Rozdział drugi

574 22 0
                                        

Dni mijały, a James traktował mnie totalnie inaczej. Nie czułam się już jego przyjaciółką. Zachowywał się w stosunku do mnie jakbym mu zrobiła krzywdę. Szłam korytarzem z Islą i Ivy, gdy nagle spotkałyśmy Syriusza i Remusa.
- Hej, dziewczyny - powiedzieli razem.
- Cześć - odparłam zmuszając się na uśmiech, a Gagnon i Roy poszły do przodu.
- A im co? - spytał Black.
- Tracy nadal jest zła za te twoje Strepsilsy - rzuciłam. - A Potterowi o co chodzi? - dodałam.
- W sensie? - chciał się upewnić Lupin.
- Zachowania trzylatka nic nie usprawiedliwia - odrzekłam.
- Dupa go boli, bo Lilka go nie chce - zaśmiał się Łapa.
- To musi się na mnie wyżywać? - rzuciłam retorycznie.
- Co teraz macie? - spytał Luniak.
- Nie wiem - odparłam. - Trace! - krzyknęłam, ale dziewczyna była już z dala od zasięgu mojego wzroku. - No to czyli mam okienko - stwierdziłam.
- A wy nie macie z nami przypadkiem? - niepewnie powiedział blondyn.
- Nie wiem - powtórzyłam.
- To jak ty się zrywasz to chodźmy do - szarooki zastukał dłońmi o uda - dormitorium huncwotów! 
- A Potter? - zadałam pytanie.
- Co ty się tak Rogasiem przejmujesz? - zapytał Syriusz.
- To też jego sypialnia - powiedział za mnie Remus.
- Nie będzie miał nam za złe - odparł Black. Nie mieliśmy z Lupinem nie mieliśmy siły by się z nim kłócić.

Po drodze do pokoju chłopców prawie trafiliśmy na Filcha. No cóż. Stary jest i ślepy. Nie zobaczył nas. Miodowooki szybko wypowiedział hasło i weszliśmy do środka. Weszliśmy na piętro tak, by nie usłyszeli nas prefekci. Czarnowłosy otworzył drzwi i powiedział coś w rodzaju "Witamy na naszym bagnie". Usiadłam na najmniej zaśmieconym łóżku, które należało do Remusa. Na posłaniu najstarszego z chłopaków leżała góra skarpetek, a na łożu Jamesa znajdowała się różdżka, okulary i lekko podniszczona płachta - peleryna niewidka. Właściciela legowiska nigdzie nie było. W pomieszczeniu było jeszcze jedno leże. Należało do Petera Pettigrew, którego widziałam bardzo mało razy. "Pan" tego mebla upaćkał całą poduszkę czekoladą zmieszaną z żelkami. Na sam ten widok brało mnie na wymioty. Po chwili Rogacz wyszedł z toalety. Brał przed chwilą prysznic. Miał mokre włosy. 
- A ciebie co tu, Gelbero, przywiało? - spytał.
- Musimy porozmawiać - odparłam śmiało.
- Co chcesz? - rzucił niechętnie.
- Co ty sobie do jasnej anielki myślisz? Nie jestem twoim wrogiem, a zachowujesz się jakbym ci matkę i ojca tępym nożem do masła zamordowała - odpowiedziałam.
- Maeve to nie tak...
- A jak, James?
- Chłopaki, możecie nas zostawić samych? - spytał, a oni kiwnęli twierdząco głowami. - Cindy, mam trudny okres w życiu.
- Tak, wiem, Lilka cię nie chce. Nic na to nie poradzę. To nie znaczy, że możesz się na mnie wyżywać. Z tego co wiem to jestem twoją przyjaciółką, a nie do cholery workiem treningowym. Najwidoczniej Evans jest tępa, że nie widzi jak za nią latasz, a ty jesteś głupi, że nie zauważyłeś, że ona ma cię głęboko w dupie. Ogarnij się człowieku i zrozum, że nie możesz wyładowywać się na przyjaciołach, bo w końcu zostaniesz sam jak palec - wyrecytowałam niczym na mugolskim konkursie.
- Może i masz rację. Przepraszam, Miau - odparł ze skruchą, rozkładając ręce, a ja uderzyłam go w ramię, po czym przytuliłam. - Za co to uderzenie?
- Jeszcze raz nazwij mnie "Miau", a zamiast z siniakiem skończysz z wybitą jedynką - wymamrotałam mu w ramię, a on się zaśmiał.
- Niech żyje przyjaźń! - wykrzyknął Syriusz, który wbiegł do pokoju rzucając nad nami popiołem z kominka.

Miau//J.P. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz