Rozdział jedenasty

312 13 2
                                    

Za nami była połowa wakacji. Pomimo, że rodzice Jamesa bardzo mnie polubili, czułam się w tym domu jak intruz. Młody Potter postanowił zaprosić do siebie naszych przyjaciół i mojego chłopaka. Chciał sprawić, że w końcu poczuję się jak w domu. 

Obudziłam się, gdy goście już przyjechali. Od śmierci mamy nie sypiałam za dobrze. Gdy zamykałam oczy miałam koszmary. Odpoczywałam w dzień. Było mi z tym okropnie. Nie rozmawiałam prawie w ogóle z Jamesem i jego rodziną. Czułam się jakbym robiła coś złego. Ci ludzie dali mi schronienie, a ja ich olewam. 
- Cóż... nie wychowuję się w pełnej rodzinie. Mieszkam z Harriet, jej mamą i moją matką. Nigdy nie poznałam mojego ojca. Czy żałuję tego? Nie wiem. Moja matka zawsze przyprowadzała do domu co rusz innego faceta. Powoli mamy tego dość, ale wiemy, że i tak nic z tym nie zrobimy - powiedziała Isla i oparła się o szafkę. 

Harriet nie chciała opowiedzieć o śmierci ojca, więc teraz przyszła pora na Ivy. Kolej na kolejną historię o jej idealnej rodzinie.
- Moja rodzina mogłaby być przykładem dla innych. Matka, ojciec i trójka dzieci. Duży dom i zarobki starczące na każdą zachciankę. Nigdy nie brakowało nam niczego. Nawet obecności rodziców, których nigdy nie było. Zamiast nich wychowała nas Janice, nasza gosposia, która jest wyjątkowo uczynna w stosunku do nas..
- Idealna rodzinka - rzucił Syriusz. Jakby nie patrzeć trudniejszą sytuację od niego miałam chyba tylko ja. Jego rodzina się go wyrzekła, a ja straciłam obojga rodziców jeszcze przed dorosłością. Najlepszą sytuację rodzinną miał James. Idealny syn, idealni rodzice i idealna relacja.
- Co Black? Znowu ci coś nie odpowiada? - spytała Ivy.
- Od początku byłem przeciwny tej "zabawie". I nie, nie chodzi tu o mnie.
- To o kogo? - spytała Isla.
- O Maeve, kretynki - odparł.
- A no tak... przecież twoja mama...
- Tak, Islo. Dobijaj mnie jeszcze bardziej. Idę na dół - powiedziałam.

Wyszłam z pokoju i poszłam po schodach na parter. Weszłam do kuchni i postawiłam czajnik na palniku. Wyciągnęłam duży kubek i herbatę. Wrzuciłam torebkę z fusami do naczynia i oparłam się plecami o blat. Do kuchni weszła pani Potter i usiadła na krześle.
- Coś się stało, Maeve? - spytała.
- Nie, proszę pani. Wszystko w porządku.
- Kłamiesz, Maeve. Nie będę naciskać. Nie chcesz to nie mów, ale jeśli będziesz się potrzebowała wygadać to jestem do twojej dyspozycji.
- Dobrze, pani Potter. Dziękuję za to, że zgodziła się pani na mój pobyt tutaj. To dla mnie naprawdę wiele znaczy.
- Nie masz za co dziękować. James mnie poprosił, opowiedział całą sytuację. Jak mogłabym się nie zgodzić na pomoc takiej słodzince?
- To naprawdę cudowne z pani strony. Pomimo tego, że niewiele czasu spędziłyśmy razem to jest pani dla mnie jak druga matka. Czuję się tu bezpiecznie.
- Maeve? - do kuchni wszedł Syriusz i zatrzymał się gdy mnie zobaczył. Oczy zaszły mi łzami, a Black podbiegł do mnie i mnie przytulił. Wiedział o co chodzi. Wiedział, że potrzebuję pocieszenia, ale też, że jak się odezwie, mój płacz się pogłębi. Staliśmy tak przez dobre trzy minuty.

Dopiero gdy odsunęłam się od Syriusza, by zalać herbatę, zorientowałam się, że byliśmy obserwowani przez Remusa. Syriusz wrócił do reszty, a pani Euphemia poszła do salonu. Lupin oparł się plecami o lodówkę i spojrzał na mnie wymownie.
- Coś nie tak? - spytałam.
- Co to miało być, Cindy? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- O co ci chodzi? - zapytałam.
- Kręcisz z Syriuszem, prawda? Jestem ci tylko po to byś się do niego zbliżyła? Mów szczerze.
- Remusie, Syriusza znam od dziecka i nie muszę cię wykorzystywać by mieć z nim kontakt.
- Jesteś ze mną tylko z litości, prawda?
- Oczywiście, że nie!
- Ale nic do mnie nie czujesz.
- Nie, Remus, czułam.
- Czułaś?
- Miałam powiedzieć czuję.
- Czyli to tylko ulotne uczucie?
- Nie, Lunio...
- Nie kłam, Gelbero! I nie mów tak do mnie. Byłem tylko twoją zabawką.
- Nie, Remus, do cholery. Nie byłeś zabawką. Byłam z tobą, bo tego chciałeś, a ja nie chciałam cię krzywdzić. Przez niedługi czas zdawało mi się, że ja też coś do ciebie czuję, ale szło to w inną stronę. Czuję coś do kogoś innego. Przepraszam - wiedziałam, że go tym dobijam, ranię jeszcze bardziej. Nie chciałam tego robić.
- Kto był ode mnie lepszy? Syriusz? - spytał.
- Nie - odparłam speszona.
- Regulus? Ktoś starszy? - zadał kolejne pytanie.
- Nie - zaprzeczyłam.
- To kto? Komu nie dorastam do pięt? Kto mi cię odbierze? - uniósł się.
- James! - wykrzyczałam ze łzami w oczach. - Tym kimś jest James.
- Czyli wygryzł mnie mój przyjaciel. W takim razie to koniec, Maeve. Nie będę cię więcej męczył i stawał na drodze prawdziwej miłości.
- Ale nadal możemy się przyjaźnić?
- Póki co wolę odpocząć.
- Rozumiem. Kiedy będziesz mnie potrzebował, zawsze możesz mówić - powiedziałam.
- Jasne - odparł.

Odszedł, a ja w końcu napiłam się wcześniej przyrządzonego napoju. Sącząc herbate, w myślach miałam rozmowę z Remusem, a konkretniej zdanie o Potterze. Czy naprawdę to zrobiłam? Powiedziałam wspaniałemu chłopakowi, że zauroczyłam się w jego przyjacielu. Ale czy aby na pewno coś do niego czuję? Może to tylko impuls?

Moim kolejnym problemem była Bethany. Od zakończenia roku szkolnego nie dała oznak życia. Ciotka nie należy do osób odpowiedzialnych. Na pewno pozwoli Beth na poszukiwania. Boję się, że osoby, które znajdzie moja siostra, nie będą wcale tym, kim Michelle myśli, że są.

Niewiele się myliłam.

Miau//J.P. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz