazłam . Na końcu wyznaczonej drogi była kupa...kupa ciał. Znajdowali się tam drużyna Ramiona jak i Królewscy, Hiro i z rodzicami, Julia, pan Hilman , nawet Byron...Wszyscy byli w krwi , a na samej górze stał Ray Dark z tym sarkastycznym uśmiechem .
- Wszystkiego czego  dotkniesz , zniszczysz . Obrócisz w proch , wszystko co ci znane i bliskie . Nawet jeśli ty tego nie zrobisz, ja to skończę. Mi się nie odmawia , każdy kto mi się sprzeciwi lub stanie mi na drodze... Płaci za to najwyższą cenę , nie są nawet zdolni sobie wyobrazić co ja potrafię zrobić...Taki mam właśnie zamiar zrobić z tobą!- na końcu zaczął się śmiać tym jego specyficznym śmiechem. Po chwili na jego miejscu pojawił się... Nie raczej  pojawiłam się ja...?
Moje wcielenie demona tylko z...skrzydłami? Jednak inaczej zapamiętałam moją demoniczną postać.  Ta która siedziała przede mną miała jakby czarne ręce?... Prawie do łokci, długie pazury które raczej powinnam nazwać szponami, włosy były o wiele dłuższe, moje żyły były zaznaczone na czarno, jakby ktoś je pomalował farbą po skórze i to na całym ciele . Miałam na sobie długą  czarną suknię , która sięgała mi za kostki... Jednak moją uwagę przykuła krew na moich   rękach, widziałam jak ja patrzyłam na nią z przerażeniem .
Chwila jeśli to jest moje wcielenie, to... Spojrzałam z przerażeniem na moje ręce na których była również  krew...
-To nie długo się zdarzy,  niby będzie oznaczać koniec ,ale i też początek nowych problemów... Napotkasz kolejne przeszkody na swoje drodze i to tylko od Ciebie zależy czy je pokonasz...- przemówiłam , ale ja bardziej skupiłam się na dobrze znanych złotych oczach , które są jednocześnie piękne ,ale też ukazują moja stronę potwora...
W tym właśnie momencie wybudziłam się ze snu, pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na dłonie. Nie było tam na szczęście krwi ,o tyle dobrze. Obejrzałam się wokół siebie nic się nie zmieniło, to był tylko sen... Wypuściłam powietrze z ust i przetarłam twarz, otworzyłam oczy i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu i prawie od razu rozpoznałam pokój Juda...
Potem dostrzegłam chłopaka  śpiącego na fotelu, na przeciwko moje miejsca spania . Nie wiem czemu, ale od razu pojawił się uśmiech na mojej twarzy , po cichu wstałam żeby go nie obudzić i podeszłam do fotela . Oczywiście spał w goglach bo uważał swoje oczy za okropne , nigdy tego nie rozumiałam. Jednak uszanowałam jego decyzje . W jego goglach odbijał się księżyc i rzucał na jego bladą twarz światło . Co sprawiało że miał praktycznie białą karnację , nie mogłam się powstrzymać i przejechałam dłonią po jego policzku . 
-Przepraszam Jude ,nigdy nie chciałam by to tak się skończyło ,naprawie to obiecuje- mówiąc to spojrzałam ostatni raz na jego twarz i zaczęłam się rozglądać po pokoju za kocem ,dostrzegłam go na półce . Poszłam w jego kierunku , wyciągając  go zaczepiłam o coś...co spadło na podłogę. Obróciłam się w stronę chłopaka by sprawdzić czy się nie obudził ,ale na szczęście nie... Spojrzałam się na sprawce zamieszania  i okazało się że to oprawa na zdjęcia...Schyliłam się po zdjęcie i kiedy je podniosłam  ,przyjrzałam się a w moich oczach pojawiły się łzy.  Na zdjęciu była uwieczniona cała drużyna Królewskich, gdzie również się znajdowałam .  Ja stałam praktycznie na środku i obejmowałam Juda i Kinga. Zastanawia mnie tylko jedno , czemu  Jude dalej trzeba nasze wspólne zdjęcie skoro mnie nienawidzi?  Może ma do tego jakiś sentyment . O czym ja pieprze!? Ja ich zdradziłam i opuściłam kiedy byłam im potrzebna. Jestem zdrajcą i nic mnie nie usprawiedliwia.  Jednakże zrobiło mi się ciepło na sercu i przytuliłam zdjęcie. Przymknęłam powieki , a  przed oczami przeleciały mi wspomnienia z moja pierwszą drużyną...Pamiętam kiedy po raz pierwszy weszłam na boisko...

3 lata temu 

Idę przez labirynt korytarzy w stronę boiska, by poznać moją nową drużynę. Akademia Królewska tak nazywa się szkoła gdzie przez najbliższe lata  mam rozwijać moją pasję czyli grę w piłkę nożną. Zobaczymy jak to będzie... Doszłam właśnie  do miejsca do którego zmierzałam , boisko prezentowało się niesamowicie . Już wiem gdzie będę zostawać długie godziny po szkole .
-Hej kto ci pozwolił tu wejść , uczniom tu nie wolno! .- zaczął na mnie krzyczeć chłopak w goglach i dredach .
-To tak witacie nowego członka drużyny , ciekawie się zapowiada...- powiedziałam sarkastycznym głosem ,a dredziarza poczęstowałam pełnego kpiny spojrzeniem .
- Nie rozśmieszaj mnie dziewczyny nie nadają się do footballu , zmiataj z stąd .- powiedział to ,ale zbytnio już go nie słuchałam bo pod jego stopa zauważyłam piłkę, uśmiechnęłam się pod nosem . 
-Sam się o to prosiłeś...- nie zdążył dobrze zarejestrować co się dzieje bo w sekundzie znalazłam się obok niego i bez większego problemu odebrałam mu piłkę . Zaczęłam biec w stronę bramki wymijając każdego zawodnika bez większego wysiłku, zabawne...
Dobiegając do linii bramki ,krzyknęłam w stronę bramkarza...
-Zobaczymy czy jesteś taki dobry jak mówili!- zaczęłam biec jeszcze szybciej i w pewnym momencie wykopałam piłke wysoko w górę a za mną pojawił sie znany krwawy księżyc ,a kiedy posłam piłke do bramki za nią biegły wilki z krwawymi ślepiami ...
-Krwawa Pełnia! - Tarcza mocy chłopka została rozwalona w drobny mak . 
-Jak...?-spytał patrząc na mnie z nie małym zdziwieniem ,co napawało mnie dumą . Jednak jego miną była na tyle komiczna ,że  zaczęłam się śmiać 
-Siła i szybkość to podstawa, następnym razem mnie nie lekceważ...- powiedziałam z ironicznym uśmiechem  .Odwróciłam się tyłem do brakarza i powiedziałam .
-Również to tyczy się ciebie... - skierowałam w stronę chłopaka z pelerynką .
-Nie doceniłem cię , cóż mogę powiedzieć witamy w drużynie -powiedział  uśmiechając się  i rokładając rece ...
Od tego się właśnie zaczęło ,wspólne treningy , rozmowy,  wyjścia,  pamiętam nasze kłótnie, które kończyły się śmiechem. Nie zapomnę kiedy udało mi się opracować Smoka Żywiołów.  Wspólna radość i uśmiech  chłopaków ale najbardziej zapamiętałam jego uśmiech. Muszę przyznać że kiedyś mi się podobał , jednak to było chwilowe. Przypomniał mi się dzień kiedy opuściłam Akademie . Do końca życia zapamiętam ten dzień... Otworzyłam oczy i poczułam łze spływającą mi po policzku .Ostatnio za dużo płacze , zdecydowanie... Odstawiłam zdjęcie ,ale na półce stało jeszcze jedno zdjęcie,  jednak nie widziałam dokładnie co znajdowało się  na zdjęciu. Wyciągnęłam po nie rękę ale w tym momencie usłyszałam jak dretowaty zaczął kręcić się na krześle.  . Odwróciłam się w stronę Juda, wzięłam koc i go nim okryłam . Spojrzałam na niego jeszcze raz i nie widząc innego wyjścia położyłam się i spróbowałam zasnąć . Jednak przed zamknięciem oczu spojrzałam  na niego ostatni raz i szepnąłem. 
-Dobranoc...- i kiedy zamknęłam oczy usłyszałam szept który mówił...
-Dobranoc...- jednak może jednak mi się przyśniło bo po chwili odpłynełam w krainę snów.
Śniło mi się że Dark mnie gonił,  biegłam ile sił w nogach ale miałam wrażenie że jest tuż za mną.  W pewnym momencie spojrzałam do tyłu i widziałam tylko jego ręce przed oczami i załapałam kogoś i unieruchomiłam ...
Słyszałam jak ktoś szybko oddycha...
Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak trzymam za nadgarstki Juda, usztywniajac je nad jego głową i siedziałam mu w pasie...
Patrzyłam mu w oczy ,które były ukryte pod ciemną warstwą szkła...
Czułam jak policzki zaczynają mnie piec i wtedy wybudzilam się z transu. Puściłam jego nadgarstki i jak najszybciej próbowałam z niego zejść...
-Przepraszam...-powiedzialam bardzo niepewnym głosem.  Co się ze mnie dzieję...?! Jak zawsze emanuje ode mnie pewność siebie to teraz czuje jakbym miała zapaść się pod ziemię . Zawsze tak się zachowywałam , nie miałam z takimi sytuacjami do czynienia i nigdy nie wiedziałam jak reagować.
Wstałam z łóżka i zaczęłam rozglądać się za moją torbą...
- Ja już będę się zbierać- kiedy zlokalizowałam moją torbę ,która leżała obok biurka podeszłam do niej i wzięłam do ręki.  Odwróciłam się w stronę Juda i załapałam kontakt wzrokowy...
-Przepraszam za to że musiałeś mnie tutaj ciągnąć i dziękuję za wszystko- powiedziałam, na co on zareagował kiwnięciem  głowy .Wstał i zaczął kierować się w stronę wyjścia , a ja za nim . Kiedy schodzilismy ze schodów spotkaliśmy... Ojczyma Juda .
-Dzień dobry...
- Witaj Ojcze- powiedział Jude
- Dzień dobry,  Jude nie mówiłeś że będziemy mieli gości.  Miło się widzieć  Akagari -uśmiechnął się w moją stronę mężczyzna .
- Jestem tylko przelotem i tak już wychodzę- powiedziałam z uśmiechem , naprawdę lubię tatę chłopaka jest naprawdę dobrym człowiekiem chociaż zapracowanym. 
- Może zjesz z nami śniadanie?- zaproponował .
-Ja...- nie zdążyłam nawet odpowiedzieć bo zaczęło dość głośno burczeć w  brzuchu. Mój plan poszedł się jebać.
- Tak ,chętnie- tak naprawdę chciałam już z stąd wyjść bo czułam ,że jestem tu stanowczo za długo . Miałam  też przeczucie, że Jude też tak sądzi . Byłam  pomiędzy młotem a kowadłem.  Na jednym szczycie siedział Jude, a na drugim jego ojciec,  a ja  siedziałam centralnie na środku . Słyszałam uderzenia sztućców i miarowe odechey, a w powietzrze stało się bardzo gęste. Ta cisza przytłaczała mnie, ale postanowiłam skupić się na mojej kanapce i  herbacie . Nagle...
-Jak tam rodzice Akagari ? Dawno ich nie widziałem.- nóż który trzymałam w dłoni spadł i z chukiem odbił się od talerza. 
- Przeprszam, zamyśliłam się... Rodzice trzymają się dobrze tylko teraz dużo pracują , ponieważ  dostali dobrą ofertę pracy- kłamanie  i ukrywanie uczuć zawsze dobrze mi wychodziło ,ale zadał  nieświadomie praktycznie z najgorszych pytań jakich mógł zadać. Nie wiem czemu ale czułam na sobie przebijające jak sztylet spojrzenie.  Doskonale zdawałam sobie sprawe , że to spojrzenie mogło należeć tylko do Juda.
- O to dobra wiadomość,  pozdrów ich odemnie- powiedział po czym wziął łyka kawy.
- Z pewnością im przekaże- już lecę na cmentarz pozdrowić ich jak są pięć metrów pod ziemią.  Mój humor właśnie legł w gruzach...
Skończyliśmy w ciszy śniadanie pożegnałam się z gospodarzem domu i odprowadzona do drzwi przez chłopaka opuściłam rezydencję Sharpów .
Dzisiaj musiałam się skupić bo czekał mnie pierwszy mecz od dłuższego czasu, z moją nową drużyną. Czy się boje? Raczej nie... Jednak mam mocne przeczucie, że Rey Dark  znowu pokaże, że jest parę kroków przed nami. Lecz teraz wiem jedno, nie pozwole mu by znowu namieszał .Jednak jednego jestem pewna , nie zawiodę mojej nowej drużyny...

Będzie kolejna część .
Trzymajcie się ciepło 🙃

Demon piłkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz