Rozdział siódmy

347 14 2
                                    

Od sytuacji z Islą minęło kilka miesięcy. Cały ten czas spędzałam głównie z chłopakami i Ivy. Wczesne poranki poświęcałam głównie spacerom z Regulusem, południa spędzałam z Huncwotami, a wieczorami uczyłam się z Roy w bibliotece do SUMów. 

Czekałam na Rega na drzewie. "Naszym" drzewie. Powierzyliśmy tam sobie wiele sekretów. Młodszy Black obiecał mi kogoś dzisiaj przedstawić. Z gałęzi usłyszałam rozmowę czarnowłosego z drugim nastolatkiem.
- Regulusie, nie rób tego. Nie musisz mu służyć. Nie chcesz być jednym z nich - mówił chłopak, którego nie znałam.
- Chcę i muszę. Moja rodzina mnie potrzebuje - upierał się młody Ślizgon.
- Nie będziesz w stanie dla niego zabijać! Masz za dobre serce! Nie możesz zabijać! - lamentował starszy z nich.
- Mogę oraz będę, bo inaczej on zabije mnie! - mój przyjaciel był wściekły. Ja również. Zeskoczyłam z drzewa i podeszłam agresywnym krokiem do chłopaków. - Maeve! To Paul...
- Co to ma znaczyć? - przerwałam mu.
- O co ci chodzi? - odparł.
- Co to ma znaczyć? - pisnęłam ze łzami w oczach. - Dla kogo chcesz zabijać? - wykrzykiwałam piskliwym głosem. Nie panowałam nad sobą.
- Maeve... ja... on mnie wybrał - próbował wytłumaczyć.
- Kto? - zapytałam. - No wykrztuś to! - wrzasnęłam.
- Czarny Pan - odparł cicho.
- Nie chcę cię znać. Od dzisiaj jesteś dla mnie obcym człowiekiem - stwierdziłam i odbiegłam od Ślizgonów.

Pędziłam na łeb na szyję. Nie widziałam dokąd mknę. Zatrzymałam się na czyimś torsie. Zaklęłam pod nosem i przeprosiłam "osiłka". Było mi okropnie głupio.
- Miau? Czemu płaczesz, kocimiętko? - usłyszałam głos Jamesa.
- Rogaś? - wyjąkałam i przytuliłam chłopaka.
- Co się stało? - pytał dalej, ale nie obchodziło mnie to. Potrzebowałam ramienia, w które mogłabym się wypłakać. - Maeve, do cholery, spójrz na mnie i powiedz o co chodzi! - uniósł się.
- Reg... On dołączył, do tego... wiesz kogo... - odrzekłam.
- Chodźmy do Syriusza - powiedział stanowczo i ruszyliśmy do wieży Gryffindoru.

Droga trwała około dziesięć minut. Przed portretem, Potter powiedział hasło i weszliśmy do środka. James pokierował nas do jego sypialni. Otworzył drzwi, a ja wbiegłam do środka i przytuliłam Blacka.
- Cindy, co się stało, słońce? - spytał.
- Reg, dołączył do sam-wiesz-kogo - powiedziałam, a on mnie lekko odsunął.
- Do Lorda Śmierdzimorda? - zapytał, a ja się zaśmiałam.
- Tak - odparłam.
- No mówiłem, że to idiota - założył ręce na klatce piersiowej, a James skoczył na niego, przewracając chłopaka na ziemię. - Ty jakiś niedorozwinięty jesteś? - zadał pytanie Łapa i zrzucił z siebie przyjaciela.

Wstał z podłogi, otrzepał ubrania z kurzu oraz przeczesał dłonią włosy. - No to żeby pocieszyć moją kochaną przyjaciółkę idziemy ci wyrwać chłopa Gelbero - chwycił mnie za przedramię i pociągnął za sobą, a James i Remus szli za nami.
- Ratunku - powiedziałam bezgłośnie do chłopaków z tyłu.
- Przykro mi, Gerberku - zaśmiał się Potter.
- Rogacz, grabisz sobie - odparłam z udawanym oburzeniem.
- Od kiedy ty mówisz do mnie tak oficjalnie? - spytał zdziwiony, a ja spojrzałam na niego, nie rozumiejąc co ma na myśli. - Chyba wolę jak mówisz do mnie po imieniu albo po zdrobnieniu, ładniej to brzmi - uśmiechnął się delikatnie, a Syriusz się zatrzymał.
- No to idziemy? - spytał Black, ale zobaczył, że rozmawiam z Jamesem. - Albo wiecie co? Wracajmy do pokoju.

____________________________________

_returned Happy Birthday my younger sister♡

Miau//J.P. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz