Rozdział 24

60 11 0
                                    

Śmierć

Dwa dni później

Po południu poszliśmy wszyscy na plażę. Chcieliśmy skorzystać z pogody, dopóki jest ciepło. Jak na razie mieliśmy wolne, nie mieliśmy jeszcze żadnej zaplanowanej trasy koncertowej przez Adriana.

Na plaży byliśmy praktycznie do wieczora, kiedy wróciliśmy do Johna, zadzwonił Adrian z wiadomością, że mamy trasę koncertową. Nasza trasa kończyła się w San Francisco, a zaczynała w Houston. Czekały nas znów długie godziny w autobusie.

Na wieczór spakowaliśmy wszystkie nasze rzeczy, a także instrumenty. Kontakty z Johnem się poprawiły, znów rozmawiał ze mną, jak wcześniej, robiliśmy razem różne rodzaje dań. John chciał, bym uczyła go więcej, tyle że zabrakło mi już pomysłów na to, co możemy zrobić. Nauczyłam go tego, czego sama umiałam i robiłam, dlatego też poprosiłam Mefistoa, aby kupił książkę kucharską, abyśmy mogli robić jeszcze więcej różnorodnych potraw, przy okazji sama się czegoś uczyłam.

W trasę mieliśmy wyruszyć za niecałe dwa dni. Postanowiliśmy z Johnem, że ten czas zorganizujemy na przygotowania do koncertów i robienie różnych rozmaitych potraw. John nalegał, byśmy zrobili jakieś ciasto z jakichś owoców.

Następnego dnia John wyciągnął mnie dość wcześnie z łóżka, bym poszła z nim po składniki. John znalazł w książce kucharskiej przepis na ciasto z jagodami. Składniki kupiliśmy w sklepie natomiast jagody na targu z różnymi owocami.

Wróciliśmy do pokoju i wzięliśmy się za robienie śniadania i ciasta. Zajęliśmy się najpierw za robienie ciasta. John zajął się za płukanie jagód a ja za dalszą część. Dodałam do miski jajka, mleko, cukier i inne składniki, które były potrzebne.

Zobaczyłam, jak idzie Johnowi, radził sobie dobrze, tyle że używał w to niepotrzebnie siły.

— Uważaj, rób to delikatnie....

Czuję, jakbym kiedyś to już powiedziała do kogoś. Tylko do kogo? Kto to był? Co się ze mną dzieje?

— Mamo zobacz jakie piękne jagody tutaj rosną — odparłam, wskazując na krzak jagód.

— Widzę Lara. Może pozbieramy trochę i zrobimy ciasto — rzekła mama.

— Tak! — odparłam radośnie.

Razem z mamą zbieraliśmy jagody. Oddaliłam się trochę od mamy i poszłam dalej do miejsca, gdzie rosło więcej jagód. Ściągnęłam rękawiczki i zaczęłam zbierać jagody do pudełeczka.

Zbierałam jagody, kiedy nagle zobaczyłam demona, który mi się przyglądał dokładnie, co robię.

— Nie powinnaś zdejmować rękawiczek — odparł Mefisto.

— Jestem przecież w lesie sama, kto może to zobaczyć. Poza tym nikt tu nie chodzi ani się nie zapuszcza — rzekłam, nadal zbierając jagody.

Po chwili spojrzałam na niego i zapytałam:

— Będziesz tak stał i się mi przyglądał? Czy może mi pomożesz w końcu i tak nic nie robisz?

Mefisto westchnął, podszedł do mnie, następnie uklęknął i zerwał jedną jagodą, którą za mocno ścisnął.

Popatrzyłam na niego i rzekłam:

— Delikatnie tak się nie zrywa jagód demonie. Nikt cię tego nie nauczył czy jak.

Zerwałam jedną jagodę i ją spróbowałam, była słodka i to strasznie słodka.

— Słodkie. Nadadzą się do ciasta — odparłam radośnie — Demonie może chcesz spróbować? Naprawdę są pyszne.

Demoniczne Pragnienie [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz