Rozdział dwudziesty siódmy - James

223 10 0
                                    

Reszta wakacji jak i podróż do szkoły minęły dość spokojnie. W październiku zaczęły się niezłe schodki.

Przechadzałem się z Maeve po błoniach i rozmawialiśmy o naszym życiu po szkole. Miau chciała zostać uzdrowicielką, a ja aurorem. Nie byliśmy pewni czy nadal będziemy razem, czy nie rozdzieli nas Voldemort, ale nie zamartwialiśmy się. Słyszeliśmy jakieś nieznane zaklęcia, postanowiliśmy to zbadać. Okazało się, że to nie był najlepszy pomysł.

Maeve oberwała zaklęciem, którego żadne z nas nie znało. Padła na ziemię, a na jej ciele zaczęły się pojawiać głębokie rany.
- Coś ty kretynie narobił? - Snape był wściekły na młodszego kolegę.
- Sev, ja nie chciałem, naprawdę, nigdy bym jej nie skrzywdził - podbiegli do mnie i mojej dziewczyny.
- Odsuń się, Potter. Nie znasz przeciw zaklęcia - powiedział starszy z nich.
- Skrzywdź ją bardziej, a ja skrzywdzę ciebie - odparłem i się odsunąłem.
- Vulnera sanentur, vulnera sanentur, vulnera sanentur - rany się zasklepiły, a Wycierus pozwolił mi przenieść dziewczynę do skrzydła szpitalnego.

Bałem się, że pomimo, iż niby Snape ją uratował to mogę ją stracić. Nie wyobrażam sobie utraty jej. Jest dla mnie zbyt ważna. Moje życie bez tej wariatki straciłoby sens. Ciężko mi się wchodziło po schodach, ale liczyło się jedynie jej życie. Wbiegłem do pomieszczenia sanitarnego i zawołałem panią Pomfrey.
- Połóż ją na którymś z łóżek, dziecko. Zaraz do niej podejdę - rzuciła Poppy. Położyłem ją jak najbliżej gabinetu i pielęgniarka podeszła do nas. - Co jej się stało?
- Dostała jakimś nieznanym zaklęciem - odparłem.
- Ma spore blizny. Szybko się to zasklepiło - stwierdziła.
- Snape ją leczył jakimś przeciwzaklęciem - odrzekłem.
- Straciła dużo krwi?
- Ciężko powiedzieć.
- Myślisz, że doszło do obrażeń wewnętrznych?
- Możliwe.
-Wyjdź, ja się nią zajmę.
- Ona przeżyje, prawda?
- Nie wiem. Bądź dobrej myśli.
- Dziękuję, pani Pomfrey.

Wyszedłem, żeby nie przeszkadzać kobiecie. W sumie nie szedłem. Biegłem. Przed siebie, nie zwracając uwagi na pozostałych. Znalazłem jakieś ustronne miejsce i usiadłem tam. Łzy ciekły mi mimo woli. To wszystko była moja wina. Jeśli Maeve umrze... nie wybaczę sobie tego.
- Potter, co ty odpieprzasz? - spytał Syriusz wchodząc za filar.
- O co ci chodzi? - odparłem.
- Czemu się mazgaisz? - dorzucił Remus.
- Gerber jest w skrzydle szpitalnym. Przez twojego wspaniałego braciszka, Black - odrzekłem.
- Co ten pajac odwalił?
- Nieumyślnie trafił w Miau jakimś dziwnym zaklęciem.
- Co z Gerber? - zapytał Lupin.
- Nie wiadomo czy w ogóle przeżyje.
- Będzie dobrze, Rogaś. Ja sobie wyjaśnię tego gnoja, a ty się nie załamuj, bo w ten sposób tej szmuli nie wesprzesz.
- Wiem, ale boję się o nią. Nie mogę jej stracić. Ja tego nie przeżyję. Nie wytrzymam psychicznie bez tej ofermy.
- Wiemy, James.

Miau//J.P. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz