Rozdział dwunasty

309 12 0
                                    

Kilka dni później siedzieliśmy w salonie. Ja, Syriusz i James. Leżałam na kolanach chłopców, gdy do pomieszczenia wleciała sowa i zostawiła nam nowy egzemplarz "Proroka Codziennego". Sturlałam się z przyjaciół i poszłam po gazetę. Już na stronie tytułowej była fotografia, przez którą straciłam kontrolę nad oddechem, a serce zaczęło mi bić kilka razy szybciej i mocniej. Z mojej krtani wydostał się niechciamy krzyk. Black i Potter od razu wstali i do mnie podeszli.
- Co się dzieje, Maeve? - spytał Syriusz. Wiedziałam, że nie przejdzie mi to przez usta, więc pokazałam im okładkę.
- "Poszukiwana Bethany Gelbero. Czternastolatka zaginęła dwa dni temu. Ubrana była w czarne, materiałowe spodenki i beżową bluzkę. Więcej na stronie siódmej". Czytamy to dalej? - zagadnął James.
- Chcesz to czytaj - odparłam cicho.
- "Betty to naprawdę dobre, niewinne dziecko. Po śmierci mojej siostry, jej adopcyjnej matki, postanowiła odnaleźć biologicznych rodziców. Nie wiedziałam kim tak naprawdę byli. Nawet nie znam jej biologicznego nazwiska. Nie wiem skąd miała adres. Nie powiedziała gdzie i z kim idzie. Nie mówiła kiedy wróci. Powiedziała tylko "wychodzę" i poszła. Pomyślałam, że będzie maksymalnie o dwudziestej drugiej. Do tej pory się nie odezwała. Jeśli ktoś znajdzie tę małą księżniczkę, proszę o kontakt - wyznała ciotka zaginionej. Wszyscy mamy nadzieję, że czternastolatka się odnajdzie. Dane kontaktowe do ciotki nastolatki:

Grace Johnson
ul. Pokątna 48
mieszkanie - 3
tel. 689*****2"

Dzwonimy? - spytał Potter.
- Nie... nie chcę jej za bardzo nawtykać - odparłam.
- To co chcesz zrobić? - zagadnął Black.
- Znajdziemy ją! - rzucił James.
- Nie pozwolę wam narazić życia dla mojej siostry idiotki - odrzekłam.
- Kocimiętko, a ja nie pozwolę byś sama umarła - odpowiedział Rogacz.
- Nic mi nie będzie - stwierdziłam.
- W takim razie nam też - uśmiechnął sie Łapa.
- Nie mogę wam pozwolić.
- To my nie pozwolimy tobie.
- Musicie być tak uparci?
- Tak! - powiedzieli chórkiem.
- No dobra. Ale poszukiwań nie zaczniemy dzisiaj.
- A kiedy?
- Od jutra.
- Nie. Tak szybko nie zgarniemy reszty.
- Remus i tak nie pójdzie.
- Czemu?
- Przecież zerwali - wtrącił Potter.
- I go zraniłam - dodałam.
- A. To wiele wyjaśnia - odparł Black.
- Ale dziewczyny raczej pójdą - powiedział James.
- Remek też pójdzie. Namówię go - dodał Syriusz.
- Ale to wy za nich odpowiadacie - odrzekłam, a oni pobiegli na górę pisać listy.

Położyłam gazetę na lodówce i wróciłam na kanape. Chłopcy zeszli na dół z pergaminem i piórem, po czym przekazali mi przybory.
- Po co mi to?- spytałam.
- Zaplanujemy podróż. Nie wiemy konkretnie, w którym lesie ją przetrzymują. Musimy być gotowi na dłuższą podróż - powiedział Syriusz.
- Żeby zdążyć na rozpoczęcie roku mamy trzy tygodnie żeby ją znaleźć - dodał James.
- Myślicie, że nam się uda? - spytałam.
- Jeśli nie znajdziemy jej w trzy tygodnie to znaczy, że już dawno jest martwa albo straciła zmysły po torturach - odparł Black.
- Boję się, że znajdziemy trupa - powiedziałam.
- Bądźmy dobrej myśli - próbował dodać mi otuchy James.
- No dobra. To co musimy wziąć?
- Namiot.
- Radio.
- Prowiant.
- I co dalej? - spytałam, gdy chłopcy zamilkli.
- Ubrania.
- Różdżki - rzucił Syriusz.
- No co ty? Nie wiedziałam - odparłam.
- Ej, a pelerynę niewidkę? - spytał James.
- Dobry plan.
- Weźmy jeszcze jakiegoś gnoma na przynętę.
- Wystarczy, że mamy ciebie, Black. Ty jesteś jak ten gnom - odparłam.
- Na pewno potrzebujemy plan działania.
- No to pierwszy nasz cel to dom mojej ciotki. Później moglibyśmy na szybko odwiedzić grób. Dalej ruszylibyśmy w stronę tego lasu, w którym trzymają Beth.
- No i super - odparli chłopcy.

Reszta dnia minęła nam na oglądaniu filmów. Państwo Potter wrócili dopiero o godzinie dwudziestej pierwszej. James postanowił, że to on powie o wszystkim swoim rodzicom, by nie obarczać tym mnie. Jego mama lekko się zmartwiła, a tata kazał nam uważać na siebie i wrócić żywym. Obiecaliśmy, że nic nam nie będzie, ale nie byłam tego pewna. Ci ludzie, do których zamierzamy się udać mogą byc bardzo niebezpieczni. Ba, są niebezpieczni. Nikt normalny nie porwałby czternastolatki.

Około godzinę spędziliśmy z rodzicami Jamesa. Wróciliśmy do pokoju i poszłam się na szybko wykąpać. Zdjęłam ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej. Już po chwili po moim ciele spłynęły pierwsze krople gorącej wody. Przerażała mnie wizja jutra. Spotkanie z ciotką i zobaczenie grobu mamy było wizją straszną, ale jeszcze gorszą jest znalezienie martwego ciała Bethany.

Gdy około dwadzieścia minut później, wyszłam z łazienki, James i Syriusz o czymś zawzięcie dyskutowali. Usiadłam delikatnie na łóżku i osuszałam włosy ręcznikiem.
- O czym rozmawiacie? - spytałam cicho.
- O tym, że uzyskaliśmy odpowiedzi - odparł Syriusz.
- I jak? - zapytałam.
- Harriet musi kryć Islę, więc ona jako jedyna nie idzie z nami.

- Halo? - dziewczyna spytała do słuchawki. Z drugiej strony usłyszała krzyk jakiejś kobiety.
- Panienka Maeve Cindy Gelbero? - spytał mężczyzna po drugiej stronie.
- Nie. Już ją daję. Gerber, do ciebie! - krzyknęła nastolatka, a Maeve ruszyła do telefonu. Wzięła słuchawkę i spojrzała w lustro. Widok był okropny. Cienie pod oczami, zapadnięte policzki, przekrwione gałki oczne, spękane wargi i spuchnięta twarz.
- Słucham? - powiedziała cichutko.
- Panienka Gelbero? - pytanie zostało ponowione.
- Tak - zająknęła się. - O co chodzi?
- Z tej strony Alastor Moody. Auror. Chciałem panią poinformować, że znaleźliśmy panienki siostrę.
- Naprawdę? To świetnie - na zmęczoną twarz nastolatki wkradł się delikatny uśmiech.
- Niestety nie. Panienki siostra została znaleziona, ale martwa. Nie wiemy kiedy została zamordowana, ale najprawdopodobniej około cztery dni temu, ponieważ ciało zaczęło gnić. Przykro mi.
- Rozumiem - uśmiech z jej twarzy zszedł tak samo szybko jak się na niej pojawił, a do jej oczu napłynęły łzy. - Dziękuję za informację. Kiedy pogrzeb? - spytała dławiąc płacz.
- Niestety pogrzeb się nie odbędzie. Ciało nie nadaje się do transportu na cmentarz. Rozpadnie się po drodze.
- To co zrobicie z tym ciałem?
- Zostanie ono spalone, tak, jak zadecydowała panienki ciotka.
- Czy była torturowana? Czy ma rany?
- Niestety tak. To przez nie ciało gnije i wydostaje się odór.
- Dziękuję za informacje, panie Moody.
- Do widzenia i miłego dnia, panienko Gelbero.
- Wzajemnie - odparła, a mężczyzna się rozłączył.
Dała upust łzom.

Pokój wypełnił się moim krzykiem, a ja podniosłam się zlana potem.

Miau//J.P. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz